Już po raz piąty, jak co roku, ulicami Gdańska przemaszerował barwny pochód. Ludzie, których zaskoczył po drodze, zastanawiali się – sakrum to jeszcze czy profanum?
Inscenizacja Drogi Krzyżowej połączyła w sobie elementy religijne z widowiskiem artystycznym. Co prawda, nie było ono aż tak drastyczne jak misteria na Filipinach, gdzie ludzie biczują się w trakcie marszu i ochotnicy są przybijani do krzyża, ale miało swój dramatyzm.
Relacja zdjęciowa znajduje się tutaj. Trochę inne zdjęcia są na Facebooku, ale najlepsze zostawiam sobie na później… Muszę najpierw nauczyć się obsługiwać Photoshopa i wtedy będę się mógł nimi dzielić…
Pochód przechodzi koło hali targowej w Gdańsku
Aktorzy wymieszani z tłumem gapiów
W podziemnym tunelu do dworca PKP procesja wywołała dość duże zdziwienie przechodniów.
Najciekawszego zdjęcia niestety nie mam – zdradzę tylko, że powinno być to na ruchomych schodach – miałem świetne miejsce do zdjęcia, ale jak zwykle bywa, w kluczowym momencie aparat odmówił posłuszeństwa i musiałem zmienić baterię. Bębny w tunelu brzmiały świetnie! Spróbujcie to sobie sami wyobrazić – Chrystus z krzyżem na najdłuższych ruchomych schodach w Gdańsku!
Na przysłowiową Golgotę dotarła już znacznie mniejsza grupa widzów. Ale było warto! Szczególnie dobrze brzmiała gitara i chór… A w tle, politycznie ukrzyżowana Stocznia Gdańska i jeszcze widoczne stoczniowe dźwigi, które zapewne znikną z gdańskiego krajobrazu by dać miejsce dochodowym dla miasta wieżowcom.
Niezły zabobon… 😉