Pora zacząć sobie zadawać pytanie, czy chcemy być nieśmiertelni. Według danych WHO w ciągu ostatnich 150 lat wydłużyła nam się średnia długość życia – głównie dzięki antybiotykom, szczepionkom i poprawie jakości wody.

Teraz amerykańska firma BioViva twierdzi, że jest w stanie powstrzymać, a nawet odwrócić proces starzenia. Jak dotąd tylko 44-letnia szefowa wypróbowała terapię na sobie w 2015 roku i po dwóch latach twierdzi, że odjęła sobie 20 lat, powołując się na badanie długości telomerów w limfocytach.
Dwa lata temu stała się pacjentem 0. Zastosowała dwie terapie – jedną, na ochronę przed utratą masy mięśniowej i drugą na wydłużenie łańcucha telomerów. Ta druga podobno działa. Zamierzają uruchomić komercyjne podróże na Fiji by tam poddawać pacjentów odmładzającej terapii.
Problemem jest to, że ciężko jest w tej chwili powiedzieć, czy BioViva okaże się przełomową firmą czy skończy jak Theranos. Obie firmy powoływały się na ważne teorie naukowe. Obie firmy próbowały skomercjalizować teoretycznie możliwe technologie. Obie firmy prowadzone przez kobiety i obie stosujące dość agresywny marketing. Szefowa Theranos przyznała się w ub. roku do oszustwa, podpisała ugodę z urzędem regulacyjnym i sprawa na razie przycichła, bo zbyt dużo inwestorów zainwestowało zbyt dużo pieniędzy, by pozwolić na upadek. Zwłaszcza, że technologia działa, tylko nie na skalę przemysłową. Firma może też zrobić pivota…
Co do BioVivy – na mój nos, zbyt wiele jest analogii do Theranosa. Z drugiej strony jednak, eksperymenty na szczurach potwierdzają, że terapia oparta na telomerach może powstrzymać proces starzenia. Jeśli terapia, której poddała się Elizabeth Parrish okaże się nieskuteczna, to prawdopodobnie naukowcy znajdą inne, podobne rozwiązanie w ciągu następnej dekady lub dwóch. Badania w tym kierunku idą pełną parą i przyciągają finansowanie ze strony firm takich jak Alphabet (czyli dawne Google).
Pytanie jednak pozostaje – czy gotowi jesteśmy na nieśmiertelność i czy będziemy chcieli z tego skorzystać?