Po kryzysie bankowym sprzed dwóch lat, banki mają duży problem z powrotną ekspansją kredytową. W podświadomości decydentów kredytowych utwierdził się odruch obronny „dmuchania na zimne”.
Z jednej strony banki muszą budować aktywa by odrobić straty, a z drugiej strony analitykom coraz trudniej zaakceptować ryzyko. Zamiast koncentrować się na tym co ważne, spędzają coraz więcej czasu na wyszukiwanie uzasadnień dla decyzji odmownej. A strat nie da się odrobić tylko przez cięcie kosztów.
Czas więc, by wrócić do podstaw w analizie zdolności kredytowej. A podstawy to stary dobry model 3 C kredytu:
Pierwsze C to odpowiedź na pytania:
- Czy klient będzie chciał spłacić kredyt?
- Czy można mu zaufać?
- Czy w swojej dotychczasowej historii regulował swoje zobowiązania na czas i w całości?
Drugie C to odpowiedź na pytanie:
- Czy klient będzie mógł spłacić kredyt na bazie przyszłych przepływów wynikających z jego historycznych osiągnięć i planów na przyszłość?
I wreszcie trzecie C odpowiada na pytanie o zabezpieczenia:
- Jeśli klientowi nie uda się wygenerować przepływów zakładanych w drugim C, to czy ma wystarczające aktywa wolne od zabezpieczeń, które będzie można przejąć, spieniężyć i tym samym wyjść z kredytu?
Model ten jest bardzo stary, ale zawsze sprawdzał się w historii bankowości. Co prawda J.P. Morgan uprościł go do jednego C, o czym świadczyć może fragment jego przesłuchania przed komisją Kongresu USA w 1912 roku:
Utermyer: „Czy komercyjny kredyt nie opiera się na pieniądzach lub majątku?”
Morgan: „Nie proszę pana. Pierwszą rzeczą jest charakter”
Utermyer: „Przed pieniędzmi czy majątkiem?”
Morgan: „Przed pieniędzmi, majątkiem i wszystkim innym. Pieniądze nie mogą tego kupić. Jeśli nie ufam człowiekowi, to nie dostanie ode mnie żadnych pieniędzy, nawet w zamian za wszystkie obligacje w świecie chrześcijańskim”
Ja jednak uważam, że wszystkie C są tak samo ważne.
W ciągu ostatnich kilku lat, banki od tego modelu zaczęły odchodzić z powodów, o których można byłoby wiele rozpraw naukowych napisać.
Ja tymczasem, prowadząc szkolenia rozbudowałem trochę model 3 C, by nadać mu formę bankowego budynku, zbudowanego na solidnych podstawach i 4 filarach:
.
I – ocena zarządu i właściciela (pierwsze C)
II – ocena branży i pozycji konkurencyjnej firmy (drugie C)
III – analiza finansowa (drugie i trzecie C)
IV – struktura transakcji (drugie i trzecie C)
Używając metafory budynku, zbudować można na każdym podłożu – należy tylko odpowiednio zakotwiczyć fundamenty. Przy obecnych technologiach, można także zbudować budynek na skrajnych filarach, tzn. jeśli możemy zaufać zarządowi i odpowiednio zestrukturyzować transakcję. Musimy jednak odpowiednio wyliczyć naprężenia wywołane brakiem dwóch środkowych filarów, a do tego musimy dobrze zrozumieć branżę, w której działa klient, jego strategię i proponowany sposób jej realizacji oraz prognozowane bilanse, rachunki wyników i przepływy.
Jak uczy historia, po trzęsieniu ziemi można odbudować miasta tak, by przy kolejnych wstrząsach budynki się nie waliły. Nie wystarczy zaoranie gruzów i wprowadzenie przepisów, które zabraniają budowy na terenie na którym choć raz wystąpił wstrząs tektoniczny. I tą refleksję chciałbym pozostawić decydentom kredytowym we wszystkich bankach.
🙂
Zapraszam gorąco do dyskusji
Jak dla mnie to w tym artykule są bardzo przydatne informacje. Z całą pewnością je wykorzystam
Witam Panie Mirku. Oczywiście chodzi o karencję .
Ja już wystarczająco dużo własnych pieniędzy w moje prototypy silników powkładałem. No i właśnie brak karencyjności (mój poprawiacz w Google Chrome chce uparcie poprawiać na” kadencyjności” :)) praktycznie uniemożliwia dalsze normalne prace nad tym silnikiem.Jakaś jaskółka kredycie hipotecznym już się pojawiła , ale to jeszcze nie to .
A skoro rozmawiamy na forum o pieniądzu , to mam piękny artykuł , o inflacji.
Pomaga on zrozumieć , czym naprawdę jest pieniądz.Moja firma została zniszczona też przez inflację, i dlatego zostałem zmuszony , do dokładnego zajęcia się przyczynami , aby na przyszłość uniknąć takich „wpadek”. Tylko nie wiem czy mi życia starczy już na nowo rozwinąć się .Bo takie uczciwe rozwijanie niestety wzmaga ładnych paru lat.
Poradnik FIRMY
Rachunkowość w warunkach inflacji
Witold Rutkowski Księgowanie zmiennych cen
Załóżmy, że ktoś zostanie obarczony zadaniem opracowania komunikatu finansowego, odzwierciedlającego zmiany w stanie aktywów i pasywów w ciągu roku (bez poinformowania go o celu, któremu ów dokument finansowy ma służyć).
Ktoś znający sztukę zapisów księgowych dość pobieżnie, sporządzi spis posiadanych aktywów, a następnie przyporządkuje im dostępne mu ich wartości sprzed roku. Trochę trudniej będzie przyporządkować wartości aktualne (zwłaszcza jeśli ich ceny w ciągu roku poszły w górę w wyniku inflacji), gdyż będzie to wymagało aktualnej wyceny. W efekcie otrzyma dwa dokumenty, które po porównaniu odpowiedzą na postawione na początku pytanie. Takie potoczne i popularne podejście jest spowodowane myśleniem w kategoriach aktualnej wartości a nie w kategoriach rzeczywiście poniesionych kosztów. Wariant aktualnej wartości jest więc typowym podejściem intuicyjnym właściwym nieprofesjonalistom. Wariant rzeczywistych kosztów będzie natomiast podejściem profesjonalnym, reprezentowanym przez wykwalifikowanego księgowego.
Powyższy wstęp sygnalizuje powstające dość często konflikty na tle sporządzania dokumentów księgowych w warunkach inflacji. Zwolennikami korekty zapisów księgowych są nie tylko osoby znające sztukę księgowania ze słyszenia . Zaliczają się do nich także sami księgowi, którzy są bezsprzecznie największymi zwolennikami „konwencji” kosztu rzeczywiście poniesionego a więc kosztu historycznego. Są trzy powody, dla których adepci sztuki rachunkowości preferują koszt historyczny. Po pierwsze, jest skutkiem powszechnie znanej w rachunkowości zasady podwójnego zapisu, nierozerwalnie związanej z kosztem historycznym i będącej podstawą dwóch głównych dokumentów finansowych, takich jak bilans oraz rachunek strat i zysków. Po drugie, wzrost cen określony jako inflacja nie może być traktowany jako stan właściwy dla gospodarki. Można go określić jako stan szczególnie niepożądany i przejściowy. Uczestnicy życia gospodarczego winni więc raczej skierować swoje wysiłki i wiedzę przeciwko inflacji tzn. jak najszybciej ją zlikwidować, a nie jak się do niej przystosować. Trzecim argumentem jest przypomnienie, że koszt historyczny jest właśnie tą zasadą księgową, która najlepiej wytrzymała próbę czasu. Lepsza koncepcja jak dotychczas się nie pojawiła.
Przy ocenie przydatności poszczególnych koncepcji nie powinno się zapominać celów, jakim powinny służyć dokumenty sprawozdawcze. Nie można się zasłaniać dość często podkreślanym celem, odzwierciedlenia zapisami księgowymi rzeczywistych procesów i przepływów finansowych. Niezależnie od tego, czy weźmiemy pod uwagę tak wielkie przedsiębiorstwo jak IBM, czy niewielki klub towarzyski, każda z tych jednostek ma swych właścicieli, pracowników, klientów i zarządzających. Nie ulega wątpliwości, że każda z tych grup ma odmienne cele, związane z daną jednostką i wpływ inflacji na kształtowanie się poszczególnych celów będzie odmienny Nietrudno zauważyć, że rola księgowego staje się w tym przypadku czysto usługowa i każda grupa stara się na niego wpływać. Inny więc będzie wpływ inflacji z punktu widzenia podejmującego decyzje produkcyjne, inny z punktu widzenia pracownika, inny z punktu widzenia właściciela. Powinien więc księgowy starannie unikać jakiegokolwiek angażowania się po stronie którejkolwiek z grup (jeśli założymy, że wszystkie wymienione grupy są traktowane równorzędnie).
Zakładając, że inflacja jest zjawiskiem szkodliwym dla wszystkich (choć nie wszyscy jednakowo uświadamiają sobie jej szkodliwość), pojawienie się dość dużej inflacji zawsze wywoływało mechanizmy obronne. Motywacja do zmian w koncepcji zapisów księgowych była zawsze tym większa, im większy był wskaźnik inflacji i im dłużej inflacja trwała. Stąd też księgowy zawsze pozostawał pod presją grup, które traciły w wyniku inflacji najwięcej i nie mógł prezentować stanowiska wyłącznie zachowawczego w stosunku do konwencji kosztu historycznego, którą znał najlepiej i która — jego zdaniem — ma najmniej wad.
Pojawiły się dwie koncepcje niania zmian cen w zapisach księgowych. Pierwszą była koncepcja bieżącej siły nabywczej (currentpi power, CPP) oparta na wskaż detalicznych. Drugą tzw. kosztu go oparta na wycenie bieżącej poszczególnych składników majątku produkcyjnego, zwana także kosztem odtworzenia
Porównanie trzech
alternatywnych
metod zapisu
Porównanie to przedstawia trzy odmienne dokumenty finansowe ,sporządzone według trzech wyżej wymienionych metod :kosztu historycznego , bieżącej siły nabywczej, a więc kosztu korygowanego wskaźnikiem wzrostu cen detalicznych,
i kosztu bieżącego opartego na bieżącej wycenie poszczególnych składników . Zakładamy więc spółkę akcyjną
która rozpoczyna działalność19X1 z kapitałem 3300 mil zł, w skład którego wchodzą trzy składniki :
Maszyny i pomieszczenia 1000 mil zł
Zapasy 2000 mil zł
Gotówka 300 mil zł
—————————————–
Razem aktywa: 3 300 mil zł
Zakładamy także że dysponujemy następującymi dodatkowymi informacjami dotyczącymi powyższych aktywów :
a) Zakład produkcyjny będzie funkcjonował pięć lat i amortyzacja będzie proporcjonalna.
b) Na stanie zapasów są ich dwa rodzaje, każdy o wartości 1 000 mil zł
c) W ciągu roku, od 1 styczni! 31 grudnia 19X1 w procesie | wykorzystywany jest tylko jeden rodzaj zapasów. Płace wynoszące 500 mil zł wypłacane są ostatniego dnia roku . Tego samego dnia produkcja końcowa zakładu zostaje sprzedana za gotówkę w wysokości 2 200 mil zł i zakupiony zostaje dotychczas wykorzystany rodzaj zapasów za 1 500 mil zł.
c) Stopa inflacji mierzona wskaźnikiem wzrostu cen detalicznych wynosi 20 proc. rocznie, czyli wskaźniki cen wynoszą odpowiednio 100 — 1 stycznia i 120 — 31 grudnia.
e) Koszt odtworzenia identycznego zakładu produkcyjnego sprzed roku wyniósł 31 grudnia 2000 mil zł.
W cenie trzech wspomnianych wariantów będziemy brać pod uwagę przede wszystkim wielkość zysku powstającego w zakładzie wciągu wspomnianego roku. Zdefiniujemy ów zysk jako różnicę pomiędzy aktywami netto — 31 grudnia a aktywami netto —, 1 stycznia tego samego roku. Aktywa netto będą w tym przypadku równoznaczne z kapitałem, który określimy jako kapitał otwarcia i kapitał zamknięcia naszej jednostki produkcyjnej, plus (minus) korekta dostosowawcza wynikająca z utrzymywania danego kapitału. Jasne jest to, że korekta ta będzie miała fundamentalne znaczenie dla porównania poszczególnych metod księgowania uwzględniających wpływ zmian cen na wyniki działalności. Z tego punktu widzenia, wspomniany wcześniej ogólny wskaźnik cen będzie interesujący dla właścicieli firmy, gdyż będzie korygował wartość ich posiadłości zgodnie z ogólną tendencją wzrostu cen. Dlatego określany jest często jako koncepcja własnościowa (proprietary concept), bo chroni własność przed deprecjacją.
Druga koncepcja, oparta na wycenie bieżącej poszczególnych składników majątku produkcyjnego, jest dla odmiany określana jako koncepcja całościowa (e-ntity concept), gdyż odzwierciedla ona lepiej (niż koncepcja własnościowa) zdolności produkcyjne zaangażowanego kapitału. Oznacza to, że wszelkie korekty zapisów księgowych majątku produkcyjnego muszą odzwierciedlać jego zdolności produkcyjne jako całości.
Kierując się więc powyższymi uzasadnieniami w korygowaniu zapisów księgowych spróbujemy przedstawić wyniki roku 19X1 na podstawie posiadanych informacji. W końcu roku nasza spółka akcyjna miała więc następujące aktywa:
a) Maszyny i pomieszczenia, których wiek wynosił 1 rok, i które będą jeszcze egzystować przez cztery lata.
b) Dwa rodzaje zapasów, z których jeden został zakupiony na początku okresu sprawozdawczego a drugi w jego końcu.
c) Gotówkę w kasie wynoszącą 500 min zł reprezentującą stan kasy po przeprowadzeniu wszystkich transakcji w okresie sprawozdawczym.
Możemy więc powiedzieć, że pod koniec roku firma dysponuje aktywami fizycznymi (niepieniężnymi) obejmującymi budynki wraz z maszynami i aktywami pieniężnymi obejmującymi gotówkę w kasie. Te fakty pozostaną niezmienne niezależnie od zastosowanych potem metod korekty zapisów.
Spójrzmy teraz na wielkości zysku otrzymane w wyniku trzech metod księgowania: metody kosztu historycznego (KH), metody bieżącej siły nabywczej (BSN) i kosztu odtworzenia (KO) opartego na wycenie bieżącej poszczególnych składników majątku.
Tabela 1 pokazuje wielkości obliczane trzema powyższymi metodami, na przykładzie bilansu danej firmy, gdzie zysk otrzymujemy przez porównanie kapitału otwarcia i kapitału zamknięcia a tabela 2 pokazuje te same wielkości zysku obliczane metodą tradycyjną, poprzez odejmowanie kosztów od wpływów, czyli na przykładzie rachunku strat i zysków.
Porównanie wyników dwóch tabel pokazuje jak odmienne mogą one być, gdy stosuje się różne metody zapisu w stosunku
do tych samych operacji finansowych. W prawdzie oczekiwane były różne wyniki, jednak tak duże różnice pomiędzy nimi są zaskakujące.
W podanym przykładzie otrzymaliśmy trzy wielkości zysku jako wynik działalności założonej świeżo spółki, l tak, według zapisu metodą kosztu historycznego, spółka osiągnęła zysk wielkości 500 min zł a współczynnik rentowności kapitału spółki wynosił 15,15 procent (500/3300) i można go zinterpretować jako niezbyt wysoki, ale możliwy do zaakceptowania. Według metody bieżącej siły nabywczej, zysk wyniósł tylko 200 min zł a stopa rentowności kapitału wynosi już tylko 5.05 pro (200/3960) i jest to dość niski wskaźnik rentowności gdyż konkuruje z nim bankowa stopa procentowa.
Tabela 1. Porównanie bilansu sporządzonego trzema metodami zapisu
(1) (2) (3)
KH BSN KO
Kapitał otwarcia 3300 3300 3300
Plus korekta ——– 660(a) 2000(b)
Skorygowany kapitał otwarcia (x) 3300 3960 5300
Kapitał zamknięcia (y)reprezentowany przez
Maszyny i pomieszczenia ‚ 800 960 1600(d)
Zapasy 2500 2700(e) 3000(f)
GotówkaZysk roczny (y) – (x) 500————– 3800500 500————–4160200 500————–5100 – 200
Objaśnienia:
a) 660 = 3 300 x 20 proc. (zmiana wskaźnika cen detalicznych w odniesieniu do kapitału otwarcia)
b) 2 000 = przyrost kosztu odtworzenia maszyn i pomieszczeń przyrost kosztu odtworzenia zapasów 1000 + 1000=2000
c) 960 = 800 x 120/100
D )1 600 = 4/5 x 2 000 (tzn. pozostający jeszcze 4 lata majątektrwały z kosztem odtworzenia 2 000 min zł
(e) 2 700 = 1 000 x 120/100 + 1 500f) 3 000 = dwa rodzaje zapasów, każdy o wartości 1 500 min zł
Tabela 2. Rachunek strat i zysków otrzymany trzema metodami zapisu
(1) (2) (3)
KH BSN KO
Wpływy ze sprzedaży 2200 2200 2200
minus:
koszty surowców 1 000 1200 (g) 1 500 (h)
amortyzacja 200 240 (i) 4000)
płace ‚ 500 500 500
strata na gotówce — 60 (k) —
Zysk (strata) 500 200 (200)
Objaśnienia:
g) 1 200 = 1 000 x 120/100
h) 1 500 = koszt odtworzenia zapasów użytych do produkcji
i) 240 = 200 x 120/100
j) 400 = roczny odpis 1/5 wartości kosztu odtworzenia równego 2 000 min zł
k) 60 — spadek rzeczywistej wartości gotówki, przechowywanej w kasie, w wyniku inflacji
(300 x 20 proc. jako, że firma zachowała tylko 300 min zł w ostatnim dniu)
Trochę tabelki nie wyszły
Andrzej
Zamierzam wkrótce uruchomić internetowe, darmowe szkolenie finansowe, o czym pisałem już dziś w komentarzu do kermita01. Gdy tylko się uporam z wyborem właściwej platformy (technologii) będzie pole do zażartych dyskusji. Na razie odpowiadam więc w skrócie na dwa problemy:
1) finansowanie własnych wynalazków – kredytu hipotecznego raczej nie polecam, chyba że wynalazca może przejść na utrzymanie rodziny albo innych znajomych. Jak uczy nas historia, wielu odkrywców umierało w biedzie, a Ci którym się powiodło mieli albo duże (własne!!!) zasoby finansowe albo bogatych sponsorów.
2) z inflacją walczą banki centralne; obecnie bardziej chyba powinniśmy obawiać się deflacji, tzn. sytuacji, w której ceny spadają. Patrząc na ceny komputerów, telewizorów czy choćby szkoleń (moje szkolenie internetowe będzie darmowe, więc jest to olbrzymi czynnik deflacyjny :)). M.in. dlatego w Międzynarodowych Standardach Rachunkowości uniemożliwiono stosowanie metody LIFO, która była dobra na okres wysokiej inflacji. Ale metody wyceny zapasów i ich wpływ na wynik finansowy to odrębny temat, który na pewno poruszę w moim szkoleniu.
Porównywanie Polskiej Bankowości do Amerykańskiej jest jeszcze dużo za wczesne .U nas dopiero są próby działania na prawdziwym rynku pieniądza.
Bankowcy powiedzmy od lat 70 to mieli na przykład rządowe polecenie wymiany walut po oficjalnym kursie, a czrnorykowy był bardziej prawdziwy .Kursy różniły się 5 krotnie . No i oczywiście C można zamienić na PZPR, więc o jakimś prawdziwym banku ciężko mówić. Następnym krokiem było to że „inflacji oficjalnie nie ma”, choć naokoło szalała 600 % .
w ten sposób ogołocono z pieniędzy wszystkie Polskie przedsiębiorstwa zarówno państwowe jak i prywatne. to że trochę ogołocono prywatne osoby ( np. książeczki mieszkaniowe) to tylko mały margines tego , na ile ogołocono przedsiębiorstwa . No i później nie jakiś wydumany kredyt , tylko „inwestor strategiczny „był potrzebny .A to wszystko tylko dlatego że nasi ‚Bankowcy” po prostu kłamali ,że inflacji nie ma . No i tu C JP Morgana
jest wystarczające . Bo jak z kłamcą prowadzić jakiś normalny interes . Po prostu niemożliwe. A wystarczy umieć liczyć, i nie potrzeba kłamać . Dzisiaj niby podaje się te stopę inflacji która niby jest niska (ok. 3,5%) , ale w odniesieniu do nieruchomości , które mają stopę zwrotu 45 lat jest olbrzymia . Znowu wystarczy umieć liczyć. Ale jeszcze nikt do tej amortyzacji u na s w finansach obowiązujących jeszcze nie doszedł .
No i jeszcze jedna sprawa , o której na razie u nas nikt głośno nie mówi z „Bankowców „. Mianowicie: kadencja kredytu. W bankach np. w USA można dostać kredyt dla przedsiębiorstwa z 5 letnia kadencją. Czemu aż tak długą? . Ano dlatego , że np. od momentu podjęcia decyzji i wzięciu kredytu budowy nowego modelu samochodu , do otrzymania pierwszych wpływów z jego sprzedaży do banku mija pięć lat , bo tyle trwa projekt , budowa prototypów , przygotowanie produkcji seryjnej , produkcja samego modelu do sprzedaży . Przez ten okres ludzie pracujący przy takim projekcie muszą dostawać niezłe pensje , a i koszty części i maszyn są niemałe .Skądś te pieniądze muszą być na te cele . No właśnie z kredytu z kadencja 5 lat.
Z gruba wszystkie przedsiębiorstwa produkujące (nie tylko samochody) ale i samoloty i temu podobne bardzo skomplikowane, nowoczesne technicznie rzeczy potrzebują i mają taki model bankowości . U nas bankowość na razie polega na udzielaniu kredytu sprzedawcy pietruszki na placu. Bo naprawdę jeszcze daleko naszym bankowcom do Świata .
To wszystko się wie , jak się wie co i jak powstaje na świecie . Bo nie tylko drukarnie produkują pieniądze .Bo jeżeli tak jest to zawsze musi się to kończyć oczywiście inflacją
A u nas bardzo mało ludzi wie , co i jak naprawdę się produkuje. Ale ich już Gierek nie miał w poważaniu , tylko licencje kupował bo mu się „spieszyło do Świata.” Za to teraz nie wiem czy nasi inżynierowie są w stanie dogonić ten Świat w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości dzięki takiemu kiedyś traktowaniu ich. Bo myślę , ze pierwszy powinien być inżynier , który wie co i jak i za ile , a dopiero potem bankowiec który tylko procenty liczy .
Bo to inżynierowie na Świecie wytwarzają dochód , a nie jak u nas dochód wytwarzają banki na obligacjach Państwowych.
Pozdrawia Andrzej
ps. może jakąś prytna szkołę otworzę , albo co .
Andrzej,
A może lepiej byłoby popracować nad własnym silnikiem? Ja co prawda na samochodach znam się wystarczająco dobrze, by wiedzieć gdzie wlać benzynę – jeśli zapala mi się lampka kontrolna, albo coś szwankuje, to od razu jadę do specjalisty. Nie mnie więc oceniać, czy w Twoim silniku tkwi potencjał. Stronę masz bardzo ciekawą.
A co do bankowości – w wielu aspektach polska bankowość jest znacznie lepiej rozwinięta niż bankowość europejska czy amerykańska. Np. w bankowości transakcyjnej czy w bankowości internetowej. Na ten temat można byłoby całą książkę napisać. Powiem tylko, że naszych rodaków dziwi bardzo, że przelew w Wielkiej Brytanii zajmuje kilka dni, nie można zrobić „przelewu dowolnego” przez internet bez wizyty w oddziale, albo bez dość skomplikowanej procedury definiowania „zaufanego odbiorcy”.
W wielu aspektach jesteśmy lata świetlne przed bankami zachodnimi, mimo że w większości są one właścicielami naszych banków – tu często uczą się od nas.
I jeszcze jedna drobna uwaga. Podejrzewam, że chodziło Ci o „karencję” a nie „kadencję” kredytu.
Pozdrawiam serdecznie
„Co prawda w Polsce tak daleko nie odjechaliśmy jak np. w USA, gdzie prawdziwych bankowców zwolniono i w ich miejsce przyjęto sprzedawców FMCG”
Wydaje mi sie ze w Polsce tez powoli nastepuje zastepowanie bankowcow sprzedawcami. Przeciez cale doradztwo finansowe w Polsce to sprzedaż.
Czy ma Pan moze jakies szczegółowe dane (artykuly itd) jak to wygladalo w USA?
Jedyne co mi na razie przychodzi do głowy, to książka „Maxed Out”, gdzie o tym temacie mówią. Nie wydaje mi się, by ktoś robił badania o profilu osób zatrudnianych w bankowości – gdybyś się na coś takiego natknął, to proszę o informacje, bo może być to bardzo ciekawy temat do badań.
nic odkrywczego szczerze mówiąc..
I właśnie na tym to polega. Bankowość musi powrócić do podstaw. Co prawda w Polsce tak daleko nie odjechaliśmy jak np. w USA, gdzie prawdziwych bankowców zwolniono i w ich miejsce przyjęto sprzedawców FMCG. Nie było u nas też Structured Finance w takim zakresie w jakim dziedzina ta rozwinęła się na świecie, gdzie skrajnym przypadkiem były transakcje umożliwiające Enronowi księgowanie kredytów jako zysków przy jednoczesnym pompowaniu wartości aktywów.
Niestety w Polsce cierpimy teraz na niechęć do udzielania kredytów dla przedsiębiorstw – nawet tych całkiem dobrych – a biznes sam z siebie nie może wykorzystać okienka, które nam kryzys otworzył. Przypomnę tylko, że prawie wszystkie najlepsze firmy powstały w okresie kryzysu… Firmy powstające w okresie koniunktury nie mają zwykle „resilience”, czyli umiejętności przetrwania.
I dlatego, te „prawdy oczywiste” powinny zostać przypomniane
Witam,
no tak podstawy.Fajnie by było, jak by udało się teorię poprzeć praktycznymi przykładami. Jakie konkretnie pozycje w bilansie są ważne i kiedy, jak powinna wyglądąć analiza rynku i konkurencji ( to,że dokładnie – to każdy wie:) )
Pozdrawiam i gratuluje bloga.
O właśnie – może byś dał jakieś praktyczne przykłady
@ kermit01 – dzięki za sugestię. Zrobię to na pewno! Wczoraj wpadłem na pomysł, by zrobić darmowe, internetowe szkolenie finansowe dla wszystkich zainteresowanych.
Nie wiem czy zrobię to w oparciu o bloga, czy na jakiejś innej stronie. Najlepiej by się do tego nadawało jakieś forum, albo może jakaś platforma e-learingowa.
Zabrałem się na razie do pracy koncepcyjnej. Wkrótce poinformuję na blogu co mi z tego pomysłu się urodziło
Jestem ciekaw tego szkolenia. Jeśli chodzi o analizę sprawozdań finansowych, to nie przypuszczam, żeby można było wprowadzić coś specjalnie odkryczego (poza różnymi odmianami analizy dyskryminacyjnej stosowanej w systemach ratingowych banków). Panie Mirku czy chciałby się Pan odnieść w szkoleniu (albo nawet tu w dyskusji) bardziej szczegółowo do elementów wpływająych na ratingi klientów (i co za tym idzie klasyfikację należności w księgach banku)? Chodzi zarówno o analizę ilościową jak i jakościową. Czy posiada Pan wiedzę na temat stosowanych w polskich bankach systemach scoringowych?
Na razie od poniedziałku startuję z prostym szkoleniem finansowym dla zainteresowanych. Pomysł jest taki, by rozpocząć zabawę z finansami i dyskusję na poszczególne tematy. I tak:
poniedziałek – o zarządzaniu finansami ogólnie
wtorek – wszystko o źródłach finansowania
środa – zarządzanie poprzez wskaźniki
czwartek – ceny i koszty
piątek – decyzje inwestycyjne
A potem – jeśli będzie zainteresowanie, może jakieś bardziej specjalistyczne tematy w miarę potrzeb. Co do ratingu klientów i scoringu w polskich bankach – tu niestety obowiązuje tajemnica bankowa, albo podpisane przeze mnie klauzule poufności. Na ten temat możemy więc rozmawiać bardzo ogólnie i tylko w oparciu o informacje już opublikowane albo ogólnodostępne. Natomiast znacznie łatwiej byłoby nam podyskutować na temat scoringu w USA, bo tam dużo tajników znajduje się w domenie publicznej, szczególnie po ostatnim kryzysie bankowym. Zapraszam więc do dyskusji 🙂