Dziś około godziny 10:00 rano otrzymałem ostatniego maila. Pomyślałem sobie, że pewnie siadł mi serwer. Straciłem pół dnia by wszystko posprawdzać. Jeden serwer, drugi serwer, router, switche, by wpaść w końcu na pomysł wykonania telefonu na błękitną linię. W kilka minut mój problem został rozwiązany… Okazuje się, że mają jakąś krytyczną awarię, z którą nie mogą sobie poradzić. Problem nie jest więc mój, tylko ich. Szkoda tylko, że nie umieścili informacji o awarii na swojej stronie. Zaoszczędziłoby to kilka godzin mojego czasu…
Raz jeszcze dostałem nauczkę, że nigdy nie można polegać na pojedynczym dostawcy. Pora pomyśleć o szybkiej dywersyfikacji i o przeniesieniu „secondary name server” poza sieć TPSA… A swoją drogą – praktyka czyni mistrza. Znów dziś nauczyłem się czegoś o administrowaniu serwerem…