Przez czas jakiś nie pisałem o winie. Po prostu nie trafiłem na nic, o czym warto byłoby pisać.
Dopiero dziś w me podniebienie uderzyło pięknie bordowe wino, dobrze zrównoważone, o posmaku wiśni i jerzyny z dodatkiem leśnych owoców. Nie powiem, by było super wyjątkowe, ale po kilkunastu takich sobie butelkach, zachęciło mnie do skrobnięcia kilku słów.
Być może powodem tej kilkutygodniowej posuchy były nietrafione zakupy w Festusie?
Przyznam, że dawno nie korzystałem z tej sieci… Kiedyś była moją ulubioną i w zasadzie jedyną. Teraz przegrywa z konkurencją.
Przeglądałem dziś w internecie ich listę win i cenniki i znalazłem chyba wytłumaczenie – jeśli ktoś nie odróżnia whiskey i calvadosa od wina, to trudno chyba mówić o dobrych zakupach. Może się mylę, ale zobaczcie sami.
Nie bardzo rozumiałam o co chodzi, aż zobaczyłam „Najczęściej kupowane wina – Johnnie Walker Gold Label”. WINA???
A jak kogoś stać na 300 zeta, to raczej chyba kupi single malt, a nie blenda – mój facet mówi, że blenda nie weźmie do ust za żadne pieniądze,