TweetupAcademy o startupach – refleksja (1)

W trakcie sobotnich warsztatów naszła mnie myśl taka, że polski startup, to biznes, który nie chce dorosnąć. Osoby, które trafiają u nas do startupowego przedszkola uczą się tylko dwóch rzeczy:

  • jak robić prezentacje i
  • jak pozyskiwać finansowanie.

Mają do tego zapewnione nadopiekuńcze warunki przez inkubatory, akceleratory i mentorów, doradzających za cudze (często publiczne) pieniądze. Model biznesowy polskich startupów jest więc prosty. Klientem są fundusze, a produktem jest prezentacja. Sytuacja jest dla nich dość komfortowa. Póki są pieniądze, po co zdawać do następnej klasy? Gdy jeden startup upada, tworzy się drugi. Wystarczy zmodyfikować prezentację, zgłosić się na nowy konkurs albo uderzyć do tych samych funduszy. Jest swojsko i przyjemnie.

Nawet definicja startupu w polskiej wikipedii jest mocno nieostra (dzisiejszy zrzut ekranu):

zrzut ekranu - definicja start-up w wikipedii polskiej

Zachęcam do zerknięcia w wersję angielską, która jest odmienna nawet w podstawowej definicji startupu, a ponadto znacznie lepiej odzwierciedla jego naturę.

A startup company (startup or start-up) is an entrepreneurial venture which is typically a newly emerged, fast-growing business that aims to meet a marketplace need by developing a viable business model around an innovative product, service, process or a platform. A startup is usually a company designed to effectively develop and validate a scalable business model.

W tłumaczeniu definicja oznacza, że startup jest przedsięwzięciem, które zazwyczaj jest nowo powstałą i szybko rozwijającą się firmą, której celem jest zaspokojenie potrzeby rynkowej poprzez stworzenie realnego modelu biznesowego wokół innowacyjnego produktu, usługi, procesu lub platformy. Zwykle startup jest firmą zaprojektowaną do skutecznego opracowywania i sprawdzania skalowalnego modelu biznesowego.

cdn.

 

 

Czytamy coraz mniej – kupujemy mniej gazet

Poniżej tabela zawierająca dane na temat rozpowszechniania płatnego dzienników w październiku 2016 r.

sprzedaz%cc%87-gazet-2016-12-05

Wszędzie widoczne spadki rok do roku. Wydawcy muszą szybko znaleźć nowe źródła przychodów (w nowomowie: nowe metody monetyzacji), albo muszą zwalniać ludzi i ciąć koszty. Szkoda, bo tracimy niezwykle wartościową usługę kurateli informacji. Z dnia na dzień dostajemy coraz więcej papki i coraz trudniej jest nam się w tym wszystkim połapać.

Refleksja o szkoleniach

Przygotowywałem ostatnio nowy projekt szkoleniowy i z uporem maniaka naszła mnie znajoma refleksja, która towarzyszy mi od dawna.

Jak konkurować na rynku szkoleniowym?

Zacznijmy od potrzeby, gdzie często klient myśli że dzięki szkoleniom coś się wydarzy – wzrośnie sprzedaż, poprawi się jakość obsługi klienta, poprawi się jakość portfela kredytowego, wzrośnie innowacyjność albo kadra kierownicza stworzy nową, rewolucyjną strategię. Owszem, szkolenie może zakończyć się takim skutkiem, ale często problem leży zupełnie gdzieś indziej. Często też szkolenie może okazać się demotywatorem, a więc odnieść skutek odwrotny do zamierzonego. Czytaj dalej Refleksja o szkoleniach

Geograficzne różnicowanie cen

W dzisiejszej Wyborczej ciekawy artykuł:
http://biqdata.wyborcza.pl/ceny-w-sklepach-hm-na-swiecie.

Generalnie ceny mamy prawie najniższe, choć oczywiście nasza siła nabywcza jest niższa niż w Europie Zachodniej. Ciekawe jest jednak coś innego. Na pierwszy rzut oka widać, że w każdej kategorii najdrożej jest w Chinach. Za koszulę na zdjęciu, Chińczyk musi zapłacić dwa razy tyle co Polak.

Przypomniało mi się, gdy na początku lat 90-tych pojawiły się w Polsce pierwsze sklepy Ikei – wtedy to my płaciliśmy podwójnie w porównaniu do Anglików i prawie trzy razy tyle co Francuzi. Ale wtedy w naszym kraju te sklepy były ewenementem. Do pierwszej Ikei w al. Jerozolimskich – blisko Dworca Centralnego – przyjeżdżali ludzie z całej Polski. Rodziny przyjeżdżały do Ikei tak jak Amerykanie jeżdżą do Disneylandu.

Cieszy, że teraz już ceny w tej sieci się unormowały:
http://biqdata.wyborcza.pl/czy-polscy-klienci-ikei-naprawde-przeplacaja.

Chciałbym napisać, że to dobry sygnał, że traktowani jesteśmy jako stabilny, dojrzały rynek. Prawda jest chyba inna – wydaje mi się, że polska Ikea ma po prostu dobrych menedżerów i że szwedzka centrala ma do nich zaufanie. Coś na ten temat mogę powiedzieć, bo kiedyś ich szkoliłem i nie sądzę by zaszły tam jakieś istotne zmiany.

Przy okazji, jeśli ktoś jest zainteresowany darmowym kursem z kształtowania polityki cenowej, to proszę o kontakt. W przyszłym tygodniu będę testował nowy kurs na moim nowym portalu szkoleniowym http://miropress.org/ i pierwsza edycja będzie za free. Z bloga znikną też stare artykuły, które do końca maja są jeszcze dostępne. Zgłoszenia proszę na maila, bo nie działa jeszcze funkcja automatycznego logowania.

Powiązane artykuły:
Wszystko o kształtowaniu ceny
Czynniki wpływające na ceny
Gratis, czyli polityka radykalnej ceny
Ceny a zysk – relacja pomiędzy zyskiem, wolumenem i ceną
Strategia „butiku” i „supermarketu”
Polityka cenowa w kontekście strategicznym
Cena w teorii ekonomicznej
Zarządzanie ceną w bankowości
Krótka historia wojen cenowych
Techniki kształtowania ceny

 

Rekordowa strata Tesco

Tesco ogłosiło właśnie najgorszy wynik w swojej historii – strata 6,4 miliarda GBP.

W sumie, nie dziwię się – ale o tym później. Co mnie dziwi, to analitycy, którzy od razu zaczynają myśleć o redukowaniu kosztów.

Tesco chief Dave Lewis needs to keep shutting stores, slash staff numbers and drop less popular products, reckons Mike Dennis, retail analyst at City firm Cantor FitzGerald.

Analityk sugeruje, by Tesco:

  1. zamknęło 200 sklepów w celu redukcji kosztów – pozwoli to dodatkowo zaoszczędzić 40 mln GBP na restrukturyzacji centrów logistycznych.
  2. skróciło swoje cykle płatności wobec dostawców, by wymusić na nich ostrą redukcję kosztów – takie działanie ma pozwolić im na redukcję cen i odzyskanie klientów kupujących u tańszej konkurencji.
  3. zredukowało zatrudnienie (w domyśle o połowę!!!) – analityk podał informację, że Aldi UK ma dwa razy większą sprzedaż na pracownika.
  4. ograniczyło powierzchnię sklepów.

Po prostu – słów mi brakuje. Jak analityk ze znanego banku inwestycyjnego może pleść takie bzdury? Szkoda, że nie był na tyle odważny by zalecić zamknięcie wszystkich sklepów, zwolnienie wszystkich ludzi i sprzedaż wszystkich nieruchomości. Wtedy koszty spadłyby do zera, a zyskowność sprzedaży poszybowałaby w kierunku nieskończoności…

Na szczęście inwestorzy trochę inaczej odebrali informację o stratach i dziś cena akcji Tesco rośnie o +2%.

O co więc w tym wszystkim chodzi? Czytaj dalej Rekordowa strata Tesco