Zauważyłem dziś dwie rzeczy, które budzą mój kreatywny niepokój w jednym z obszarów moich zawodowych zainteresowań – w polityce cenowej. Oba przykłady dotyczą amazon.com. Pierwszy jest prawdopodobnie skutkiem decyzji podjętej w oparciu o Big Data i algorytmy przewidujące nasze zachowania. Drugi sprawia mi pewien kłopot, bo wydaje się bez żadnego logicznego uzasadnienia. Chodzi o ceny książek akademickich (vide ilustracja powyżej). Uzasadnienia mogę się tylko domyślać – chodzi zapewne o politykę koszt+, przy pełnym budżetowaniu kosztów i spadających nakładach. W kontekście strategicznym i w odniesieniu do rynku docelowego – to uzasadnienie wydaje się tracić całkowicie logikę. Bez szczegółowego dopytania wydawców chyba jednak się nie obejdzie, choć i tu nie wiem, czy uzyskam szczere odpowiedzi.
Wracając do pierwszej obserwacji – to nowa usługa amazon.com – kindle unlimited. Niestety niedostępna jeszcze w Polsce.
Za 10 dolarów miesięcznie otrzymamy dostęp do nieskończonej ilości książek i audiobooków. Świadomie użyłem słowa „nieskończonej”, choć udostępnionych zostanie „tylko” 600 tysięcy książek, bo nawet, gdybyśmy czytali po jednej książce dziennie, to nie będziemy w stanie wszystkich przeczytać do końca życia.
Wydaje się, że przy takiej cenie kindle unlimited ma duże szanse powodzenia jako usługa masowa. Dla mnie, jako klienta, jest to bardzo atrakcyjna wiadomość – pozwoli mi zaoszczędzić! Przy obecnych cenach książek nawet znacznie! Jednocześnie usługa oferuje mi dostęp do praktycznie nieskończonej biblioteki w dowolnym miejscu na Ziemi. W moim indywidualnym przypadku, może to mieć znaczący wpływ na przyszłą decyzję lifestyle choice – szczególnie co do lokalizacji.
Teraz jednak próbuję rozgryźć konsekwencje wprowadzenia nowej usługi w kontekście polityki cenowej i decyzji strategicznych. Pytania, które sobie teraz stawiam i na które będę usiłował znaleźć odpowiedzi to:
1. Usługa biblioteczna Amazona będzie stanowić naturalny substytut dla zakupu książek na kindle – czy nie nastąpi kanibalizacja przychodów z tego tytułu? To wszak usługa z charakteru „disruptive innovation„.
2. Amazon zarabia jako pośrednik – obecnie tylko prowizję od sprzedanych egzemplarzy. W nowej usłudze będzie zarabiał miesięczny abonament. Jeśli dobrze zrozumiałem zasady wdrożenia tej usługi, będą kupować prawo do książki tylko w momencie, gdy czytelnik przeczyta więcej niż 1/3 treści. Ewentualny kanibalizm sprzedaży książek na kindle dotknie tylko wydawców – jak zareagują z polityką cenową? Czy zobaczymy zjawisko podobne do książek dla studentów?
3. Jak ta usługa wpłynie na nasze zachowania jako klientów? Czy będziemy czytać więcej? Czy odejdziemy zupełnie od książek? A może nie wpłynie to na nasze nawyki czytelnicze?
4. Jak analizy Big Data wpływają na zmianę polityki cenowej? Czy decyzje cenowe producentów są racjonalne? Co nas czeka w tym obszarze w przyszłości?
5. Big Data, czy lepsze zrozumienie mechanizmów psychologicznych i socjologicznych? To pierwsze zakłada niewiedzę w odniesieniu do pytania dlaczego? Jeśli będziemy chcieli stosować cenotwórstwo o oparciu o drugie, bardziej naukowe podejście, to rodzi się pytanie, czy aby na pewno rozumiemy lepiej te mechanizmy?
I takich pytań rodzi się jeszcze wiele. Przypomina mi się rok 1992, gdy projektowaliśmy moduł 2 studium zarządzania finansami. Wtedy zarządzanie polityką cenową wydawało się znacznie prostsze i jeśli dobrze pamiętam, materiały nie zajmowały więcej niż 10 stron A4. Dziś można pisać całe książki w tym zakresie, a i tak wiele obszarów pozostanie owianych tajemnicą niewiedzy. W programie podyplomowego studium zarządzania finansami przedsiębiorstw sprzed 20 lat cenom poświęciliśmy tylko 1,5 godziny zajęć. Reszta modułu prowadzona była z perspektywy księgowej.
Czyli wygląda, że KindleUnlimited przyjęło model telewizji kablowej. Dodajmy, model, którego fundament zaczyna się walić, za sprawą AppleTV i innych podobnych serwisów. Co do praw autorskich, masz całkowitą rację w kontekście życia prywatnego. Prywatnie, wolę sam poszperać i znaleźć właściwą informację w strefie publicznej. W kontekście profesjonalnym, sytuacja nie jest jednoznaczna. Ile czasu pracownik będzie szukał darmowej informacji ? Ile opłaca mi się zapłacić, by ten czas skrócić ? Tutaj może być pole do popisu dla firm zajmujących się profesjonalną informacją (Springer, Elsevier). Tutaj jest też pole do popisu dla sektora edukacyjnego – nauczyć ludzi wyszukiwać i sortować informację. Niestety w tym kontekście „Ferdydurkę” staje się bardziej aktualna niż gdy była napisana.
Cześć,
„Taka jest Wola Boża” zostało zastąpione „Tak Wychodzi z Big-Data” 🙂
A na poważnie. W ofercie Amazona jest jedna niepokojąca rzecz, która może być rozwiązaniem zagadki. Razem z kontem KindleUnlimited osobnik dostaje też konto na Audible. Zastanawiam się, po co człowiekowi, który ma „dostęp do niezliczonej liczby książek i audiobooków” jeszcze konto dające dwie książki audio miesięcznie za 15 buksów ? Dodam, że konto na Audible mam od 2005 roku, jeszcze zanim Amazon ich kupił.
Zastanawiam się, czy Amazon nie zrobił starego numeru, jaki robią kablówki – za pięć dych masz dostęp do niezliczonej liczby kanałów, ale jak byś chciał coś sensowenego obejrzeć, to i tak musisz dodatkowo zapłacić.
Jeżeli to będzie prawdziwy flat-rate bez haków, i bez oskalpowania wydawców, to będzie super. W zasadzie za dyche można już mieć flat-rate na filmy (Watchever), muzykę (Spotify) teraz będzie na książki.
Wiesz, ja z audible zrezygnowałem jakiś czas temu – nie byłem w stanie wysłuchać wszystkich audiobooków nabytych w ramach ‚flat fee’. Jeśli mnie pamięć nie myli, mam jeszcze kilkaset godzin słuchania. W ramach Amazon Unlimited ma być kilka tysięcy tytułów, teraz jest ponoć 2 tys. ze 150 tys. Zadziwiło mnie, że w ramach Kindle Unlimited nie ma wszystkich książek, a w szczególności bestsellerów NYT – te trzeba będzie kupować osobno, albo czekać aż zostaną udostępnione.
Z drugiej strony rozrastają się darmowe repozytoria – od projektu Gutenberga poprzez Google Books, Wikisource i całą gamę innych, lokalnych i globalnych projektów…
Tak na marginesie, uderzyło mnie niedawno, a w zasadzie uderza mnie już od jakiegoś czasu, że zapewne wkrótce znikną prawa autorskie i jest ku temu cała gama powodów. Najsilniejsze chyba to
1) ekonomiczne – po co płacić za czyjeś słowa, jeśli toniemy w zalewie darmowych słów, w których i tak już nam trudno się połapać (darmowe repozytoria o coraz wyższej jakości dokumentów)
2) technologiczne – postęp w niektórych dziedzinach jest tak szybki, że trudno jest rościć sobie prawa do czegoś, co się już zdezaktualizowało, albo wiadomo, że było błędne od początku… Szczególnie widać to teraz w medycynie, informatyce, itp.
3) czasowe – zanim coś pojawi się w płatnej prasie czy telewizji poczytam o tym na Twitterze czy na wykopie. Podobnie jest z dłuższymi treściami. Zanim kupię książkę z gatunku non-fiction będę mógł ją przeczytać na blogu albo w odcinkach w innym darmowym repozytorium. Nawet jeśli autor nie pisze, to wydawca zmusi go do streszczenia książki na TEDzie, Google Talks albo na innej imprezie, z której zapis zobaczę w YouTube… Nawet ostatnio zastanawiałem się, co by było, gdyby ktoś nieco szybciej opublikował zawartość książki i potem sądził się z oryginalnym autorem?
I tak można by mnożyć powody i mnożyć…
Jeszcze jedna rzecz mi sprawia pewien kłopot. Denerwuje mnie, że w tej ogólnodostępnej wolnej strefie informacji polska wikipedia jest znacznie uboższa od angielskiej. Dziś rano np. sprawdzałem brain i mózgowie. Wygląda na to, że jesteśmy całe lata świetlne do tyłu.