Rozjuszył mnie dziś swą hipokryzją w naTemat minister Rostowski i niejako w odpowiedzi postanowiłem pokazać jak w ostatnim miesiącu urosła siła polskiej gospodarki.
Szkoda tylko, że wraz z tym wzrostem rośnie ilość kredytów hipotecznych, w których LTV > 100% (dla niebankowców: wartość kredytu przekracza wartość posiadanej nieruchomości na której ustanowiona jest hipoteka).
Może i ekonomiści pokroju ministra finansów stwierdzą, że wraz z osłabieniem złotówki rośnie konkurencyjność naszej gospodarki. Ja chciałbym zwrócić im uwagę na pewien drobny szczegół – rośnie też koszt tzw. „wsadu importowego”, a to prowadzi do inflacji w PLN. Myślenie sekwencyjne RPP spowoduje, że podniosą stopy. To spowoduje wzrost kosztów kredytu… i gospodarka nam wtedy na pewno zacznie rosnąć. Ale, ale… pisałem już chyba kiedyś o ujemnych wzrostach.
Ale przecież to deprecjacja złotego pozwoliła nam na taki wzrost PKB w zeszłym roku. Słaby złoty to większe nakłady inwestycyjne w gospodarce i popyt wewnętrzny.
Czyżbyś pracował w MinFin albo w NBP?
Układ jest bardziej złożony i nie chodzi o stan na dzień bilansowy, tylko o perspektywę rozwoju. A w naszym układzie słabnący złoty raczej nie pomaga tak jak politycy by oczekiwali.
Ale może masz własne wytłumaczenie?
Spróbuj mnie przekonać, bo może błądzę 🙂
Biorąc pod uwagę parytet stóp procentowych to złoty powinien się umocnić przez tą podwyżkę stóp. Chociaż inflacja wciąż wysoka, więc międzynarodowy efekt Fishera działa. Postaram się zajrzeć na uczelni do rocznika statystycznego i sprawdzę na ile ta deprecjacja pomogła nam we wzroście.
Będę wdzięczny…
http://forsal.pl/artykuly/621259,zloty_ugrzazl_w_grecji_oslabienia_nie_zatrzyma_juz_nic.html