Na stronie Pana prezydenta Gdańska znalazłem swoje zdjęcie, gdy podpisuje mi książkę.
Jeszcze jej nie przeczytałem, choć wydana była jakiś czas temu – w 2008 roku. Ale zamierzam to naprawić – przebrnę przez nią, niezależnie od tego czy będzie porywająca, czy nudna jak flaki. Dlaczego?
Bo ciekaw jestem jak Gdańsk wygląda z perspektywy włodarza. Jak to mówią, perspektywa siedzenia determinuje perspektywę spojrzenia. A że ze stołka prezydenckiego wygląda inaczej niż z perspektywy mieszkańca, to już wiem. Ot, choćby na własnym przykładzie.
Pan prezydent się cieszy, że mu przyrasta lokali mieszkaniowych w tabelce, a mnie krew zalewa, gdy za oknem widzę jak Hines niszczy zabytkowy charakter Wrzeszcza czterema obrzydliwymi wieżowcami.
Pan prezydent się cieszy, że budujemy drogi, a ja spokojnie zadaję pytanie – jak długo te drogi wytrzymają przy tak skonstruowanych przetargach, gdzie cena stanowi 90% punktów, a pozostałe 10% przydzielanych jest za termin realizacji – nie ma ani słowa o jakości!
Pan prezydent mówi – „Wrzućmy piąty bieg!”, a ja nie mogę nawet wrzucić dwójki stojąc w korku. Kilka lat temu z rafinerii do Wrzeszcza dojeżdżałem w kilkanaście minut. Dziś trzeba planować nawet godzinę,
I tak mógłbym sobie jeszcze ponarzekać. A wracając do konwencji – było nudno, poważnie i konsekwentnie! Jedynie anarchiści wprowadzili odrobinę uśmiechu i rozluźnienia. Tu panu prezydentowi należy się plus za to, że zaczął skandować „chodźcie z nami”. Tyle, że dla młodych ludzi te słowa nie mają już tego samego znaczenia co dla tych, którzy skandowali je do MO w czasie wizyty papieża, czy w stanie wojennym.
Patrząc pozytywnie – lepiej by konsekwentnie wygrał Adamowicz niż jego konkurent z PiS. Prezydent miasta, to tak jakby prezes dużej korporacji. Merytorycznie musi być więc przygotowany do zarządzania. Adamowicz to potrafi, a umiejętności biznesowe konkurenta mogliśmy ocenić choćby po efektach jego planu naprawczego dla Stoczni Gdańskiej.