Dzisiejsza debata pomiędzy Jean-Pierre Rothem i Krzysztofem Michalskim, moderowana przez księdza Krzysztofa i Leszka Balcerowicza w zasadzie debatą nie była. I to nie z winy moderatorów, choć starali się jak mogli, zadając bardzo celne pytania.
W mojej subiektywnej ocenie zawinił szwajcarski bankier! Nic ciekawego do dyskusji nie wniósł, a jego bajka o wspaniałej Szwajcarii, w żaden sposób nie pasowała mi do tematu debaty. Na plakacie w tle dobro współistniało z bytem – w jednym słowie skontrastowane czcionką, a duch, symbolizowany przez białego gołębia, z pieniędzmi zilustrowanymi niby polskimi monetami, a jednak w domyśle ze srebrnikami.
Nie bardzo zrozumiałem w jaki sposób Roth dokonał przeskoku myślowego pomiędzy duchem (Spirit), którego nie lubi, a sprytem (Cleverness) i jaki miał cel w tym przeskoku. Czy słowo „duch” jest dla niego semantycznie puste?. Wedle zapowiedzi, miał mówić o dobrobycie biorącym się z mądrości, jednak słowo „Cleverness” to nie to samo co „Wisdom”. Komunikat jaki odebrałem z jego wystąpienia – w Szwajcarii panuje dobrobyt, bo Szwajcarzy są bardzo sprytni – jest spójny z moim doświadczeniem (i przeświadczeniem). Mówił co prawda również o edukacji, o różnorodności (językowej, kulturowej i religijnej), o otwarciu granic dla cudzoziemców z Unii Europejskiej, wspomniał też „polskiego hydraulika” – ale w pamięci pozostał mi ten spryt.
Jak mawiają: Pecunia non olet, ale jakiś smród chyba mu pozostał pod nosem, bo unikał sedna debaty jak ognia. A może to po prostu taka cecha centralnego bankiera – mówić tak, by nic nie powiedzieć?
W jego wypadku nie była to chyba bankowa dyplomacja. Szczególnie uwidoczniło się to w jego odpowiedzi na pytanie księdza Krzysztofa. Pytanie jakby poruszyło gdzieś w jego duszy poczucie winy, jakby nieświadome przyznanie się do własnej niekompetencji. Zamiast na nie odpowiedzieć, zaczął mówić o wynagrodzeniach sportowców (Federer i Kaká), które są równie wysokie(Sic!) jak wynagrodzenia bankierów, a społeczeństwo ich nie kwestionuje. W jego ocenie, ta społeczna akceptacja wynika z bezpośredniego powiązania wynagrodzenia z wynikami (tu wykazał całkowite niezrozumienie struktury wynagrodzenia sportowców), w odróżnieniu od bankierów których kosmiczne wynagrodzenia wypłacane są niezależnie od tego, czy bank ma super wynik czy olbrzymią stratę. Po tej odpowiedzi ksiądz Niedałtowski niepotrzebnie się mitygował i przepraszał. To nie pytanie było błędne, ale zrozumienie indagowanego.
Cóż, może niegościnny jestem dla gościa ze Szwajcarii? Mea culpa – niech ten wpis będzie takim wyznaniem, ale Monsieur Roth w żaden sposób nie przypadł mi do gustu.
Nad wystąpieniem Krzysztofa Michalskiego nie będę się rozwodził, bo jak to z wystąpieniami filozofów, trzeba się na nich przespać, trzeba do nich dorosnąć. Jak to mawiają Anglicy, to jedno z takich wystąpień co „grows on you”. Uwiódł mnie taką pewną nieporadnością wypowiedzi, wynikającą z natłoku myśli i słów, w które chciałby swe przemyślenia ubrać. Słowo „nieporadność” jest przy tym jak najbardziej nie na miejscu, bo wypowiedź była jak najbardziej poradna. Nawet odpowiedź, że jako zawodowiec-filozof za darmo na pytanie nie odpowie – była w kontekście debaty strzałem w dziesiątkę. Cóż, Pan profesor zmusił mnie do rozmyślań! Aż się nie mogę doczekać jutrzejszej debaty, gdzie do Michalskiego i Balcerowicza dołączą Czapiński i Burszta – to dopiero będzie uczta, moderowana przez Bralczyka i Wierzyńskiego.