W sobotę wybraliśmy się z Pią do kina, by obejrzeć film o twórcy Facebooka. Pia poszła by zrobić mi przyjemność. Ja poszedłem zobaczyć, czy rzeczywiście Mark Zuckerberg to taki sukinsyn jak odmalowano go w nieautoryzowanych biografiach…
Film nam się ogólnie podobał. Co prawda nic rewelacyjnego, ale solidnie zrobiony. Ja potraktowałem go jako przyjemnego businessowego case’a w sobotni wieczór.
Najciekawsze przemyślenia to:
1) Zuckerberg nie kierował się chęcią zysku; budował FB z innych powodów (I am the CEO – Bitch!)
2) Jak to mówi przysłowie „sukces ma wielu ojców…” – prawda o powstaniu FB wypłynie zapewne po wielu latach. Na razie główni bohaterowie wynegocjowali ugody pozasądowe i podpisali klauzule o nieujawnianiu informacji. Być może przyjdzie nam poczekać na relacje potomków, czyli prawdę poznają nasze wnuki i prawnuki.
3) By odnieść sukces trzeba mieć coś z wariata. Na pewno nie da się tego zrobić w oparciu o tradycyjne podejście do biznesu. Największe firmy powstawały bez biznes planów i szczegółowych wyliczeń.
4) Muszę poczytać więcej o twórcy Napstera – ciekawy przypadek na biznesową biografię.
5) Biznesowy sukces często nie daje radości. Niby wszyscy o tym wiemy, ale dążymy do niego jak lemingi.
Gorąco polecam obejrzenie filmu. Ciekaw jestem jakie będziecie mieli po nim refleksje.
Mirku,
dzięki za sugestie.
Co do książek, raz już posłuchałam i bardzo dobrze na tym wyszłam.
Czy i tym razem mogę zamówić u Ciebie ?
Tym bardziej, że rekrutacje inżynierów i finansistów ( 😉 ) zawsze stanowiły dla mnie, absolutnej humanistki, spore wyzwanie…
Pozdrawiam,
Alicja, niestety tu muszę polecić konkurencję. Książka Pirsinga została wydana już dawno, przez Dom Wydawniczy Rebis. Nie bardzo wiem o co chodzi, ale na stronie wydawnictwa dostępna jest pod nieco zmienionym tytułem i w tłumaczeniu innej osoby. Tutaj znajdziesz bezpośredni odnośnik, choć w innych księgarniach internetowych może być o kilka złotych taniej.
Tak na marginesie, to ciekawa zagadka dlaczego jedno wydawnictwo wydaje tą samą książkę, pod dwoma tytułami i w różnych tłumaczeniach…
Polecam ją z jedną rezerwacją – koniecznie musisz czytać w dobrym nastroju, z dużą otwartością i ciekawością. Jeśli będziesz czytać w zły dzień, to może poprowadzić w niewłaściwym kierunku. Książka może być czytana z różnych perspektyw, dlatego tak bardzo ważne jest odpowiednie nastawienie – od tego zależeć będzie które warstwy Ci się ujawnią. Czytałem ją już jakieś ćwierć wieku temu – kilka razy! Dla mnie najciekawsze były wtedy: 1) metoda naukowa, 2) filozofia Zen jako metoda na życie, 3) podróż motocyklem i 4) pytanie o normalność – mniej więcej w tej kolejności.
Steve Jobs wyznaje Zen, nieprawdaż?
Steve Jobs wyznawał kiedyś buddyzm – jak jest teraz nie wiem. Ale znów działa serednypia, bo gdy chciałem to sprawdzić, okazuje się, że zaprosił Zuckerberga do siebie na obiad by wynegocjować integrację iTunes z Facebookiems. Ciekawe, prawda?
Mirku,
cały Ty : szybka, rzetelna informacja, pełna dbałość o potrzebę klienta
( nawet, jeśli tym razem to nie Twój klient).
Jako klientkę masz mnie od dawna.
Kolejny raz otrzymałam więcej, niż oczekiwałam.
Dziękuję 🙂
Zamówione !
Żałuję, że u konkurencji, tym bardziej dziękuję za polecenie.
Choć, kiedy mam kiepski dzień, raczej nie czytam, wezmę też pod uwagę mój stan ducha sięgając po lekturę.
To rzeczywiście wpływa na odbiór…
… Hmmm… Jakieś ćwierć wieku temu, powiadasz ?
No cóż…
Wierzę, że na naukę nigdy nie jest za późno :))
Dobrego dnia!
A jak to kiedyś usłyszałem od pewnego dyrektora, na takim stanowisku nie można sobie pozwolić na przyjaźnie – tu chyba przesadziłeś!
Nie, nie przesadziłem. Brałem kiedyś udział w rozszerzonym posiedzeniu zarządu pewnej dużej firmy. Gdy omawiano pewną błędną decyzję, prezes obwinił jednego z członków zarządu, zmieszał go z błotem i zażądał rezygnacji. Szepnąłem na ucho dyrektorowi obok którego siedziałem – myślałem, że to jego przyjaciel i dlatego go ściągnął rok wcześniej. W odpowiedzi usłyszałem dokładnie to co napisałem – Nie sądzisz chyba, że na takim stanowisku prezes może sobie pozwolić na przyjaźnie. Dlatego nie pcham się do zarządów spółek giełdowych. Dlatego też napisałem, że sukces ma z reguły wielu ojców – za porażkę obwinia się zazwyczaj tylko jedną osobę.
Dałem Ci 5 gwiazdek, ale nie za wpis, tylko za szybkość odpowiedzi. Recenzję mogłeś napisać trochę lepszą.
Kris, za gwiazdki dziękuję serdecznie. Co do recenzji, to pamiętaj proszę, że nie jestem krytykiem filmowym, tylko trenerem biznesu.
@ Alicja – co do szaleństwa i metody, polecam książkę „Zen i sztuka oporządzania motocykla” – znajdziesz tam znacznie więcej niż w tym filmie. Dla Ciebie w filmie ciekawy może być sposób rekrutacji programistów.
@ Ewa – Cóż, niektóre panie wychodzą za mąż dla pieniędzy, inne robią to z miłości, a co poniektóre z innych motywacji (nuda, osamotnienie, konformizm). Oceniając na bazie filmu, wybranka Zuckerberga będzie musiała podpisać zapewne przed ślubem umowę przedmałżeńską tzw. prenuptial agreement) i pewnie nie będzie miała łatwego życia. Natomiast przychylam się do współczucia facetowi od FB… Pieniądze na pewno szczęścia mu nie dają… A z takiej wysokości na którą go wyniesiono upadek będzie bardzo bolesny. Poza tym, trudno jest żyć jeśli się nie ma przyjaciół. A jak to kiedyś usłyszałem od pewnego dyrektora, na takim stanowisku nie można sobie pozwolić na przyjaźnie.
@ Kris – dzięki za linka. Film wybitnym dziełem nie jest, ale miło się ogląda i zmusza do pożytecznych refleksji. Dlatego gorąco polecam obejrzenie i dyskusję.
http://www.filmweb.pl/reviews/Akceptacja-10237 – tu jest recenzja filmu, z którą się zgadzam
Ja widziałam ten film wczoraj. W sumie to nawet mi szkoda tego geniusza, chociaż nie chciałabym go mieć za męża
Mirku,
najbliższy jest mi pkt 3. Twoich przemyśleń.
Jeśli wybiorę się na film, to pewnie głównie z tego powodu : ile szaleństwa jest w dobrej metodzie ?
Póki co, nie jestem partnerem w dyskusji…
Pozdrawiam,