Przeczytałem właśnie w komunikat PAP o tym, że nasz rodzimy komisarz do spraw budżetu, zamiast ciąć wydatki, planuje wprowadzić nowe, europejskie podatki.
Tego w życiu nie spodziewałbym się po liberale!
Tym bardziej dziwię się, gdy słyszę to z ust Janusza Lewandowskiego. Ale jak widać – miejsce siedzenia zmienia perspektywę patrzenia, a to zapewne ma dalszy wpływ na synapsy.
Taka zapewne jest natura homo sapiens, że homo economicus ustępuje miejsca homo politicus!
„Niezwykle niemodne jest mówienie o źródle własnym UE i mówienie o czymś na kształt podatku europejskiego. Ale ja widzę tendencję, że daje się obronić w opinii publicznej podatek od transakcji finansowych czy inna forma opodatkowania sektora finansowego. To by było nawet popularne. Z natury jestem liberałem, więc nie chcę widzieć w tym tylko aktywizmu politycznego pod publiczkę. Ale tego typu podatek, jeśli nie szedłby do kasy narodowej, mógłby zasilić budżet europejski i obronić się w oczach ludzi” – powiedział Pan Komisarz PAP-owi
Wytłuszczenie w wypowiedzi powyżej jest moje, bo czymże jest opodatkowanie sektora finansowego, jeśli nie takim działaniem „pod publiczkę”).
Jeśli więc homo economicus poległ, to pragnę zaapelować do homo politicus i Panu Komisarzowi UE ds. budżetu przypomnieć jego wypowiedź na Facebooku w dniu moich urodzin:
Najważniejsze jest to, aby być dobrze zapamiętanym, a w tej chwili Polska krzepi. Jesteśmy dla pełnej problemów Europy źródłem dobrych wiadomości, wnosimy do UE szczyptę optymizmu.
I drugą, dzień później:
Kryzys gospodarczy 2008 roku był globalny i zaraziliśmy się nim od Ameryki. Ale kryzys finansów publicznych, z którym mamy do czynienia teraz, jest europejski. Unia Europejska została stworzona na dobrą pogodę – teraz musi się nauczyć, jak działać w kryzysie.
Rzeczywiście, jego propozycja walki z kryzysem zostanie doskonale zapamiętana w Unii Europejskiej…
Jeśli Unia Europejska ma się nauczyć jak działać w kryzysie, to powinna zrobić dokładnie to, co zaleca ministrom finansów państw członkowskich, a więc ciąć wydatki.
Pan Komisarz powiedział PAP:
„Nam potrzebne jest rocznie 130-140 mld euro i europejski podatek byłby wydajnym źródłem finansowania budżetu UE, wyręczającym wpłaty z budżetów narodowych. O ile ministrowie finansów – co widać – sami chcieliby mieć nowe źródło dochodu i położyć rękę np. na podatku od transakcji finansowych, to jednocześnie widać chęć zmniejszenia składek do unijnej kasy. Mówią więc KE: szukajcie, może coś znajdziecie, byle nam to zmniejszyło wpłaty z budżetów narodowych”.
To ja powiem tak – a może Pan Komisarz rozważyłby przycięcie europejskiej biurokracji o jakieś 30-40%? Jeśli w 2007 r KE zatrudniała ponad 32 tys. osób (w tym ponad 9 tys. doradców) – ile osób zatrudnia teraz? I dlaczego tak dużo? I ile osób pracuje nad takim np. projektem?
Warren Buffett powiedział niedawno – „Reputację buduje się całe życie, a traci w 5 minut”. Chciałbym życzyć Januszowi Lewandowskiemu, by nie zrobił Ratnera w trakcie wygłaszania swoich wrześniowych propozycji.
Jeden komentarz na temat “Polska kontrybucja do UE”