Jeszcze do wczoraj myślałem, że największym wyzwaniem na Nowy Rok będzie przebiegnięcie maratonu. Dziś już wydaje się to drobiazgiem. Nawet ostateczne rzucenie palenia 3 lata temu jest niczym, w porównaniu do tegorocznego planu. A wszystko za sprawą:
人生がときめく片づけの魔法;
Oczywiście, książki tej nie czytałem w oryginale – mam wersję angielską, a ta pnie się w tym roku w górę na liście bestsellerów New York Timesa.
Już przy spisie treści zdałem sobie sprawę, że czeka mnie totalna rewolucja. Nie wiem, czy jestem na nią gotowy.
Co prawda już od kilkunastu lat próbuję wdrożyć inną japońską technikę porządkowania i segregowania – 5S. Niestety, nie wychodzi. Może dlatego, że niewłaściwie zaczynam:
5s-seiri-seiton-seiso-seiketsu-shitsuke
W tej książce autorka zapewnia mnie, że jej metoda zadziała! Utwierdza mnie w przekonaniu, że dotychczas nikt mnie nie uczył jak sprzątać skutecznie. Muszę się poddać jej zaleceniom i zrobić to raz, a dobrze. Maraton sprzątania. Potem już tylko codzienne drobne porządki w ramach wyrobionych nawyków.
Na początek totalna rewolucja, która ma zresetować nam życie.
Najpierw trzeba wszystko wyrzucić. Kryterium selekcji jest jedno – czy dany przedmiot sprawia nam radość? Wyrzucamy rzeczy kategoriami i w odpowiedniej kolejności. Trzeba uważać, by nie zacząć od pamiątek i by nie było przy tym rodziców czy małżonków – to skazuje nas na natychmiastową porażkę. A więc, zaczynamy od wyrzucania ubrań. Najpierw układamy wszystkie ubrania na podłodze. Tu autorka także radzi zaczynać od kategorii – najpierw koszulki, koszule, swetry. Potem spodnie, garnitury, skarpetki, majtki, torby, akcesoria, ubiory sportowe i buty. Metodycznie, wykładamy na podłogę wszystkie rzeczy z danej kategorii. Potem każdą z osobna podnosimy i zadajemy sobie pytanie – czy przyniesie nam radość z dalszego posiadania? Czy będziemy to nosić z radością? Jeśli wahamy się przy odpowiedzi, to należy daną rzecz bezwzględnie wyrzucić.
OK. Co do ubrań jestem w stanie przejść przez ten proces!Potem użyteczne rady co do składania, segregowania i przechowywania garderoby. To nawet może być przyjemne po takim catharsis. Niektóre rady wywołują uśmiech na twarzy, np. Nie zwijaj skarpetek. Traktuj je z szacunkiem. Skarpetki nie mogą być przechowywane w szufladzie jak ziemniaki. Muszą odpoczywać…
Jest też nieco lekcji historii i kultury, jak choćby 衣替え czyli tradycja wymiany garderoby z zimowej na letnią – ponoć w XXI wieku zbyteczna. Autorka twierdzi, że ubrania zamknięte na pół roku w szafach jak w więzieniach marnieją. Trzeba się z nimi „komunikować” by zachowały kolory… I tu zabawa się kończy.
Kolejny rozdział jest dla mnie zabójczy. Na to nie jestem jeszcze gotowy i nie wiem jak sobie z tym poradzę. W kolejnym kroku trzeba powtórzyć wszystkie działania z książkami. Wyłożyć wszystkie na podłogę i książka po książce wziąć w ręce i zadać sobie pytanie – „Czy dotykanie tej książki sprawia mi radość?”
Uwaga – nie zadajemy pytania czy już ją przeczytaliśmy, czy ją dopiero czytać będziemy. Pytamy tylko czy jej posiadanie sprawia nam radość. Tu autorka sugeruje, by przed selekcją pogrupować książki według kategorii – fikcja, podręczniki, słowniki, książki kucharskie, itd. itp. Samo słowo selekcja kojarzy mi się z Grzesiukiem i z książką, która stoi gdzieś na półce – „5 lat kacetu”. A potem, bierzemy każdą książkę do ręki i zadajemy pytanie – czy w dotyku sprawia nam radość?
Może spróbuję, choć nie wiem, czy coś wyrzucę. Może powinienem najpierw przeczytać „The Art of Discarding”, choć wątpię, by była przetłumaczona z japońskiego.
Kolejny rozdział – wyrzucaj papiery: dokumenty, listy, notatki. Autorka każe wyrzucać wszystko. Zostawić można tylko to, co jest nam w tej chwili konieczne, co musimy przechowywać przez określony czas albo co musimy przechowywać stale (akty urodzenia, zgonu, darowizny, posiadania, itd. itp). Wszystko, co należy zachować powinno być przechowywane w jednym miejscu i nie należy pozostawiać dokumentów w różnych częściach domu.
Notatki z wykładów i materiały szkoleniowe – wedle autorki należy bezwzględnie wyrzucać. Twierdzi ona, że ich przechowywanie powoduje, że nie możemy tej wiedzy wdrożyć w życie – kto wie, może i ma w tym trochę racji? Rachunki bankowe i z kart kredytowych każe wyrzucać po miesiącu. Gwarancje każe wkładać do jednej szuflady, którą będziemy opróżniać co roku. Listy i kartki zatrzymujemy tylko jeśli sprawiają nam radość.
Coś w tym jest z papierami i dokumentami – powodują, że przywiązani jesteśmy do przeszłości i mogą ciążyć…
小物 – komono, czyli akcesoria, drobiazgi, gadżety i duperele – małe rzeczy, z którymi nie wiemy co zrobić. Znów segregujemy kategoriami, układamy na podłodze, podnosimy pojedynczo i zadajemy sobie pytanie – Czy posiadanie danej rzeczy sprawia nam radość?
Autorka sugeruje tu specyficzną kolejność, która ma nam ułatwić proces wyrzucania: płyty CD i DVD, kosmetyki, akcesoria, stare paszporty i karty kredytowe, urządzenia elektryczne i elektroniczne (kable, ładowarki, stare aparaty), sprzęt domowy (zestawy do klejenia, szycia, do pisania), leki, proszki i płyny do czyszczenia, garnki, patelnie i talerze i kategoria pozostałe. Jest też rozdział o prezentach (wyrzucać bez skrupułów), o próbkach kosmetyków (które zabieramy w podróże – wyrzucać jeśli mają więcej niż rok), o elektronice (wyrzucać pudełka i podręczniki, a potem urządzenia – postęp techniczny powoduje, że nie uda się nam ich sprzedać), o zepsutych telewizorach, radiach i żelazkach, o zapasowej pościeli dla gości, o guzikach i innych duperelach – wyrzucać bez zastanowienia.
Na koniec rzeczy pamiątkowe i zdjęcia. Autorka każe nam wyciągnąć wszystkie zdjęcia z albumów i zdjęcie po zdjęciu zadawać sobie pytanie, czy przyniesie nam radość. Ponoć 95% zdjęć można w ten sposób spokojnie wyrzucić – na to też chyba nie jestem gotowy.
Taki proces redukcji i sprzątania trzeba przeprowadzić kilkakrotnie, aż zaskoczy i aż uznamy, że mamy dokładnie tyle rzeczy ile potrzebujemy. Gdy się ten punkt przekroczy, ponoć ilość rzeczy przestaje przyrastać. Trzeba zdać się na intuicję.
W sumie, całą książkę do tego momentu można streścić w kilku zdaniach:
1) Wybieraj tylko rzeczy, które sprawiają Ci radość.
2) Wieszaj wszystkie ubrania, które będą szczęśliwsze na wieszakach.
3) Nie obawiaj się wyrzucania rzeczy zbędnych. Przyjdzie moment, gdy poczujesz ile rzeczy Ci naprawdę potrzeba.
Reszta jest o odkładaniu i przechowywaniu rzeczy we właściwych miejscach. Bałagan spowodowany jest wedle autorki jedną z dwóch przyczyn – albo odłożenie danej rzeczy jest zbyt trudne do zrobienia, albo nie wiemy jak ją zaklasyfikować i gdzie ją odłożyć.
Na razie przeleciałem resztę książki po łebkach – nie ma sensu układać, jeśli najpierw się nie wyrzuci zbędnych rzeczy. To już kupiłem. Szczególnie ciekawy może być podrozdział dla pań o codziennym opróżnianiu torebek. Są też różne dziwne rady. Najważniejsze jest chyba to o wyrzucaniu.
Przypomina mi się fragment z filmu „W chmurach” – życie jest Twoim plecakiem:
Dobre dla osób lubiących chomikować rzeczy 🙂 Wiem co kupić mamie na dzień kobiet haha. Tak czy inaczej jeśli chodzi o mnie nie pasuje mi trochę jedna rzecz: dokonywanie wyboru na podstawie tego czy daje mi to radość czy nie. Kurczę, wole myśleć według: przyda się w najbliższej przyszłości czy nie. Jeśli tak to zanotować gdzieś, a potem po ustalonym czasie sprawdzić czy nadal mi jest to potrzebne. Z porządkami jako tako problemu nie mam ale książki i różne dokumenty – owszem.
Pozdrawiam
Kryterium potencjalnej użyteczności nie jest dobre, bo założę się, że dla każdej rzeczy wygenerujesz kilka pomysłów wykorzystania, zanie jeszcze zadasz pytanie czy Ci się przyda
Najtrudniej jest wyrzucić „starą” 🙂
W domu mam problem, że zawsze jak coś wyrzucę, to piętnaście zbędnych rzeczy pojawia się magicznie na tym miejscu. W pracy problem jest ze zbędnym kodem (programami). Szefostu ciężko wytłumaczyć, że kod, za który zapłacili z własnych pieniędzy, ma ujemną wartość.
Sama kwestia 5S jest bardzo ciekawa z filozoficznego punku widzenia. Z jednej strony wyrzucanie zbędnych rzeczy jest obiektywie i bezdyskusyjnie właściwą praktyką. Z drugiej strony jest sprzeczne z naszą ewolucyjie ukształtowaną intuicją.
Wiesz, wydaje mi się, że ewolucyjnie to zagadnienie powraca do jaskiń. Gdy byliśmy tylko myśliwymi, to konieczne było podejście „lean”. Im mniej musieliśmy nosić, tym bardziej mobilni byliśmy.
Potem, gdy zaczęliśmy uprawiać i zbierać, to pojawiło się chomikowanie.
Teraz, w dobie globalizacji, gdy wszystko tak bardzo przyśpieszyło, znów musimy być mobilni jak myśliwi. Być może stąd taka presja by wszystko upraszczać.
Tylko jak ja mam wyrzucić książki po które stałem czasem kilka dni w kolejce? (lata 70-te)
Hmm, mnie nie sprawiają radości moje noże i widelce w kuchni, to samo z talerzami, przecież co chwilę są brudne i trzeba je myć – czas to to wszystko wyrzucić 😉
Była tam jakaś rada, by nie zostawiać w zlewie 🙂 Ja z tym nie mam problemu, bo wędruje od razu do zmywaka, a w szufladzie leżą sobie posegregowane.
Znacznie gorzej jest z książkami, bo czytam po kilka na raz i z reguły pracując nad jakimś projektem obstawiam się nimi na biurku tak, że trudno coś poza nimi zobaczyć. A powinienem brać po jednej i od razu odkładać. A resztę wyrzucić. ufff… z tym będzie najgorzej.
A nie lepiej wyrzucić tą, która daje takie porady? Trzeba mieć własny rozum i do minimalizmu racjonalnie podchodzić…
Wiesz, teraz coraz większa grupa ekspertów od zarządzania mówi o tym, że firmy odnoszące sukces to takie, które potrafią odrzucić wszystko to co zbędne i skoncentrować się na poprawie tego, co stanowi ich „core business”.
Niby nic nowego, ale…
Zobacz mój wzór na pieniądze… jest gdzieś tutaj na blogu. Ja czuję, że mam wiedza coraz bardziej mi ciąży w podejmowaniu decyzji… 🙂