Dzisiejszy dzień będzie zmarnowany – jadę na szkolenie do Lublina i, jak uczy doświadczenie, spędzę tyle samo czasu na drodze Gdańsk-Warszawa jak i na drodze Warszawa-Lublin. Jest to o tyle frustrujące, że oprócz kiepskich warunków drogowych, będę prawdopodobnie myślał ile traci nasza gospodarka poprzez brak inwestycji w infrastrukturę drogową.
I to nie tylko z tytułu utraconych korzyści (stracony czas), ale przede wszystkim z braku pieniędzy zarobionych przez firmy budowlane i ich pracowników, które to zostałyby przeznaczone na konsumpcję i dalej pobudzały wzrost gospodarczy.
Jeżdżąc po polskich drogach gotów jestem prawie zmienić swoje ekonomiczne wyznanie. 🙂
Będę się też frustrował tym, że nie mam alternatywy dla samochodu – pociąg jedzie jeszcze dłużej, a połączeń lotniczych brak. Doprawdy, dziwny to paradoks, gdy taniej, łatwiej i szybciej jest dotrzeć z Gdańska do Londynu niż z Gdańska do Lublina
A teraz korekta!
Przeczytałem raz jeszcze swój wczorajszy post o pozytywnych afirmacjach. Wczorajszy dzień rzeczywiście minął mi wspaniale i produktywnie. Sam się dziwię ile rzeczy – bieżących i zaległych – udało mi się zrobić. Na pełnym luzie i z przyjemnością.
Dlatego więc zanim wyjadę do Lublina kilka pozytywnych afirmacji:
- pogoda jest w sam raz do jazdy
- nie ma ruchu na drogach – sobotni kierowcy nie wyjeżdżają, bo się boją
- w samochodzie posłucham ciekawego audiobooka
- odkąd stosuję strategię jazdy Jacka – nie za szybko, ale z dużą średnią prędkością, nie straszne mi mobilne patrole, kamery i radary
- fajnie móc się przemieszczać
I w drogę. 🙂
Co prawda nie będę mógł tak poszaleć jak na filmie poniżej…
… ani tak jak tu:
… ale przecież jadę do pracy! 🙂
Strategia pozytywnych afirmacji zadziałała. Dojechałem do Lublina w 6 godzin, jechało się bardzo przyjemnie, nie było korków na drodze, audiobook był rewelacyjny – nawet udało mi się od razu znaleźć odśnieżone miejsce na zatłoczonym parkingu. Słowem działa!
Strategia pozytywnych afirmacji zadziałała też w drodze powrotnej 🙂