Liderzy państw G20, którzy zakończyli wczoraj szczyt w Toronto, uzgodnili tylko, że się ze sobą nie zgadzają.
A, że są politykami, nie wysłali otwarcie takiego komunikatu. Wspomnieli tylko o konieczności redukcji deficytów budżetowych, nadmieniając przy tym, że muszą niezmiernie uważać by nie doprowadzić do kolejnego załamania globalnej gospodarki.
Każdy z nich ma jednak inne cele i trudno będzie wytyczyć jeden sensowny kierunek. I tu pomocna jest lekcja z fizyki z czasów szkoły podstawowej o składaniu wektorów. Politycy wyraźnie zapomnieli jak równoważą się siły.
Bycie politykiem w obecnych czasach jest raczej niekomfortowym zajęciem – decyzje czekające na podjęcie są trudne – albo redukujemy deficyty, albo próbujemy wspierać gospodarkę. I jak tu np. prezydent Obama ma redukować deficyt, gdy rok temu ogłosił program, z którego wynika, że deficyt budżetowy USA będzie wzrastać?
W Wielkiej Brytanii rozgorzała ostatnio olbrzymia debata – banki wspierane przez państwo nie chcą udzielać kredytów małym i średnim firmom. A nie chcą udzielać kredytów, bo jednym z warunków pomocy była zmiana polityki kredytowej na bardziej ostrożną. Podobnie zagmatwany problem mamy z dążeniem do zwiększenia kapitałów banków, przy jednoczesnym dodatkowym opodatkowaniu ich przychodów – doprowadzi to do zwiększenia kosztu kredytu, a tym samym zmniejszy wzrost gospodarczy. Politycy próbują realizować sprzeczne cele i dlatego obserwujemy tak wielką wolatylność na rynkach.
Dodajmy do tego jeszcze ekspozycje banków na Grecję, Portugalię, Hiszpanię, Irlandię i Włochy. Politycy zdają sobie sprawę z tego, że zezwolenie na upadłość jednego z tych krajów spowoduje nowy kryzys bankowy – nie tylko europejski. Tym razem kryzys ten trudno będzie rozwiązać poprzez rządowe interwencje – w państwowych kiesach po prostu brakuje kasy – czy jedynym rozwiązaniem kryzysowej sytuacji byłoby rozpoczęcie powszechnego stosowania MSR 29?
W ubiegłym tygodniu uzgodniono, że w Europie opublikowane zostaną wyniki stress-testów banków. Problem w tym, że dzięki innowacji w kreowaniu instrumentów finansowych banki dość skutecznie zaciemniają rzeczywisty obraz bilansowy. Czy osoby prowadzące te testy ze strony regulatorów będą w stanie zrozumieć gdzie ukryte zostało prawdziwe ryzyko? I czy rzeczywiście wyniki będą tak dobre jak się tego spodziewają zarządzający bankami?
Dochodzi do tego jeszcze jeden problem, z którym od wieków zmagają się filozofowie – pojęcie obiektywnej prawdy. „Na początku było słowo” i od słowa wszystko się stało… Jeśli ogłosimy, że jest tak źle jak wynika z obiektywnych faktów, to nieubłagalnie czeka nas Wielka Depresja. Jeśli jednak powiemy wszem i wobec, że z problemami sobie poradzimy, to poradzimy sobie na pewno. Bo do wzrostu gospodarczego potrzeba tylko odpowiedniego nastawienia mentalnego. Jeśli uwierzymy we wzrost, zaczniemy inwestować i ponownie rozruszamy koło zamachowe ekonomii – to obiektywne fakty same wkrótce się zmienią. Potrzeba nam tylko wiary, a ta jest niezmiernie krucha.
Paul Krugman na łamach NYT opublikował artykuł, z którego wynika nieubłagalnie, że czeka nas Trzecia Depresja. Twierdzi w nim, że recesje są powszechne, a depresje mieliśmy tylko dwie w nowożytnej historii. Pierwszą, po panice 1873 roku i drugą po kryzysie 1929-31. Jeśli uwierzymy Krugmanowi, to na pewno przeżyjemy depresję. I dopiero teraz zrozumiałem dlaczego w niektórych społeczeństwach zabijano posłańców przynoszących złe wiadomości. Bo jeśli ukrzyżujemy Krugmana (przynajmniej poprzez dyskredytację), to szanse na uniknięcie depresji wzrastają.