Wnerwiłem się dziś na Bank Millennium – z głupiego co prawda powodu, ale to właśnie drobnostki powodują rozwody, to drobnostki mogą przelać szalę goryczy…
A jak ktoś jest zdenerwowany, to zaczyna kąsać – a więc na razie drobne uszczypnięcie, choć dość historyczne…
Jak widać na powyższym zestawieniu, Bank Millennium co roku prezentował zyski. Zgodnie z zasadą ciągłości zysk ten powinien powiększać kapitały, które po korekcie o nowe emisje i wypłacone dywidendy powinny sumować się do kwoty przedstawionej w kolejnym wierszu. Nie sumują się!
Wykazana różnica to koszty nieuwzględnione w rachunku wyników, o które pomniejszono kapitały! Jeśli teraz odejmiemy te koszty od zysku netto, to pojawi się rzeczywisty wynik finansowy!
Bank zawsze twierdził, że ma zysk, podczas gdy w rzeczywistości nie zawsze było to prawdą – choćby bardzo duża strata w 2001 r. Ciekaw jestem gdzie wtedy był nadzór bankowy? To zdaje się inna historia, o której można byłoby całą książkę napisać.
I jeszcze jedno uszczypnięcie z dnia dzisiejszego:
Po prostu pięknie ilustruje sposób traktowania klientów – w tytule „Nowe funkcjonalności bez dodatkowych opłat” a pod spodem cennik od 16 maja! Formalnie niby wszystko zgodne z prawem, ale bank i tak wie, że większość osób nie doczyta do końca tylko zauważy temat komunikatu…
Takie to … z tymi bankami : )
„Ciekaw jestem gdzie wtedy był nadzór bankowy?”
Pewnie na internecie jak SEC ;]
Reptile, to ty wierzysz, że mieli dostęp do internetu? 🙂
Kolega mi opowiadał, że w pewnym ministerstwie w owym czasie wysyłali sobie pomiędzy pokojami dokumenty przy pomocy Poczty Polskiej