Zmiana szefa Microsoftu?

.
Czas na Steva Ballmera

Reuters donosi dziś, że David Einhorn, jeden z najbardziej wpływowych inwestorów domaga się ustąpienia Steva Ballmera, zarzucając mu, że zarządzana przez niego firma utknęła w przeszłości.

Jego ciągła obecność jest największą barierą przed wzrostem ceny akcji” – powiedział o Ballmerze. 

O Ballmerze pisałem już niejednokrotnie na blogu, więc nie będę się powtarzał. Dla mnie największym sygnałem wczesnego ostrzegania (SWO) była decyzja Ballmera o sprzedaży akcji Microsoftu i publiczne uzasadnienie – powiedział, że chce zdywersyfikować swój portfel inwestycyjny!

Cóż to za prezes, który nie wierzy, że akcje zarządzanej przez niego firmy będą rosnąć na giełdzie.Przecież to najgorszy komunikat, jaki może wysłać inwestorom. Komunikuje, że nie wierzy w rozwój swojej firmy. Dość już o nim. Klikając na zdjęcie, możecie przeczytać artykuł u źródła. Ja chciałbym skoncentrować się na czymś innym.

W podobnej do Microsoftu sytuacji jest wiele firm – dużych i małych. Zarządzający nimi menedżerowie nie potrafią sobie poradzić ze zmieniającą się rzeczywistością i przez cały czas próbują stosować „sprawdzone” rozwiązania, które kiedyś przyniosły im sukces. Świat jednak poszedł naprzód. Klienci zmienili swoje przyzwyczajenia i preferencje, rozwój technologii wymusił zupełnie nowe rozwiązania – słowem, stare procedury nie dadzą spodziewanych efektów. Trzeba w firmie zrobić rewolucję, stworzyć nową strategię, być może zatrudnić zupełnie nowych ludzi.

Tak jak model biznesowy Microsoftu nie zapewni dalszego wzrostu – co najwyżej da względną stagnację i dogorywanie, tak i modele biznesowe polskich firm, które generowały sukces w latach 90-tych ub. wieku, dziś już skazane są na porażkę. Niezależnie od branży! Firmy te uparcie lgną do swoich modelów, redukują koszty, zwalniają pracowników i próbują delikatnie odświeżyć opakowanie. To niestety już nie wystarczy. Może co najwyżej przedłużyć okres wegetacji na śmiertelnym łożu.

Z uwagą śledzę ostatnio kampanię PKO BP z Szymonem Majewskim. Mam nadzieję, że za reklamą pójdą też zmiany kultury korporacyjnej, produktów i usług i że bankowi uda się zrozumieć i przyciągnąć klientów mBanku (bo taki chyba jest cel kampanii). Tylko czy klienci przyciągnięci reklamą i rachunkiem za ZERO znajdą też równie przyjazną usługę, komunikację marketingową i produkt lepszy od tego, do którego są przyzwyczajeni? Czy też kampania się zakończy, botoks przestanie działać i wtedy zobaczą wszystkie zmarszczki i przejdą do innych banków?

A teraz gonię na spotkania!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s