W ramach przygotowań do wyjazdu usiłuję rozgryźć birmańskie pismo. Będzie mi towarzyszyć przez miesiąc, ale jakoś nie potrafię znaleźć mechanizmu, który pozwoli mi zaszufladkować cyferki i litery, by kojarzyły mi się z dźwiękami i znaczeniami.
Historia Birmy już przeczytana. Przez weekend skończyłem ponowną lekturę „Birmańskich dni” Orwella. Teraz kolej na Thant Myint U – „The River of Lost Footsteps”.
Przez miesiąc będę mógł sobie spokojnie zapomnieć o wojnach technologicznych, korporacjach, upadłościach państw i innych duperelach. Czeka mnie zupełnie inny świat – na pewno nie lepszy, ale pozwalający na nabranie perspektywy do naszej globalnej cywilizacji.
W głębi duszy jest jednak pewna obawa – Chińczycy już budują i kolonizują, w tym roku pojawiły się w stolicy pierwsze bankomaty, a komórki… Cóż, tu postęp nastąpi zapewne dopiero po zmianie reżymu. Jadę do kraju, w którym korzystanie ze Skype jest prawnie zabronione. Do którego można co prawda wwieźć telefon satelitarny, ale już legalnie – nie można z niego korzystać.
Miłego wypoczynku życzę 😉
Dzięki. Ale tylko częściowo wypoczynek, a częściowo praca.