Ostatnie kilka lat było bardzo dobre dla większości polskich biznesów. Kryzys 2008 roku nie uderzył nas tak ostro jak np. na Łotwie czy w Islandii. Przy lekturze nagłówków gazet wydawać by się mogło, że kryzys się już kończy i że udało się nam w Polsce prześliznąć bokiem. Niestety nie jestem pewien czy możemy być aż tak optymistycznie nastawieni.
Powodów jest wiele. Począwszy od deficytów budżetowych, poprzez sekwencyjne reakcje poszczególnych rządów, psychologię tłumu, tysiące innych przyczyn i skutków, na restrykcyjnych zmianach wprowadzanych do polityk kredytowych banków kończąc.
Wśród tych negatywnych faktów gospodarczych jest też jeden pozytywny. Prawdopodobnie zaczyna się nowa era. Rewolucja, która zmieni model biznesu jaki znamy. Niestety, ta pozytywna zmiana spowoduje, że wiele tradycyjnych biznesów wyginie jak dinozaury. Jesteśmy bowiem świadkami tworzenia się nowej ekonomii, która kiełkuje na zgliszczach przedostatniego kryzysu spowodowanego pęknięciem bańki .com i która ma szansę przyśpieszyć swój wzrost dzięki przetrzebieniu biznesowego lasu przez ostatni kryzys bankowy.
Pierwszy pojawił się offshoring. Spowodował drastyczne przyśpieszenie globalizacji i radykalną zmianę w myśleniu menedżerów wielkich korporacji. Spowodował też przyśpieszony wzrost gospodarek państw rozwijających się. Wyłapał to Tom Friedman w książce „Świat jest płaski”
Kolejne kiełki zaczęły rozkwitać w sferze techniki i technologii. Postęp w tej dziedzinie jest tak szybki, że większość z nas pozostaje w tyle. By jako tako za tym postępem nadążyć, konieczna jest radykalna zmiana w myśleniu. Zmiana na tyle głęboka, że wywołuje w nas olbrzymie opory. Wymaga bowiem również zmiany systemu wartości. Za przykład może posłużyć tu choćby zmiana podejścia do eutanazji i ostatnie wyroki sądu najwyższego w Wielkiej Brytanii. Postęp w medycynie powoduje, że w społeczeństwach wysokorozwiniętych co roku wydłuża się o kwartał oczekiwany okres dożycia. Jeśli więc przeżyję jeszcze 40 lat, to statystycznie żyć będę jeszcze dodatkowe 10. Dzięki spodziewanym postępom w naukach medycznych zaczynam mieć szanse na życie wieczne. To dość rewolucyjna zmiana w systemie wartości większości z nas.
Dorasta też pierwsze pokolenie wykształcone w dobie powszechnego internetu. Pokolenie to ma inne oczekiwania i inny poziom wiedzy. Pokolenie, które w swoim rozwoju nie potrzebuje tradycyjnych autorytetów. Zamiast tego siada przy komputerze, bądź wyciąga komórkę i zdobywa potrzebną wiedzę poprzez google, wiki i portale społecznościowe.
Patrząc na zachodzące zmiany, zaczynam czuć się jak jeden z bohaterów książeczki Spencera Johnsona „Kto ukradł mój ser?” Dodam tylko, że chcę się raczej identyfikować z tym bohaterem, który wyrusza w labirynt w poszukiwaniu nowego magazynu sera.
Większość z nas odrzuca docierające do nas komunikaty o nowej ekonomii. Społecznie zachowujemy się jak poddani w bajce Andersena „Nowe szaty cesarza”. I tak jak w tej bajce, potrzeba nieświadomego dziecka, które wykrzyknie, że król jest nagi. Sukces Google, Wikipedii, czy Skype już dawno obnażyły tradycyjnych inkumbentów, a my udajemy, że tego nie zauważamy.
Kolejne drzewo kiełkujące w marketingu zauważone zostało w książce Chrisa Andersona „Free. The Future of a Radical Price” . Zachęcam do pobrania audiobooka ze strony autora tutaj:
a ja wybieram się na popołudniową przejażdżkę rowerem