Na szkoleniach często przytaczałem przykład z dość starych badań nad kapitalizacją spółek giełdowych – otóż w latach 80-tych ub. wieku okazało się, że kapitalizacja spółki w dużej mierze zależy od jej nazwy.
Nie wiem, czy ktoś te badania kontynuje, czy po prostu wszyscy przyjęli je za pewnik.
Przez wiele lat bowiem toczyła się walka o nazwę na pierwsze litery alfabetu.
Nie trzeba być wielkim geniuszem, by zrozumieć dlaczego te pierwsze litery są tak ważne – zanim rozwinął się internet poszukiwaliśmy firm w książkach telefonicznych. Firmy były w nich publikowane alfabetycznie. Podobnie było w katalogach branżowych, cedułach giełdowych, kolejności prezentacji sponsorów, itd. itp.
Z ogłoszeniami w prasie firmy radziły sobie nieco bardziej kreatywnie – zamiast zaczynać reklamę od nazwy, zaczynały choćby w tym stylu – „Aaaby naprawić kran…”
W Polsce jakoś ten pęd do nazw nie wystąpił w natężeniu widocznym w USA czy w innych krajach Europy. Sprawdziłem to dziś w KRS – rozkład nazw na litery alfabetu wygląda tak:
Jak widać, w kraju nad Wisłą najpopularniejsze są litery P i S. Na marginesie, to bardzo interesujące, serendypijne odkrycie. Ciekaw jestem czy nazwa pewnej partii politycznej nie jest wynikiem jakichś badań w tej dziedzinie. Czy nie jest to przypadkiem jakaś super-tajna broń psychologiczna Jarosława K?
Wracając jednak do wartości spółek, ukrytej w nazwach, postanowiłem o tym napisać ze względu na nowe trendy, który możemy zaobserwować obecnie w USA. Otóż firmy prześcigają się w wymyślaniu nazw, dodając do tego odpowiednie metodologie. Business Week opisał niedawno kilka z nich w artykule „The Twitter Effect” – słowo twit było najczęściej używanym słowem w 2009 roku, a nazwa firmy warta jest ponad miliard dolarów.
Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w Wielkim Słowniku Oxfordzkim jest tylko 600 tys. słów, a w 2009 roku zarejestrowano 11 milionów domen internetowych, to zapotrzebowanie na nowe, kreatywne nazwy wydaje się olbrzymie.
Pomysł na biznes? – wystarczy założyć firmę wymyślającą nazwy. I zadać sobie pytanie
– dlaczego Apple?
– dlaczego Google?
Jeśli ktoś chce, to zrzekam się praw do nazwy AooA – może będzie dobra na taki biznes.
MiroPress 
Wszystkie partie w parlamencie są na „p” i „s” to chyba tajemnica ich sukcesu:)
Marek, masz rację!
Ja nie szedłem dalej w stronę polityki, tylko usilnie sprawdzałem, czy polskie spółki idą za modą w USA. Wygląda na to, że chyba nie jest tak źle – gdy w Stanach panowała moda na podwójne o w nazwie, u nas też to działało, np bloox, Stooq
Na marginesie, czy wiecie skąd pochodzi słowo „twit”? Po angielsku, przynajmiej kiedy ja byłam dzieckiem, to znaczyło ‚głupek, dupek’ 🙂
Na marginesie – w tą stronę chyba zmierzamy… ilość nie przerodzi się w jakość, a w natłoku bezwartościowych twitów ważne informacje giną. Niestety nikt już nie chce czytać obszernych opracowań. Zadowalamy się hasłami rodem z tabloidów 😦
w KRS są raczej większe firmy niż mniejsze. stawialbym na „polskie” „powszechne” „państwowe” „produkcyjne” „przedsiębiorstwo” i skrotowce. nie bez przyczyny ostatnio w Krynicy piwstal klub 4 dużych P – PZU, pkobp , pge PGNiG. tylko „s” jests dla mnie zagadka
km – zobacz sobie sam, np. w krs-online – dużo bardzo jest firm P & coś tam, skrótowców bodajże od pierwszych liter nazwisk bądź imion, P i coś tam… z Twoimi typami aż tak dużo nazw się nie zaczyna.
A gdzie wy to sprawdzacie?
Ja sprawdziłam za Mirka – PHU jest nie więcej niż dziesięć 🙂
P – P.P.U.H. dużo małych firm od tego zaczyna swoje „dokumentowe nazwy”.
S – Sklep, U witka, U chłopaków, U Hanii, itd. itp.
Szczerze mówiąc, nie sprawdzałem jakich nazw jest najwięcej pod literką P – słuszna uwaga. Ale dla mikrofirm nauka płynie taka, by jednak nazwę sobie gruntownie przemyśleć. Największą wpadką, która przychodzi mi do głowy jest pewna sieć obuwnicza – Athlete’s Foot. Po angielsku bowiem to określenie oznacza po prostu grzybicę między palcami. Wikipedia Polecam zdjęcie w wikipedii.