Wedle algorytmu Google, ukrytego w ciasteczku na moim komputerze jestem mężczyzną w wieku 25-34 lat, którego interesują finanse, inwestowanie, wiadomości, wiadomości biznesowe i wiadomości o polityce fiskalnej.
Google mi wyraźnie schlebia, bo odmłodziło mnie znacząco. Zacząłem się zastanawiać nad mechanizmem i nad jego przydatnością dla reklamodawców.
Jak to działa?
Wszystko jest pięknie wytłumaczone na filmie:
Możecie sami sprawdzić swoje ciasteczka klikając na link: http://www.google.com/ads/preferences
Ciekaw jestem czy będziecie równie zaskoczeni jak ja swoimi ustawieniami?
Google zmienia teraz algorytmy i w tym celu zmienia również politykę prywatności.
Teraz wyświetlane reklamy kontekstowe opierać się będą nie tylko na odwiedzanych przez nas stronach, ale również na naszej fizycznej lokalizacji (mapy i kalendarz), treści naszych prywatnych e-maili (G-mail) i oglądanych przez nas filmów na youtubie. Prawdopodobnie algorytmy przeszukiwać też będą nasze dokumenty umieszczone na googlowej chmurze (Google docs). W zamian dostaniemy lepiej dostosowane do nas reklamy, a Google będzie mogło zarobić na nas nieco więcej pieniędzy. Motyw ten wychwycił Microsoft w reklamie, którą ostatnio promuje:
Dziwna to reklama. Nie jestem specem w tej dziedzinie, ale że wczoraj oglądałem Idy marcowe, to per analogia rozumiem, że oczernianie konkurencji musi być dość skuteczne. Nikt już nie kwestionuje, że Microsoft wolałby samodzielnie zarabiać na wiedzy o nas. Większość zapewne zapomniała, że dwa lata temu Microsoft chciał podglądać swoich użytkowników przez Xboxa. Przeczytajcie choćby ten artykuł.
Jak to powtarzam na swoich szkoleniach – „W przyrodzie, tak jak w finansach, bilans musi wyjść na zero”. Nie ma nic za darmo. Albo będziemy płacić za produkty i stosować własne algorytmy wyszukiwania, by nikomu nie zdradzić co robimy w sieci, albo musimy zaakceptować, że zgodnie z modelami biznesowymi opisanymi przez Gladwella, za nasze korzyści zapłacimy z pewnym opóźnieniem.
A Microsoft czuje się chyba wyraźnie zagrożony. Traci już nie tylko do Google, ale także do Facebooka. Spóźnili się ze swoimi produktami i nie zauważyli, że rozpoczęła się era postinternetowa. Dlatego chwytają się czarnego PR. Ale jak mówi przysłowie, kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Z tego też powodu MSFT jest na mojej niedźwiedziej liście.
Praktyczny przykład – w ramach barteru miałem okazję przetestować reklamę graficzną na Goldenline, banner naprawdę dobrze dobrany (testowane opinie z kilkoma grupami), pozycjonowane tematycznie na grupach. Wartość „rynkowa” reklamy – 10.000, bodajże 40 tysięcy kliknięć z tego.
Efekt?
16 kliknięć, zero sprzedaży.
Testowane na dwóch różnych kampaniach.
Znajomy robił podobnie, za podobną kwotę (też barter), ten sam efekt, u niego chyba nawet mniej kliknięć.
Mirek, nie zgadzam się. Po pierwsze ignorujesz kwestię społecznie tworzonych narzędzi (w tym wyszukiwarek), gdzie bilans nie musi wychodzić na zero.
Po drugie, era postinernetowa? Internetowa, może, ale postinternetowa sugeruje wyjście poza net, a to jeszcze nam długo nie grozi. Nie jestem również wcale taki pewien co do zagrożenia microsoftu, mam jednak wrażenie że Facebook i podobne firmy mogą powtórzyć losy pierwszej bańki internetowej, m.in. dlatego, że prędzej czy później firmy dostrzegą, że wykupywanie ogłoszeń na FB po prostu się nie opłaca, CTR jest zatrważająco niski, nawet na warunki internetowe. A FB zarabia głównie na tym. Jeśli nie wymyślą sposobu na poprawę tych wynków i to znaczącą, prędzej czy później ktoś pójdzie po rozum do głowy i zacznie się masowa reklamowa ucieczka z FB i innych portali społecznościowych, nawet marketing może wyrzucać kasę w błoto tylko do pewnego momentu.