Przed chwilą prezydent Obama w towarzystwie Paula Volckera, Billa Donaldsona i kilku jeszcze innych ważnych osób ogłosił propozycję dwóch nowych reform, którymi rozpoczyna wojnę z Wall Street i z amerykańskimi bankami. Reformy, które prezydent nazwał Reformami Volckera mają:
1) ograniczyć zakres działalności banków
2) ograniczyć wielkość banków
Nowe propozycje prezydenta mają wzmocnić pakiet reform systemu finansowego, który procedowany jest obecnie w Kongresie USA.
Prezydent rozpoczął swoje przemówienie od wyjaśnienia dlaczego ratowano banki. Powiedział, że zrobiono to, by uniknąć drugiej wielkiej depresji. Pomimo ratowania banków miliony Amerykanów straciło pracę. Według prezydenta, system bankowy jest silniejszy niż przed rokiem, ale nadal działa w taki sam sposób, w jaki doprowadził do kryzysu. Delikatnie mówiąc, prezydent był wkurzony.
Co więc zamierza zrobić?
1. Ograniczyć zakres dozwolonej działalności – Żaden bank, ani instytucja finansowa posiadająca w swojej strukturze bank, nie będzie mógł posiadać, inwestować w, ani sponsorować funduszy hedgingowych i funduszy private equity. Nie będzie mógł też dokonywać transakcji inwestycyjnych we własnym imieniu i bez związku ze zleceniami klientów (tzw. Proprietary Trading)
2. Ograniczyć wielkość banków – proponuje się wprowadzenie limitów wyrażonych udziałem w rynku oraz dynamiką wzrostu, by ograniczyć konsolidację sektora finansowego.
Szczegóły proponowanych regulacji mamy poznać wkrótce, a jak wiadomo „diabeł tkwi w szczegółach”. Rynek zareagował dość szybko. W trakcie przemówienia indeks DJI stracił około 2%. Nic dziwnego, wojna wypowiedziana przez prezydenta bankom odbije się rykoszetem na przedsiębiorstwach i to nie tylko amerykańskich. Ucierpią wyniki banków, dopiero co podreperowane spekulacją na własny rachunek. By temu przeciwdziałać, banki zwiększą na pewno spready – ucierpią więc i ci, którzy deponują pieniądze na lokatach i ci, którzy korzystają z kredytu.
A dlaczego o tym piszę? Jak ma się wojna Obamy z amerykańskimi bankami do sytuacji w Polsce?
W dobie globalizacji świat stał się płaski i to co dzieje się w Ameryce ma natychmiastowy wpływ na to co dzieje się w Europie. W Polsce najszybciej odczuje to BHW. Ale odczuje to także GPW, a poprzez giełdę fundusze inwestycyjne, OFE, firmy i inwestorzy indywidualny. Odczuje to także Skarb Państwa, bo obligacje skarbowe stanowiły łakomy kąsek w domenie określanej jako proprietary trading. Teraz banki amerykańskie nie będą mogły nabywać naszych obligacji na własny rachunek. Wreszcie, i to chyba jest najbardziej istotne dla polskiej gospodarki, odczują to przedsiębiorcy poprzez ograniczenie dopływu środków do funduszy private equity. Wyschnie znaczące źródło finansowania.
A wracając do tematu wielkiej depresji – obecne działanie przypomina mi trochę Glass–Steagall Act z 1933 roku (Volcker jest zresztą wielkim orędownikiem przywrócenia tej regulacji). Co działo się po jej wprowadzeniu wszyscy wiemy. Ale jakoś zapominamy tą lekcję z historii.
Timothy Geithner przestrzegał prezydenta przed walką z bankami. Nie był też obecny w trakcie ogłoszenia nowych regulacji i jest to równie ważna informacja do przeanalizowania. Ilość zmiennych, które trzeba będzie uwzględnić w analizie scenariuszy wzrosła, a sektor finansowy czeka trudny rok (w najbardziej optymistycznych analizach).
I wreszcie najciekawsze pytanie – dlaczego Obama wybrał się na wojnę?
Powody mogą być trzy:
- Prezydent wkurzył się, że średnie wynagrodzenie w Goldmanie wyniosło w 2009 roku ponad pół miliona USD na pracownika. Zdenerwowało go, że wielu bankowców zarabia znacznie więcej niż prezydent USA.
- Walka z bankami to po prostu akcja dezinformacyjna – chodzi o to, by odwrócić zainteresowanie przeciętnych, kiepsko wykształconych Amerykanów od innych obszarów (np. Medicare)
- Jest to próba poprawienia spadających słupków popularności
Ale możliwy jest też scenariusz, w którym powody tego działania są całkiem inne i poznamy je dopiero z pamiętników głównych aktorów za kilka lat.