Dostępne są już wyniki badań prowadzonych co dwa lata wśród bankowców przez PwC i CSFI (Centre for the Study of Financial Innovation – Centrum Studiów nad Innowacją Finansową). W tym roku, w badaniu uczestniczyło 700 osób z 58 krajów – w większości członkowie zarządów banków i instytucji nadzorczych.
W tym roku bankowcy boją się najbardziej:
W zasadzie trudno się dziwić takiej kolejności. Choć sobiście zostawiłbym naciski polityków na pierwszym miejscu, po takiej hierarchii czynników ryzyka mogę wnioskować, że lobbyści zrobili swoje i bankowcy odłożyli to potencjalne zmartwienie ad acta. Teraz boją się przede wszystkim o strefę euro, o stan gospodarki w USA i w Chinach, a co za tym idzie o zdolność kredytobiorców do terminowej spłaty kredytów. Napływające doniesienia o obniżaniu ratingów państw, banków i przedsiębiorstw wydają się tylko potwierdzać, że gospodarka jest w znacznie gorszym stanie niż dane Eurostatu i lokalnych urzędów statystycznych. Dodajmy do tego rosnące spready na CDS-ach i zobaczymy jak rośnie ryzyko kredytowe.
Przy obecnych powiązaniach w systemie bankowym, wystarczy jedna większa upadłość, by cały system dostał zadyszki. Skutki widzieliśmy po Lehmanie. Dlatego tak ważne jest ratowanie Grecji. Problem w tym, że Grecja jeszcze nie jest jeszcze uratowana. W zasadzie tegoroczna redukcja zadłużenia była tylko grą na zwłokę, a z rzuconej Grecji dziurawej kamizelki ratunkowej powietrze uchodzi coraz szybciej. Używając tej metafory, dziurawy jest też europejski statek, który prowadzi akcję ratunkową. Załoga, zamiast podjąć działania, zamknęła się w oficerskiej mesie i debatuje co zrobić – czy najpierw wciągnąć Grecję na pokład, czy może najpierw załatać dziury w poszyciu, a potem dopiero ratować. Statek w dryfie, a załoga zajęta sporami nie zauważa, że pompy zęzowe nie wyrabiają.
Nadmierna regulacja zapewne pojawi się na pierwszym miejscu za dwa lata, gdy banki będą musiały stosować Bazyleę III, dyrektywy UE (CRD IV) i nowe regulacje z USA (wszystkie bardzo skomplikowane i częściowo wykluczające się nawzajem).
Braki w kapitałach idą w biliony – w kwietniu BIS oszacował, że gdyby wymogi kapitałowe (Bazylea III) zaczęły obowiązywać od bieżącego roku, to tylko największym bankom brakowałoby kapitału na kwotę ponad 600 miliardów dolarów.
Pewne jest, że banki nie wygenerują w tym roku zysków wystarczających na uzupełnienie kapitałów. Pewne jest także, że nie będzie chętnych do nabywania akcji w bankach. Jeśli kapitału nie uda się uzupełnić, to czeka nas tylko jedno działanie w ostatnim kwartale – redukcja aktywów (czytaj: wypowiadanie kredytów, zaostrzanie polityki kredytowej, sprzedaż portfeli do instytucji niebankowych, nowe instrumenty pochodne obniżające wagi ryzyka portfeli i kilka innych potencjalnych innowacji w celu spełnienia wymogów formalnych). Z tego też powodu Bank Millennium i BRE Bank wystawione zostały na sprzedaż przez banki-matki.
Analizując sytuację w globalnej bankowości, możemy podsumować, że żaden ze scenariuszy nie zapowiada się optymistycznie.
Wyniki badania z 2010 roku streszczone są tutaj.
Dla tych, którzy chcą zapoznać się z pełnym raportem, dostępny jest w pdf na stronie PwC – Banking Banana Skins 2012 (by pobrać ctrl+prawy klawisz myszy)
BRE jest na sprzedaż?