Publikacja stress testów – refleksja

Politycy porwali się na niesłychanie trudną rzecz – chcieli uspokoić sytuację na europejskim rynku finansowym.

Jak wiadomo, nie ma nic groźniejszego dla banków, niż nagły odpływ jednego z dwóch głównych źródeł finansowania:

  1. depozytów, gdy zwykli śmiertelnicy, ustawiają się w kolejkach by w panice wycofać swoje pieniądze, nawet kosztem zerwania lokat i utraty odsetek – czyli tzw. run na bank (vide Blackrock), bądź
  2. zobowiązań wobec innych banków, gdy inne instytucje finansowe z obawy przed utratą pieniędzy przestają finansować dany bank na rynku międzybankowym i odmawiają zawierania transakcji (vide Bear Stearns, Lehman).

W trakcie ostatniego kryzysu udało się uniknąć paniki wśród osób fizycznych (za wyjątkiem Blackrock), natomiast zamarły rynek międzybankowy zastąpiony został interwencjami banków centralnych. Na te, w obecnej sytuacji ekonomicznej, banki centralne i rządy państw europejskich nie bardzo mogą sobie pozwolić.

Politykom wydawało się, że publikacja wyników stress testów uspokoi rynki i przywróci zaufanie do banków.

Jeśli nawet mieli rację w odniesieniu do osób fizycznych, to wydaje się, że w odniesieniu do analityków bankowych srodze się pomylili. Chyba, że cel publikacji wyników był zgoła inny…

Z dobrze poinformowanego źródła usłyszałem wczoraj, że pozytywny wynik europejskich stress testów potrzebny był Chinom jako podkładka do uruchomienia dużych inwestycji w Eurozonie… 授权

Wydaje się to tak naciągane, że aż może być prawdziwe

4 myśli na temat “Publikacja stress testów – refleksja”

  1. Cyt: „natomiast zamarły rynek międzybankowy zastąpiony został interwencjami banków centralnych. Na te, w obecnej sytuacji ekonomicznej, banki centralne i rządy państw europejskich nie bardzo mogą sobie pozwolić.”

    Dlaczego nie mogą?

    1. A choćby dlatego i dlatego, że to niepolityczne i dlatego, że pieniędzy nie można ot tak sobie drukować, a rządy europejskie zobowiązały się do ograniczania deficytów. Trudno także nie wspomnieć, że europejskie PKB nie rośnie tak jak przed 2008 i nie można w nieskończoność „uciekać do przodu”…

      1. Rozumiem, czyli chodzi Ci o to że nie będą chciały. Bo że będą mogły to jak rozumiem jesteśmy zgodni. W skali mikro nie wszystkie będą mogły, ale w skali globalnej zawsze mogą.

        Ja bym stawiał na to że jednak po raz kolejny zdecydowałyby się na interwencję. Może w trochę bardziej „wychowawczy” sposób, tzn. nie ratujemy wszystkiego tylko końcówkę peletonu bankrutujemy, aby wreszcie się w zarządach zaczęli trochę bać.

        I ja bym za tym optował bo dla mnie crash zaufania z powodu dewaluacji waluty jest nieco lepszy niż crash zaufania z powodu zniknięcia depozytów z banków. W pierwszym wariancie wszyscy na siłę kupują i inwestują aby pozbywać się gotówki. W drugim odwrotnie, nikt nigdzie gotówki nie oddaje, ludzie boją się konta zakładać. No chyba to drugie jest dużo gorsze.

      2. Maćku, masz absolutną rację – rządy wszystko mogą zrobić, tak jak USA wypowiedziało wymienialność dolara na złoto w 1971 roku – nawet bez zgody innych państw, jeśli mają „muscle”

        Ale teraz raczej chcą za wszelką cenę uniknąć interwencji. Co gorsze, politycy chcą przejąć większą kontrolę nad bankami i systemem finansowym mimo, że się na tym zupełnie nie znają. Jedyna nadzieja w „the gift of the gab”, czyli że uda im się nas przekonać, że wsztstko jest O.K.

        Co do inflacji/deflacji – wahadło raz wprawione w ruch będzie sobie samo oscylować aż stanie… problem w tym, że politycy co raz to przykładają siły, by utrzymać ruch w jednym kierunku i to jest, niestety, groźne – proste prawa fizyki…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s