Peter Senge w „Piątej dyscyplinie” przywołuje historię z gotowaniem żaby by zilustrować główny powód upadku dobrych firm. Równie dobrą metaforą posłużył się Spencer Johnson w książce „Kto zabrał mój ser?”
Zmiana może być błogosławieństwem albo przekleństwem – w zależności od tego z jakiej perspektywy ją próbujemy oceniać.
Zgodnie z naszym porzekadłem ludowym –
„Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – lepiej jest zaakceptować zmianę jako pozytywny atrybut życia i iść do przodu! Książkę gorąco polecam.
Jeśli jej jeszcze nie czytaliście, możecie zapoznać się z głównym przesłaniem tutaj. Po polsku (i najszybciej) możecie ją kupić w Empiku, choć oryginał angielski można nabyć już za 1/3 polskiej ceny, klikając na obrazku obok.
Audiobooka nie polecam, bo w mojej ocenie, w książce najlepsze są ilustracje.
Wracając jednak do tematu wątku i do instrukcji gotowania żaby, coraz częściej widzę jak mi się znajomi gotują. Gotuje się też coraz więcej firm – wśród nich jest również kilku moich klientów. Prawie ugotowałem się i ja… Postanowiłem więc coś z tym zrobić. A że bezpośrednie interwencje rzadko bywają skuteczne (vide Afganistan i Irak), postanowiłem obrać bardziej krętą drogę.
Jak ugotować żabę?
Tego na razie nie zdradzę – może ciekawość zmobilizuje Was do lektury:
Ta książka w dużej mierze zmieniła moje profesjonalne życie. – w skrócie tylko powiem, że zauroczyły mnie dyscypliny opisane w niej przez Petera:
1) Myślenie systemowe
2) Mistrzostwo osobiste
3) Modele mentalne
4) Wspólna wizja
5) Nauka zespołowa
Zacząłem je zgłębiać jak dobry uczeń i na zasadzie prób i błędów stosować w praktyce. Przyznam tylko, że zmieniłem kolejność dyscyplin, bo w owym czasie bardziej mi tak pasowało. Wspólna wizja zamieniła się miejscami z modelami mentalnymi.
Dzięki tej książce powstał najlepszy zespół finansowy w Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów. I tu należą się słowa podziękowania pierwszym członkom zespołu: Paulowi Elkinowi, Jasiowi Kuligowskiemu, Wojtkowi Partece i Ewie Eljasiak.
Cześć i chwała także dla osób, które dołączyły w drugim i trzecim rzucie. Wszystkich zapewne z pamięci nie wymienię, ale muszę podziękować tym wszystkim, którzy ten zespół najbardziej aktywnie tworzyli za moich fundacyjnych czasów – Maciek Sowiński, Jacek Tylek, Krzyś Stańczuk, Monika Czepirska, Joanna Stefaniak, Lucek Śledź
Ta książka została wydana w lipcu 1994 roku. A że było to na rok przed powstaniem amazon.com, musiałem wsiąść w samolot i po nią osobiście pojechać. Pamiętajcie przy tym proszę, że w owym czasie nie było tanich linii lotniczych. Zakup tej książki był prawdziwą inwestycją!
Czy było warto? TAK!!!
Ale to mogę stwierdzić dopiero po latach.
To właśnie dzięki narzędziom w niej zaprezentowanych i dzięki filozofii organizacji samouczącej w ciągu pierwszych kilku lat udało się naszej firmie zarobić pierwszy milion dolarów.
ROI na tej inwestycji było po prostu wspaniałe!
Wydawało mi się, że pierwszą firmą na której ćwiczyliśmy narzędzia w praktyce był OPEC w Grudziądzu – jednak okazuje się, że pamięć ludzka bywa zawodna. Pierwszy był producent topionych serów – firma Vonkpol, która w owym czasie miała niemalże monopol na swoje produkty w naszym kraju. Przeglądając dokumentację aż smutno mi się robi, gdy widzę, że nasze rekomendacje były właściwe. Wielka szkoda, że zarząd odrzucił wypracowaną przez nas strategię i w zamian obrał strategię redukcji kosztów. Gdyby zdarzyło się inaczej, to pewnie firma byłaby dziś potentatem na europejskim rynku.
OPEC był drugi i tu zakończyło się sukcesem. Przez dwa lata realizacji programu miło było obserwować zmiany w ludziach i organizacji. Potem pojawiły się inne firmy i inne wyzwania
Wielce żałuję, że OPEC wypadł z naszego rynku docelowego i że świadomie urwaliśmy współpracę. Urosły nam skrzydła, albo jak mówią żeglarze – nabraliśmy wiatru w żagle i OPEC, jako mała i lokalna firma, zniknął za horyzontem. Dziś zapewne takiego błędu bym nie popełnił!
Z przykrością muszę się jednak przyglądać z boku, jak jeden z moich klientów szkoleniowych każe spadać na drzewo swoim klientom. Bez zbytnich ceregieli, choć nie mówiąc tego wprost, pozbywa się wszystkich klientów, którzy nie generują mu minimum 50 tys PLN rocznych przychodów. W tym konkretnym przypadku zabrakło definitywnie myślenia systemowego! Zresztą, nie pierwszy raz – to już drugie czy trzecie podejście.
Tej książki niestety jeszcze nie czytałem. Zamierzam to zresztą szybko nadrobić.
Pojawiła się ona w 1999 roku, gdy zajęci byliśmy mocno próbą przejęcia Kolebki. Potem próbował nas ugotować UKS. Skończyło się na szczęście tylko na poparzeniach, choć przeciętna firma ma niewielkie szanse na przetrwanie w kontakcie z tym organem państwa. Kiedyś, być może, napiszę o tym książkę. Nie wykluczam, że może będzie to powieść kryminalna, z urzędnikami w roli głównej. Jeśli ten projekt w ogóle powstanie – to zapewne, gdy będę stetyrczały i znudzony emeryturą. Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić!
Po tej przygodzie postanowiliśmy jednak zamknąć pewien rozdział i iść dalej.
I zanim zarzucicie mi ględzenie na temat historii i czterech starych już książek, jeszcze tylko 3 linijki uzasadnienia:
1) dokładnie 30 lat temu w Stoczni Gdańskiej powstawała Solidarność
2) gdy 20 lat temu wracałem do Polski, znajomi z Londynu stukali się w głowy
3) jeszcze 10 lat temu niewiele osób wiedziało co to internet
Zobaczcie jak wiele zmieniło się w tym czasie!
Dlatego też publicznie ogłaszam, że od dziś, tj. 1 sierpnia 2010 roku, zmieniam się diametralnie, by nadążyć za społecznymi zmianami. Z dniem dzisiejszym ogłaszam też publicznie, że zmianie ulegnie strategia spółki, choć ze względów proceduralnych ta druga zmiana będzie nieco odroczona w czasie 🙂
c.d.n.
Mirku,
dzięki za wyjaśnienia.
Świat wirtualny nie jest tym, w którym czuję się, jak ryba w wodzie…
Zacznę od końca :
tak, dokładnie tę ksiażkę miałam na myśli.
Czytałeś może ?
Po raz pierwszy w praktyce zastosowałam ją do jednej z Szefowych Działu Sprzedaży w Firmie, w której wtedy pracowałam.
Pasowała, jak ulał do sytuacji z życia , niestety…
No, i gotowanie żaby :
Mirku, fakt : gotowanie niezgodne z przepisem daje żabie szansę na przeżycie. Ale wtedy wracamy do punktu wyjścia : szukamy żaby mniej czułej albo ze słabszym refleksem. Ale nadal żaby.
Poza tym – wyskakując z jednego wrzątka może trafić do drugiego. Nikt jej nie zagwarantuje, że wyskoczy do zimnej wody…
Natomiast ugotowana zgodnie z przepisem po prostu nie zauważy, że jej stan sie zmienił.
Na podstawie mojego doświadczenia z wprowadzaniem zmian ( a w ostatniej Firmie był to naprawdę majstersztyk ) jestem całą sobą przekonana do wprowadzania ich małymi kroczkami.
A nade wszystko, do informowania, że nadchodzą i wyjaśniania, dlaczego ostatecznie są dobre.
W tych przypadkach, gdzie miałam taką możliwość, zmiany były wprowadzne nie tylko bezboleśnie ( w miarę), ale nie były kwestionowane później, nie było tendencji do powrotu do ” starych , dobrych czasów”.
Prawdą jest, że jakieś ofiary zmian zawsze są…
Nasza żaba wprawdzie straciła życie, ale nawet tego nie zauważyła, ponadto uświetniła menu, więc w pewnym sensie może być z siebie dumna…
Mirku,
mam wrażenie, że dobrze nam się dyskutuje.
Jak dla mnie – na dziś starczy, głupoty zaczynam wymyślać .
Życzę dobrej, pogodnej nocy
i udanego nowego tygodnia !
Pozdrawiam,
Alicja
Ojej,
za szybko nacisnęłam przycisk ” Wyślij”.. .
Niekoniecznie chcę być Anonimem 🙂
Pozdrawiam,
AlicjaJ
Alicja, wystarczy, że wpiszesz imię… Nie trzeba już podawać maila, rejestrować się, czy też wpisywać numerków – to efekt moich osobistych zmian w podejściu do bloga jako narzędzia komunikacji …
Co do gotowania żaby – nie bardzo rozumiem co masz na myśli. Przecież jak przepis zastosujesz, to żabę czeka tylko śmierć. Nawiasem mówiąc, całkiem przyjemna i humanitarna dla żaby…
Paradoksalnie, sposobem na wprowadzenie zmian jest gotowanie żaby niezgodnie z przepisem. I mimo, że jest to niehumanitarne – daje żabie szanse na przeżycie.
Co polecanej do książki – czy chodziło Ci o tą:

Mirku,
i ja znam przepis na ugotowanie żaby 🙂
Myślę, że jego stosowanie w istotny sposób zwiększa szanse na utrzymanie wprowadzonych zmian.
” Kto zabrał mój ser? ” Wykorzystuję od ładnych paru lat.
W bardzo podobnym duchu jest : ” Fish! Chwyciło!”
Pozornie wygląda na …infantylną nowelke dla dziewczyne z dobrego domu, ale to pozory !
Jeśli nie czytałeś, szczerze polecam.
Pozdrawiam,