We wczorajszym planie naprawczym na pierwszym miejscu umieściłem rezygnację z prowizorycznych rozwiązań.
Gdzie nie spojrzę, rzucają mi się w oczy tymczasowe łaty, które zadomowiły się na dobre i od których trudno jest odejść póki działają.
Nie wszystkie są aż tak drastyczne – jak ta przyczepka na zdjęciu, wymyślona przez naszych wschodnich sąsiadów – ale widać je wszędzie.
Na budowach, w firmach, w domach. Niektóre są innowacyjne i wspaniałe, inne wynikają z jakiegoś niedoboru, dla większości z nich nie ma jednak żadnego uzasadnionego usprawiedliwienia.
W swoim planie naprawczym zamierzam więc na samym początku wyeliminować wszystkie prowizoryczne rozwiązania. Począwszy od arkusza w Excelu do rejestrowania delegacji, skonstruowanego na szybko kilkanaście lat temu, po rozwiązania informatyczne które miały załatać jakąś dziurę, a które funkcjonują nadal.
Zanim jednak zacznę likwidację prowizorycznych rozwiązań – chwila refleksji.
Dlaczego są tak trwałe?
Prawdopodobnie można byłoby się doktoryzować z odpowiedzi na to pytanie, jeśli ktoś już tego wcześniej nie zrobił. Niestety nie mam takiej wiedzy.
Jeśli wiecie coś na ten temat, jeśli znacie odpowiedź, byłbym wdzięczny za informację – proszę o komentarze.
Mnie przychodzi do głowy tylko pomysł taki, że trwałość prowizorki wynika ze strachu przed zepsuciem tego, co jakoś już działa.
Artur Koestler użył w jednej ze swoich książek pewnej paraboli – o ile dobrze pamiętam, było to w kontekście opisu możliwości ludzkiego mózgu i naszego procesu poznania. Napisał mianowicie, że jakieś plemię zamieszkujące na Sacharze znalazło w piasku komputer IBM. Przetransportowali go do swej wioski i postawili w centralnym miejscu w namiocie znalazcy. Kiedyś przez przypadek, ktoś nacisnął jakiś klawisz i na ekranie wyświetlił się obrazek. Osoba, która tak serendypijnie dokonała odkrycia, została wyniesiona do miana szamana, a potem wodza całego plemienia. Przekazywała swoim następcą wiedzę tajemną – który klawisz nacisnąć by na ekranie wyświetlił się obrazek. Wprowadzono jednocześnie cały rytuał by nie nacisnąć na inny klawisz, w obawie przed zepsuciem efektu pierwszego klawisza.
Kilka generacji później, ktoś – znów przez przypadek – nacisnął inny klawisz i na ekranie pojawił się inny obrazek. I znów tak wzbogacona wiedza była przekazywana wybranym. Z generacji na generację. Wedle Koestlera, nasza cywilizacja po tysiącach lat rozwoju doszła do wiedzy o 3 klawiszach.
Podobny strach przed zepsuciem tego, co nam się już osiągnąć udało był chyba czynnikiem sukcesu w wynalazku Rubika. Pamiętam jeszcze wyraźnie swoje emocje, gdy jakieś 35 lat temu udało mi się ułożyć jedną ścianę i nie mogłem ruszyć dalej. Genialność kostki polega na tym, że uczy nas ona przy okazji jednej ważnej rzeczy – by poprawnie ułożyć wszystkie kolory, trzeba często zepsuć to co już udało się nam ułożyć.
Strach przed zepsuciem tego, co już nam się udało osiągnąć, jest paraliżujący – do momentu w którym poznamy algorytm układania. Kostka Rubika przestaje być wtedy wciągająca – traci całą swą atrakcyjność.
Dlatego, w programie eliminacji prowizorki trzeba będzie najpierw przełamać strach. Zabieram się więc do roboty.
Mirek, masz rację – strach przed utraceniem tego, co się do tej pory zdobyło jest naszym największym ograniczeniem.
Swietny wpis :).