Japoński menedżer o produktywności

The book of five ringsPewien komentarz na Facebooku przypomniał mi historię o produktywności w wykonaniu japońskiego menedżera.

Działo się to 15 lat temu, w naszym kraju nad Wisłą. Japoński koncern wchodził do Europy, a my prowadziliśmy warsztat strategiczny dla polskich menedżerów. W warsztacie uczestniczyła grupa Japończyków.

Pierwszego wieczoru, Japoński menadżer na Europę, który już od roku urzędował we Frankfurcie, przy alkoholu zaczął szkolić polskiego dyrektora koncernu. Jako, że siedziałem przy tym samym stole, przysłuchiwałem się z zainteresowaniem tej mentoringowej, nieformalnej sesji.

Japończyk: – Musisz stale kontrolować produktywność swoich podwładnych

Polak: – Ale jak to robić?

Japończyk: – To proste. Powiem Ci jak ja to robię. Codziennie rano wstaję o 5:15, biorę prysznic, jem śniadanie, by o 5:45 wyjść z domu. W ten sposób dojeżdżam do pracy unikając porannych korków. Mam też czas, by zaplanować sobie dzień, przejrzeć raporty z Tokio i porozmawiać z moimi szefami w centrali. O 8:30 wychodzę ze swojego biura, siadam przy biurku na „open space” i zapisuję sobie kto przychodzi o której godzinie. To mi pomaga w ocenie motywacji podwładnych i potem łatwiej jest mi podejmować decyzję o premiach. Patrzę też kto się spóźnia. To mi pomoże przygotować listę osób do zwolnienia, bo w Europie zatrudniamy ludzi na innych zasadach niż w Japonii.

(teraz półgodzinny wykład o rozkładzie zajęć w trakcie dnia pracy, przerywany co raz to toastami na cześć japońskiej dokładności, produktywności, dyscypliny)

Japończyk: – O 16:45 siadam ponownie z listą pracowników i odnotowuję kto wychodzi o której godzinie. Gdy już wszyscy pójdą, mogę sobie spokojnie usiąść w prywatnym biurze i napisać dzienny raport dla mojego szefa w Tokio. Wychodzę o 21:45 i w ten sposób omijam wieczorne korki, oszczędzając codziennie godzinę na dojazdach. W domu jestem o 22:15. Jem z żoną kolację, nastawiam budzik na 5:15 i o 22:45 jestem już w łóżku by się dobrze wyspać.

Polak (teraz już pod znaczącym wpływem i plątającym się językiem): – a kiedy ty masz czas na seks?

Japończyk – rano. Jeśli chce mi się seksu, to po prostu przed snem proszę żonę, by nastawiła budzik na godzinę 5:00.

15 myśli na temat “Japoński menedżer o produktywności”

    1. Dziękuję bardzo.

      I to jest dobrodziejstwo 21 wieku – działanie zespołowe, wiedza na stuknięcie klawisza i można byłoby nie wychodzić z łóżka. Ale ja idę teraz na przebieżkę po lesie 🙂

  1. Jak sobie pomyślę, że tysiące japończyków codziennie wyprówa sobie żyły, bym mógł od nich taniej talewizor kupić, który mi posłuży więcej lat, albo tańsze playStation kupić, to aż mi wino lepiej smakuje :-))

    PS. Z japończyk(ami) pracowałem bezpośrednio przez wiele lat.

    1. Sylwek, wino powinieneś chyba kupować takie, by samo z siebie smakowało… A z Japończykami pracować chyba nie jest tak źle, jeśli tylko spróbujesz zrozumieć ich kulturę i to po prostu zaakceptować. Zastanawia mnie też, co oni między sobą mówią o współpracy z Europejczykami…

      1. Nie pracuje się z nimi źle. Największy problem miałem z ich podejściem do słowa mówionego – umawiasz się, a za pięć minut w mailu coś zupełnie innego.

        To co jest ciekawostką, to ich zaufanie do władzy i ogólnie pojętego systemu. Japończyk nie przepisze złego programu (ze złą architekturą), będzie po poprawiał w nieskończoność. W Polsce ze względów chyba historycznych jest na tym polu duży sceptycyzm i odwaga do fundamentalnych zmian.

      2. Sylwek, to chyba efekt tzw. kultury ryżu… W Europie chłop śpi, a zboże mu rośnie… pole ryżowe trzeba kultywować codziennie i z uwagą na szczegół…

        Co do ich oceny Europejczyków – sam się tym zainteresowałem i w najbliższym czasie poszukam książek przygotowujących Japończyków do robienia biznesu w Europie i w USA… Już uruchomiłem swoje kontakty.

    1. Drogi Anonimie, a czy to akurat jest ważne? Równie dobrze mógł mieszkać w Berlinie albo w Bonn. Mógł też mieszkać w Londynie albo w Paryżu… W większości japońskich firm będą panować podobne standardy. Polecam lekturę książki pewnej Belgijki, która pracowała w japońskiej korporacji w Tokio. Amelie Nothomb, Fear and Trembling: A Novel.

      O ile dobrze pamiętam, to powstał również film na bazie tej książki, choć tytułu nie pomnę.

      1. Przejscie z jednego na drugie.. tzn z chaosu na model planowy.. ja sobie nie wyobrazam tak precyzyjnego planu hehe zeby nastawiac zegarek na 5:00 zeby.. hehehehe
        No ale rozne zycia sa.. 🙂

      2. chaos jest ponoć niezwykle uporządkowany i może być opisany prostym wzorem – vide Mandelbrot i fraktale… Zobacz też teorię losowych kroków – za pomocą prostego wzoru możesz wygenerować wykres, który niczym nie odróżni się od wykresu giełdowego. Problem w tym, że nasze umysły 1) nie potrafią zobaczyć logiki w chaosie i 2) nawet jeśli nam się to udaje, to nie potrafimy dopasować tej zmiennej losowej, która jest potrzebna we wzorze 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s