Dawid i Goliat

Malcolm Gladwell napisał niedawno książkę pod takim tytułem, a ja właśnie poznałem polskiego Dawida. Goliatem w tym konkretnym przypadku była wielka amerykańska korporacja, wspierana przez globalny bank i największą kancelarię prawną. Nasz Dawid Goliatowi głowy nie odciął, ale korporacja padła chwilę później. Bank też miał swoje problemy, a z kancelarii odeszli partnerzy, gdy tylko skończyły się duże zlecenia związane z rynkiem nieruchomości i pakowaniem kredytów hipotecznych. Ale do rzeczy, bo historia jest przednia.

Dawid to człowiek prosty, bez wykształcenia, trochę taki chłopek-roztropek. W latach 70-tych wyjechał do USA by zarobić. Pojechał w ciemno, bez znajomości języka i za pożyczone pieniądze. Jak opowiada, zaczął pracę przy azbeście, bo dobrze płatna. Chciał jak najszybciej zebrać kapitał, wrócić do kraju i na ojcowiźnie otworzyć pieczarkarnię. Pieczarki, to wtedy był biznes! Sąsiad otworzył i po pół roku pobudował nowy dom i kupił Mercedesa.

Z hodowli pieczarek nic jednak nie wyszło. W Polsce wprowadzono stan wojenny, a on nauczył się trochę języka, zalegalizował swój pobyt i otworzył własną firmę. Na początku sprzątanie, proste prace budowlane, remontowe, a potem deweloperka. Po kilkunastu latach ciężkiej pracy budował już piękne domy i zaczął się przymierzać do budowy całych osiedli.  Z tego właśnie okresu pochodzi nasza dzisiejsza przypowieść.

Otóż dowiedział się, że największa amerykańska firma deweloperska zainteresowała się pewnym terenem pod super luksusowe osiedle. Mieli jednak problem z zakupem ziemi, bo stan prawny terenu był niejasny. Od lat dwa zwaśnione rody walczyły bezskutecznie po sądach o tytuł do nieruchomości. Do tego w tle romans niczym Romeo i Julia Szekspira. Rodziny obrażone, zacietrzewione i spłukane – sądy przecież kosztują. I jedni i drudzy chcieli sprzedać. Nie było tylko wiadomo, kto ma do tego prawo.

Amerykańska korporacja zatrudniła największą kancelarię by rozwikłać komu złożyć ofertę zakupu. Hordy prawników nie mogły rozwikłać do którego rodu ziemia należy. Nasz Dawid był zainteresowany, bo liczył, że dostanie duże zlecenie na prace budowlane. Miał nadzieję, że dzięki temu będzie mógł w końcu zakupić inny teren pod swoje pierwsze duże osiedle. Tu jednak nici… Sprawa się przeciąga i przeciąga.

W końcu zdenerwował się nieco, poszedł porozmawiać z każdym z rodów z osobna. Jak mówi, dość szybko się zorientował, że może sam rozwikłać ten gordyjski węzeł, z którym nie dawali rady prawnicy, bankierzy i profesjonalni menedżerowie.

Co zrobił nasz Dawid?

Kupił teren podwójnie – niezależnie i od każdego z rodów. Jak mówi, cena była niewielka, bo każdy z rodów zakładał, że ziemia obciążona jest ryzykiem i przyszłymi kosztami procesów. Następnie, jako właściciel obu spornych tytułów wycofał wzajemne pozwy i za kilka tysięcy dolarów zainwestowane w prawnika podnajmującego na swoją kancelarię piwnicę w chińskiej restauracji wyczyścił tytuły prawne do nieruchomości. Potem sprzedał ją wielkiej korporacji i w ten sposób zarobił kilkadziesiąt milionów dolarów.

Mając tyle pieniędzy postanowił też odsprzedać swój biznes budowlany – biorąc pod uwagę kontrakt na budowę luksusowego osiedla, ten biznes również udało mu się spieniężyć za kilkanaście milionów zielonych.

Dawid postanowił wrócić do Polski i zainwestować w stadninę i pieczarkarnię. Okazało się bowiem, że przez lata rozłąki z ojczyzną, końskie gówno nabrało na wartości i w tej chwili stanowi największy składnik kosztów przy hodowli pieczarek. Po powrocie kilka lat się rozglądał, doszedł jednak do wniosku, że w kraju nad Wisłą już nie chce mieszkać, że zbyt jest to dla niego stresujące, że przepisy nieludzkie, politycy niemądrzy a ludzie zawistni. Kupił jakieś duże tereny w Nowej Zelandii i tam się właśnie przenosi.

To taka historia na weekend.

Pomysł na biznes?

zegarmistrz zabija akwizytorówPia zrobiła to zdjęcie komórką w naszym lokalnym centrum handlowym.

Jak bardzo akwizytorzy zdenerwowali ludzi pracujących w tym sklepie świadczy fakt, że użyli słów, które ktoś mógłby odebrać za groźbę karalną. Nie pomyśleli, że ich klientem może być jakiś nadgorliwy policjant albo prokurator – bez poczucia humoru i z miesięcznym planem do wyrobienia – planem spraw, które trzeba szybko zakończyć wyrokiem skazującym.

Mnie natomiast ten plakacik przyprawił o pomysł na biznes. Czytaj dalej

Branson kontra Murdoch

Biznes w stylu BransonaZapowiada się nowa wojna prasowa!

Tym razem do walki nie stają papierowe gazety, tylko wydawnictwa elektroniczne dostępne tylko na iPadzie!

Grupa Virgin, kierowana przez Richarda Bransona zmierzy się z News Corporation Ruperta Murdocha.

Obie firmy zamierzają w przyszłym tygodniu uruchomić nowe tytuły. Czytaj dalej

Wartość ukryta w nazwie

W poszukiwaniu najlepszej nazwy dla firmyNa szkoleniach często przytaczałem przykład z dość starych badań nad kapitalizacją spółek giełdowych – otóż w latach 80-tych ub. wieku okazało się, że kapitalizacja spółki w dużej mierze zależy od jej nazwy.

Nie wiem, czy ktoś te badania kontynuje, czy po prostu wszyscy przyjęli je za pewnik.

Przez wiele lat bowiem toczyła się walka o nazwę na pierwsze litery alfabetu.

Czytaj dalej

Tim Ferriss raz jeszcze

Tim Ferriss 4-godzinny tydzień pracyTim Ferriss jest młodym człowiekiem, który od kilku lat odnosi sukces za sukcesem, promując przy okazji nowy, globalny i „leniwy” styl życia.

Po raz pierwszy przeczytałem jego książkę „4-godzinny tydzień pracy” 3 lata temu, gdy rozważałem zakup praw do polskiej edycji.

Przy pierwszej lekturze, miałem do autora stosunek bardzo ambiwalentny. Książkę odstawiłem na półkę, a blog Tima dodałem do obserwowanych – z ciekawości.

Rok później MT Biznes wydał ją po polsku i kupiłem ją tylko dlatego, że lubię mieć książki pod ręką. Wy możecie ją nabyć w dwóch wersjach (w oprawie miękkiej i twardej). Mimo, że wydana przez konkurencję – polecam tą drobną inwestycję. Naprawdę warto!

Możecie się nie zgadzać z  filozofią życia prezentowaną przez Tima, możecie go nie polubić jako człowieka, ale kilka pomysłów czy narzędzi, zaprezentowanych w tej książce, może znacząco wpłynąć na jakość Waszego życia. Dlatego warto książkę nabyć i choć raz przeczytać.

Czytaj dalej

Branson o przedsiębiorczości

Branson Business Stripped BareWczoraj wieczorem skończyłem lekturę jednego z moich sobotnich nabytków. Książka przeznaczona jest przede wszystkim dla osób, które mają to coś, by otworzyć własny biznes. Pozostałym, Richard Branson radzi, by trzymali się swojej pracy – szczególnie w okresie recesji!

Branson jest jednym z najciekawszych biznesmenów poprzedniego i obecnego stulecia. Gdy wszystkie większe firmy zwalniają pracowników i wstrzymują inwestycje, on zatrudnia, kupuje i inwestuje. Jego przemyślenia nie są genialne, ale prawdziwe i użyteczne. Nie odkrywa Ameryki, ale stosując swoje proste zasady buduje Virgin. W przyszłym roku uruchomi prawdopodobnie pierwsze turystyczne loty kosmiczne – to się nazywa wizja.

Recenzje książek Bransona znajdziecie tutaj

Dzień Richarda Bransona humorystycznie zilustrowany jest tutaj

Książkę w języku polskim o czynnikach sukcesu Bransona możecie nabyć tutaj

MLM czyli Multi Level Marketing (część 1)

Najszybciej rosnącym dziś blogiem w społeczności polskiego wordpressa jest blog o MLM. Bardzo ładnie zaprojektowany, starannie wykonany i … nabijający ludzi w butelkę. Skłoniło mnie to do napisania cyklu artykułów na ten temat. Będą pojawiać się na moim blogu co piątek. czytaj dalej