„Gdy uczeń jest gotowy, nauczyciel pojawi się„ – to buddyjskie przysłowie ponownie zaczęło mnie dziś prześladować.
„Trzeba umieć odczytywać znaki” – przypomniała mi się myśl z Alchemika. Ostatni raz czytałem tę książkę jakieś dwadzieścia lat temu. Zacząłem jej szukać, bo odczułem konieczność ponownej lektury… Jak na złość, Alchemik schował się gdzieś w domowej bibliotece.
Zamiast się złościć, postanowiłem skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji. Dziękuję Amazonie i dzięki ci Kindle! Minutę później stałem się właścicielem wersji elektronicznej. Byłem gotów na kolejną lekcję, a nauczyciel znajdował się w Alchemiku. Trzeba działać. „Maktub”.
Od razu też poczułem się jak chłopiec w sklepie z kryształami, czy jak Mały Książę ze znacznie wcześniejszej lektury.
Życie było dla mnie dobre do tej chwili. Na tyle dobre, że zapomniałem o młodzieńczych marzeniach. Parafrazując Coehlo, nauczyłem się paść owce i sprzedawać kryształy, a że trzeba teraz doglądać owiec albo pilnować sklepu – rozum wytłumił serce.
Zastanawiające, że z setek milionów ludzi, którzy Alchemika przeczytali, tylko nieliczni podążają za swoim snem. Większość odkłada książkę, zapomina o niej i zajmuje się codziennością. Nazywają się realistami.
Przypomniała mi się też pewna prezentacja z ostatnich Kolosów. „Marzenia trzeba zamieniać na cele i je realizować”.
Gdy przygotowywałem materiały na szkolenie przyszła mi także inna myśl – przy metodologii czterech filarów zdałem sobie sprawę, że Alchemik może być też i podręcznikiem do oceny ryzyka. Muszę przyznać, że to wielka sztuka napisać małą książeczkę, która w swej prostocie zawiera tyle treści.