Zadzwoniła do mnie wczoraj kobieta z banku. Usilnie próbowała mi sprzedać dość duże kredyty… przez telefon. Wystarczyło tylko aktywować, bo limity przyznano mi in absentia.
Dzień wcześniej dzwonił agent ubezpieczeniowy, który przy okazji odnowienia polisy chciał się koniecznie ze mną umówić. Przez lata wysyłał tylko swoje asystentki uczące się sprzedaży, a teraz gotów był nawet przyjechać z Gdańska do Warszawy. Wszystko po to, by przed końcem miesiąca klepnąć dodatkową polisę.
Po tym wzroście aktywności szacuję, że miesiąc zapewne dobry nie będzie dla sektora finansowo-ubezpieczeniowego.
Ciekaw jestem jak październik zamknie sektor handlu detalicznego. Sądząc po ilości SMS-ów zapraszających mnie na specjalne wyprzedaże w markowych sklepach – jeśli udało im się uzyskać duży wolumen, to prawdopodobnie odbiło się to kosztem marży.
Jedynie chyba tylko w szkoleniach boom jakich mało. Ośrodki szkoleniowe pękają w szwach. Trenerzy biznesu nie mają nawet czasu, by rozpisywać się na swoich forach w portalach społecznościowych. Słowem żniwa, jakich mało.
Lepszym od szkoleń sektorów jest chyba tylko windykacja. Tu widać duże ożywienie w rekrutacji i działalności.
W korporacjach domykane są budżety na przyszły rok. Koledzy, z którymi rozmawiałem jacyś smętni przy ich dopinaniu… wygląda na to, że w przyszłym roku będzie znów duży nacisk na cięcie kosztów.
Jakoś strasznie szara ta jesień w tym roku. Czyżby natura dopasowywała się do cykli ekonomicznych?