Gdy wczoraj obradowaliśmy nad strategią dla bytowskiego szpitala, płonął dach szpitala w Miastku, który stanowi jego część.
Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Strażacy sprawnie ugasili ogień, dziś szacowane są straty, a ja muszę zmienić kolejność programów inwestycyjnych w strategii.
Na szczęście też, udało się nam wczoraj uzgodnić z zarządem, że strategia ma być elastyczna – liczy się ostateczny cel, a nie kolejność dochodzenia do niego. Celem strategicznym jest stworzenie dwóch nowoczesnych, małych szpitali lokalnych, które jednocześnie będą liderami w wybranych specjalizacjach. Mają w nich pracować ludzie z pasją, a by takich ludzi przyciągnąć, trzeba im stworzyć odpowiednie warunki pracy. I tu, paradoksalnie, niszczący ogień może mieć pozytywne skutki.
Po pożarze, najważniejsze będzie to, by nie tworzyć prowizorki, tylko myśleć strategicznie. Może był to jakiś „znak z niebios”, by w miasteckim szpitalu zrobić rewolucję. Niech powstanie jak przysłowiowy feniks z popiołów. Są plany awaryjne – pacjenci nie ucierpią. Ich zdrowie jest tu najważniejsze. A przykładem pozytywnego wykorzystania tragedii niech będzie rozwój Wrocławia po powodziach.
Na marginesie, w ubiegły piątek miałem okazję zwiedzenia klasztoru Dominikanów w Lublinie. Ojciec przeor pokazywał mi między innymi skutki pożarów na przestrzeni wieków i prowizoryczne rozwiązania, które przetrwały przez lata. Klasztor jest jednym z najpiękniejszych zabytków w Lublinie, choć swój blask odzyska dopiero po zakończeniu wielkiego remontu. Piszę o tym dlatego, że gdyby nie znalazła się grupka osób, która z pasją zabrała się za tak wielkie wyzwanie, to klasztor zapewne pogrążałby się w ruinie. Ludzie z pasją zarażają i czynią cuda. Takiej właśnie zarazy życzę staroście Bytowa, zarządowi szpitala i ludziom, którzy w nim pracują.
gó.no odbudują… to tylko ściema do której was wciągnęli bo i tak mają wszystko w du.ie