Pod koniec ub. roku zauważyłem dość ciekawy trend. Chyba po raz pierwszy w historii firmy globalne zaczęły uwzględniać w swoich strategiach na 2012 rok nowy cel – dywersyfikację relacji bankowych!
Tym razem nie chodzi tylko o dywersyfikację źródeł finansowania.
Głównym powodem jest ochrona płynnych aktywów (czytaj: gotówki!). Dyrektorzy finansowi zaczynają poważnie obawiać się o upadłości banków i dywersyfikują swoje przepływy przez rachunki. Uważnie też przeglądają ratingi banków, a czasem nawet zlecają analizy sprawozdań finansowych banków profesjonalnym analitykom, a to już całkiem nowe zjawisko!
Konsekwencje strategiczne dla banków będą poważne. Wygląda na to, że jeszcze nie wszyscy bankowi menedżerowie zdają sobie z tego sprawę. Największe banki stracą najwięcej, dla mniejszych banków trend ten otwiera drogę do niezaplanowanych zysków. Na pewno wygrane będą agencje ratingowe, które za nadanie ratingu kasują przecież spore pieniądze. Na pewno też w 2012 roku zaobserwujemy spore zmiany na rynku usług finansowych.
Jak zmieni się sektor bankowy?
Zmian będzie w 2012 roku wiele i z bardzo zróżnicowanych powodów. W mojej ocenie, z większością z nich banki sobie poradzą.
Ot choćby poprzez inżynierię finansową na zasadzie cepa. Pewien włoski bank (nazwy nie wymieniam publicznie, by nie narazić się na pozwy!). Najpierw wyemitował obligacje, które następnie sam kupił. Rząd włoski im tę emisję zagwarantował. Po co? – możecie zapytać – przecież bank wydrukował sobie tylko odrobinę papieru. Otóż, w ten prosty sposób włoski bank stworzył sobie narzędzie, które umożliwi im przetrwanie nawet, gdyby stracili wszystkich klientów. Gwarancja rządowa była konieczna, by bank mógł wziąć kredyt z Europejskiego Banku Centralnego (ECB) pod zastaw własnych obligacji. Następnie za ten kredyt wykupił obligacje wyemitowane przez rząd włoski. Dodam tylko, że kredyt z ECB oprocentowany jest na 1%, a obligacje rządu włoskiego na 6%. To czysty zysk dla banku! A ryzyko? Ryzyko przeniesione jest do ECB. Jeśli ktoś stanie się niewypłacalny, to winni przecież będą europejscy politycy, a nie zarząd banku. Na papierze wszystko wygląda O.K. – ECB nie skupuje interwencyjnie włoskich obligacji rządowych. Rząd włoski odnosi sukces, bo swoje obligacje sprzedaje na rynku. A zarząd włoskiego banku może pochwalić się dynamiką przychodów i zysków. Wszyscy odnoszą sukces. Tylko czy w ten sposób uda się pobudzić europejskie gospodarki?
Wracając jednak do tradycyjnej bankowości relacyjnej – tu banki czeka największe wyzwanie.
Wśród globalnych korporacji w ostatnich dekadach widoczny był trend do centralizacji relacji bankowych. Było to logiczne, obniżało przedsiębiorstwom koszty obsługi bankowej i upraszczało życie dyrektorów finansowych. Trend ten premiował największe banki, które oferowały globalny zasięg i miały świetne ratingi – były przecież zbyt duże by upaść. Banki dostosowały też swoje produkty, oferując m.in. cash pooling, globalne limity z szybką alokacją limitów lokalnych, duże syndykowane kredyty, itd. itp.
Teraz dywersyfikacja relacji bankowych zaczyna premiować mniejsze banki z dobrymi ratingami – czyli te, które jeszcze kilka lat temu nie były w stanie przedrzeć się przez sekretariaty dyrektorów finansowych i umówić się na spotkania. Dostają one coraz więcej gotówki w formie krótkoterminowych lokat, a także zwiększa się ilość i wartość transakcji przepływających przez ich rachunki.
Dyrektorzy finansowi coraz częściej też naciskają na wykreślenie z umów kredytowych klauzul domicyljacji. Z ich perspektywy jest to jak najbardziej racjonalne działanie w obecnych czasach. Z perspektywy banków kredytujących spadnie jednak dochodowość na rachunkach. Banki utracą też jeden z ważniejszych sygnałów wczesnego ostrzegania (SWO). Zniknie też jedna ze strategii wyjścia z kredytów. To dla osób strukturyzujących warunki transakcji duże utrudnienie. Zapewne banki będą chciały odbić to sobie w premii za ryzyko. Czekać nas będą więc trudniejsze negocjacje z bankami (i prawdopodobnie wyższe marże).
Tak na marginesie – mam pomysł na nowy biznes. Jeśli ktoś chciałby go wykorzystać – voilà: nakładka na program księgowy, która zoptymalizuje przepływy przez rachunki na etapie wydruku faktur. To ciekawe wyzwanie, bo z jednej strony trzeba rozdzielić wpływy w miarę równomiernie na kilka rachunków bankowych, a z drugiej strony nie chcemy, by klient musiał za każdym razem sprawdzać na które konto ma dokonać wpłaty – trzeba tylko stworzyć algorytm, który przeanalizuje historyczną sprzedaż w podziale na klientów, a potem będzie automatycznie drukował na fakturze konto przypisane do klienta, pilnując jednocześnie by nie przekroczyć założonych limitów koncentracji. Program powinien też optymalizować płatności.
Niestety, by taki program sprzedawać, trzeba uderzać w rynek amerykański. W Polsce nie będzie chyba na niego podatnego rynku, zwłaszcza, że polscy dyrektorzy finansowi w obszarze relacji bankowych zostali daleko w tyle za swymi globalnymi kolegami.
Dywersyfikacja relacji bankowych da jednak szansę tylko tym bankom, które będą do niej przygotowane.
Wygrają tylko te banki, które:
- będą w stanie szybko zareagować z odpowiednią ofertą produktową,
- będą miały wykształconych sprzedawców
- zmodyfikują szybko swoje procedury kredytowe (wszak obsługa globalnych korporacji różni się bardzo od obsługi SME)
- mają wystarczająco wysokie kapitały
- wiedzą jak zarządzać strukturą bilansową w sposób klasyczny, bez instrumentów zabezpieczających typu CDS
Czy każdy rząd musi gwarantować obligacje, aby bank dostał ten kredyt pod zastaw od ECB?
Jak to technicznie wygląda? ECB pozwala dopisać cyfry bankom centralnym eurosystemu, a dopiero te kredytują banki komercyjne?
Banki komercyjne pożyczają bezpośrednio od ECB, tyle że muszą zastawić obligacje albo jakieś inne papiery… Ale chyba ECB brał tylko obligacje PIGS pod zastaw – nie jestem do końca pewny, ale sprawdzę to w wolnej chwili…
Słyszałem, że przy kolejnych akcjach ECB banki będą mogły dostać tylko 70% zastawianych obligacji i to ma być nowy „haircut”, poprzez który ECB ma sterować systemem finansowym w Europie.
Dziękuję 🙂
Na kryzys „DobreUsprawnienia.pl”.
Klauzule domicyljacji? A nie domicylu?
Chyba już w większości polskich banków przyjął się termin „domicyliacji wpływów na rachunek”, definiowany jako „powszechna obecnie forma zabezpieczenia kredytów obrotowych w postaci domicyliacji wpływów ze sprzedaży na rachunek bieżący”
Generalnie chodzi o to, by firma wpłacała określony procent swoich rocznych wpływów przez określony rachunek w banku – jeśli tego nie robi, to bank może wymówić kredyt.
tylko ze czesto relacje duzy bank – duzy klient mozna opisac powiedzeniem zlapal Kozak Tatarzyna.
korporacje ktore zaczna dywersyfikowac obsluge transakcyjna z duzych bankow do malych ryzykuja ze w pewnym momecie duze banki przestana ich kredytowac.
Globalne korporacje mają teraz chyba więcej gotówki niż banki – sama firma Apple miała w ubiegłym roku więcej gotówki niż amerykański rząd… publikowałem chyba na blogu takie zestawienie.
Z drugiej strony, jeśli chodzi o kredytowanie dużych korporacji, to wydaje mi się że zmieni się po prostu ranking banków głównych aranżerów na syndykację. Będzie też więcej emisji obligacji i więcej kredytowania w bankach lokalnych.
dopóki politycy i bankowcy nie przypomną sobie, że ekonomia to obszar nie będący polityką – ekonomia wymyka się spod kontroli !