Jako zagorzały zwolennik wolnego rynku omijałem przez ostatnich kilka lat książki Stiglitza szerokim kręgiem.
Dwa dni temu zostałem jednak przywołany do tablicy. Postanowiłem na szybko uzupełnić braki w wiedzy. Przeczytałem jego ostatnią książkę. Dzięki Kindle mogłem stać się jej właścicielem w kilkadziesiąt sekund.
Przeczytałem uważnie.
W sumie nic nowego nie wnosi, ale…
…lektura zmusiła mnie do ponownej refleksji nad debatą wyznawców Keynsa i Hayka.
Być może powodem do tego głębszego zastanowienia była niedawno wysłuchana audycja w BBC (mp3: Hayek vs. Keynes BBC 3 sierpnia 2011). Gorąco polecam, bo w przeciwieństwie do polskich ekonomistów którzy smęcą dostojnie, tu dyskusja jest żywa i ciekawa.
A może po prostu starzeję się i zaczynają mi się zmieniać poglądy? Trochę tak jak z byłym doradcą Balcerowicza, który po wdrożeniu terapii szokowej w Polsce zaczął zajmować się problemami biedy i głodu w Afryce. Dla osób, które już nie pamiętają o kogo chodzi – doradcą tym był Jeffrey Sachs.
A może, powodem dla cieplejszego odbioru książki jest fakt, że przez ostatnią dekadę utknąłem w bankowości i zmieniła mi się przez to perspektywa oceny rzeczywistości?
Refleksja spowodowała, że odkryłem u siebie tzw. „skrzywienie zawodowe”. Przypomniało mi się, jak na przełomie 2007/2008 sam zachęcałem pewien bank do skorzystania z CDS-ów. Problem polegał na tym, że straty kredytowe były mniejsze od zabudżetowanych, a szefowa ryzyka spodziewała się kryzysu. Ubezpieczenie portfela wydawało się wtedy najbardziej sensownym rozwiązaniem. I z perspektywy banku było sensowne! Natomiast z perspektywy makroekonomicznej, zwiększało tylko ryzyko całego systemu finansowego. Jak to się skończyło widzieliśmy wszyscy w 2008 roku po upadku Lehmana.
Wracając jednak do Stigliza i do „Jazdy bez trzymanki” – jeszcze rok temu skłonny byłbym zgodzić się z Balcerowiczem, który w wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział:
„Jest dwóch Stiglitzów. Jeden to wybitny matematyczny ekonomista, który za wkład w teorię ekonomii zasłużenie dostał Nagrodę Nobla, i drugi – publicysta, którego twierdzenia nie bardzo różnią się od tez Leppera i nie są związane z jego wkładem do teorii ekonomii. Jest on bardziej szkodliwy, gdyż jego poglądy są brane na poważnie, ze względu na Nagrodę Nobla”.
Tym razem, z powodów, które opisałem powyżej, przeczytałem całą książkę z pozytywnym nastawieniem.
Przymknąłem nawet oko na jej główną wadę – „gloating”. Niestety, nie ma na to słowo żadnego polskiego odpowiednika. Słownik PWN tłumaczy to jako „triumfujący”, stara edycja papierowa tego słownika podaje wytłumaczenie „rozkoszujący się”. Najbliżej oryginału jest chyba ta definicja:
gloat
v/i Czasownik nieprzechodni (intransitive verb)
- chełpić się
(about / over (narzędnik)) - napawać się
(about / over (narzędnik))
I dla porządku, definicja angielska:
To feel or express great, often malicious, pleasure or self-satisfaction: Don’t gloat over your rival’s misfortune.
Między wierszami widać, że Stiglitz nie może nacieszyć się z tego, że wieszczony przez niego kryzys nadszedł, że rzeczywistość udowodniła jego rację. Mniejsza o to. W książce jest kilka ciekawych spostrzeżeń, które warte są głębszego zastanowienia. Jest też kilka perełek, które zapewne cytowane będą przez przyszłe pokolenia.
I teraz wniosek z lektury – na pewno Stiglitz dobrze zdiagnozował powody kryzysu 2008, ale tu Ameryki nie odkrył. Swoją książkę konkluduje pytaniem:
„Will we seize the opportunity to restore our sense of balance between the market and the state, between individualism and the community, between man and nature, between means and ends?„
Stiglitzowi wydaje się, że Obama nie podoła.
Ale przecież USA już nie jest takim mocarstwem jakim było przez 19 lat po obaleniu muru berlińskiego. Cywilizacje pojawiały się i przemijały. Państwa podlegają zapewne takim samym cyklom życia jak firmy. Być może Hayek ma rację – powinniśmy zdać się na rynek i założyć, że gospodarka sama się zbilansuje globalnie. Z drugiej strony, może rację ma Keynes – życie obecnego ekosystemu można przedłużyć poprzez odpowiednio duży zastrzyk hormonu wzrostu i witamin. Ja przynajmniej nie udaję, że znam odpowiedź na postawione przez Stiglitza pytanie.
Na skutek tej lektury załadowałem sobie na Kindle kilka innych, ciekawych książek, które będę mógł spokojnie zgłębiać w Birmie. W kraju, gdzie panuje system ekonomiczny z zupełnie innej planety.
Nie wiem, czy zachęcać Was do lektury książki. Może łatwiej wysłuchać Wam będzie streszczenia zrobione przez samego autora:
Wszak wedle badań Biblioteki Narodowej menedżerowie nie lubią czytać.
Jezu, oczom nie wierzę. Ty czytasz Stiglitza? I jeszcze przyznajesz, że wywołał u Ciebie refleksję? Koniec świata. Ania C.
Aniu, kiedyś nauczycielka rosyjskiego powiedziała mi coś takiego: „Rozumiem dlaczego nie chcesz się uczyć tego języka, ale pamiętaj – język wrogów trzeba znać”.
Jak pokręcone scenariusze pisze życie – ta nauczycielka to Izabela Sierakowska.
„Jako zagorzały zwolennik wolnego rynku..” uwielbiam takie teksty.. nie wiem czemu,ale zawsze mi sie odpala „triger” jak czytam cos o wolnym rynku.. hehe .. czasami mi sie wydaje ze zwolennicy i starzy glosiciele tak owego to calkiem odmienni ludzie… tylko zastanawiam sie kim sa dzisiejsi zwolennicy. 🙂
Starych marksistowskich szkol juz nie ma.. i rzadko jakis prezes bierze sobie na przyuczenie czeladnika tak jak to takie „blogoslawienstwo” spotkalo Balcerowicza.
@reptile – nie rozumiem, chciałbyś mnie ustrzelić?
No tak jakby.. tępie zarówno zwolleników jak i w sumie przeciwników hehe.. bo głęboko wierzę i jestem przekonany, że pomimo całej teorii o WR i przypisywanej mu wady „błędu” gdzie zawsze regulatorzy nagle go dostrzegają, a komentatorzy nazywają ich wtedy nacjonalistami socjalistami..itd. To w gruncie rzeczy ja zawsze widzę na rynku regulatorów.. i nie ważne czy są z legitymacji „państwa” czy nie.. masz firmę.. małą duża, możesz lub jesteś już regulatorem.. Ograniczają Cię jakieś prawa i reguły? Czujesz,że znika Ci wolny rynek lub wolny dostęp? Bo właśnie wtedy podnosi się głos o braku WR. To nie efekt ograniczania WR tylko konkurencji. To tak na codzień widzę z perspektywy legislacji i lobbowania. Więc czy można mówić w jakimś przypadku o braku WR lub jego ograniczeniu z takiej perspektywy kiedy ciągle działa konkurencja? Bo jeśli ktoś używa innej to dla mnie jakby wbijanie gwozdźia pantoflem i mówienie, że to jest dobra praktyka. 🙂 A często się z tym spotykam.
A tak mnie naszło hehe.. triger :>
Nie wiem, czy to dojdzie na WordPressa, bo prbuj nowej kreatywnej metody, by si nie da odci cakowicie od bloga na miesic, ale sprbuj mimo wszystko.
Generalnie, ja gboko wierzyem zawsze w laisses-fair, cho w odniesieniu do nas, jako gatunku ludzkiego, akceptowaem, e nie mona zda si na prawo dungli i jakie ograniczenia trzeba wprowadzi. Sama religia tu nie wystarczy i dlatego postay systemy pastwa prawa. Tutaj, zawsze byem zwolennikiem prawa precedensowego a nie kodyfikacji – by moe to pozostao ze studiw w Londynie. Wprowadzao to co prawda pewn niepewno co do wyniku sprawy, gdy nie byo uprzednich precedensw, ale dopki system wybierania sdziw oparty by na merytorycznych dowiadczeniach kandydatw, dopty dawao to gwarancj ewolucji systemu. Ta niestety zostaa zachwiana przez prawodawstwo europejskie i mona by sypa przykadami bezsensownych regulacji.
Wracajc teraz do ogranicze, wrc do mojej dziaki bankowej na ktrej znam si co nieco. W momencie, gdy wprowadzono ograniczenia, w bankach powstaway zespoy, ktre analizoway nowe regulacje i znajdoway legalne metody na ich obchodzenie – ot choby lokaty antybelkowe. Problem w tym, e banki przycigaj naprawd inteligentnych ludzi (sowicie ich przy tym wynagradzajc), a ci potrafi wszystko obej. Gdy jeszcze europarlamentarzyci nie pomyleli nawet o umoliwieniu handlu emisj CO2, to banki ju miay instrumenty pochodne, za pomoc ktrych taki handel chciay rozwija…
Niestety, sam daem si w takie procesy wcign i wydawao mi si to logiczne (opisaem jeden z nich we wpisie powyej – CDS)…
Weekendowa lektura zmusia mnie jednak do spojrzenia na cay rynek w szerszej perspektywie. I raz jeszcze zamierzam powrci do „Nowego paradygmatu” Sorosa (ktr to ksik skrytykowaem bardzo ostro kilka lat temu) – by moe co przeoczyem przy podwjnym czytaniu? Bd te musia sobie na nowo przemyle MM EMH – cho tu jestem na razie totalnym zwolennikiem (nadal!). Jedyne co mnie cieszy, to e wszelkie teorie tylko w sposb uomny opisuj rzeczywisto i to daje nadziej, e moe uda si wynale jak now teori… (teza – antyteza = synteza).
Czuj si delikatnie postrzelony i pozdrawiam serdecznie 🙂
Hah, ja właśnie jestem w trakcie czytamia tej książki Sorosa (dosłownie dziś ją zacząłem), więc będzie miło zobaczyć jakieś wypunktowanie tej pozycji 🙂
Post troche pokrzaczony,ale odkodowalem 🙂
W miare wzrostu konkurencji analizujacy inteligenci konkurencje i rynek konkurencji wytwarzaja nowe „abstrakty” i teorie.. w gruncie rzeczy synteza powstaje, ale tylko pomiedzy tymi, ktorzy w nia wierza.. czyli dalej rzadza marksisci hehe.. zastapili tylko materializm dialektyczny ekonofizyka 🙂
Takze R Konkurencyjny to dla mnie nie to samo co WR wg starych teoretykow i ich prob przekonywan do wszelakich slusznosci. W zwiazku z faktem, ze ograniczenia zawsze ograniczaja to zawsze chce sie je obejsc, bo po co sobie utrudniac.. no i wiadomo jak jest.
System państwa prawa.. duzo ludzi w niego uwierzylo..
barter.org.pl/ponad_chciwoscia.php
mises.pl/wp-content/uploads/2009/12/Umowa-antyspoleczna.pdf
No ale jak komu lepiej hehe. Chyba nie ma takiego uczestnika rynku, ktory nie chciałby kontrolowa konkurencji.