Lektury na Święta

Święta są dla nas okresem refleksji. Dlatego zamierzam zanurzyć się w historycznej lekturze. Pod choinkę dokupiłem sobie nowe edycje książek Nialla Fergusona wydane przez brytyjskiego Pingwina:

Niall Ferguson "The Ascent of Money"
Niall Ferguson „The Ascent of Money”
Niall Ferguson Empire
Niall Ferguson „Empire”
Niall Ferguson Colossus
Niall Ferguson „Colossus”

Z tych trzech książek, najciekawsza dla mnie to historia rozwoju pieniądza i wnioski jakie można z niej wyciągnąć w tych turbulentnych czasach.

Zgadzam się z Fergusonem, że pomimo cykliczności kryzysów finansowych w  historii nie można nigdy przewidzieć momentu, w którym kryzys się zaczyna i w którym się kończy.

Można jednak na bazie minionych wydarzeń zidentyfikować cechy wspólne, które pojawiają się przy każdej kryzysowej sytuacji. I tak, dla przykładu, analizując historyczne pompowanie baniek Ferguson identyfikuje 5 wspólnych etapów:

1) Przesunięcie – zmiana makroekonomiczna tworzy nowe możliwości dla pewnych firm

2) Euforia – proces zwrotny, gdzie wzrost ceny powoduje dalszy wzrost ceny

3) Mania – perspektywa łatwych zysków przyciąga nowych, naiwnych inwestorów i oszustów, którzy chcą ich wykorzystać

4) Stres – osoby posiadające uprzywilejowane informacje (zarząd, kadra menedżerska, pracownicy) wiedząc, że nic nie uzasadnia tak wysokiej wyceny akcji ich firmy, zaczynają sprzedawać akcje i realizują swoje zyski

5) Odraza – gdy cena akcji zaczyna spadać, wszyscy zaczynają sprzedawać, powodując lawinowy spadek ceny

Jeśli teraz spojrzymy na bańkę pompowaną w USA, czyli tzw. carry-trade na USD, to wnioski wydają się oczywiste. W 2008 roku mieliśmy fazę przesunięcia. W 2009 rozpoczęło się budowanie euforii. Trzeba teraz wypatrywać oznak stresu by przeczekać etap odrazy. To co zmieniło się w ostatnich 30 latach, to rozwój instrumentów finansowych, które pewnej grupie inwestorów pozwalają zarobić nawet w fazie odrazy – to te instrumenty, które prezes Bielecki zrozumiał w ubiegłym roku. A że cykle się powtarzają, trzeba je po prostu zaakceptować i maksymalnie wykorzystać.

Dwie pozostałe książki traktują o upadkach imperiów – pierwsza o upadku Imperium Brytyjskiego, druga o nieubłagalnym upadku USA. Co prawda rozdział o upadku Ferguson oznacza znakiem zapytania, ale wygląda na to, że tak jak i wszystkie historyczne imperia, tak i to usunie się w cień. Od kilku lat wydaje mi się, że spełni się kolejna przepowiednia Nosterdamusa.

Dla tych, którym nie chce się czytać polecam film oparty o książkę „The Ascent of Money”, który można obejrzeć tutaj:

 

7 myśli na temat “Lektury na Święta”

  1. Może Pana zainteresuje dzisiejszy (środa) wykład w ramach Festiwalu Nauki o bankowości muzułmańskiej – wydaje się to bardzo sensowe i przekreśla, ze względów moralnych, używanie wszelkich instrumentów pochodnych – kryzys baniek spekulacyjnych się tego nie ima 🙂
    festiwalnauki edu pl/node/3734
    Czekam wciąż na Pana komentarz/refleksję do mojej wcześniejszej wypowiedzi 🙂

  2. Na szybko po przeczytaniu napiszę, że chodzi tylko o robienie pieniędzy przez obracanie nimi? – tak zrozumiałem. W zasadzie nie pojawił się nigdzie fizyczny produkt, a tylko różnica na koncie 😉 Teraz chyba łapię powiedzenie, że pieniądz robi pieniądz. Hmm… Przytoczę parę cytatów ze strony: anarchifaq_most_org_pl – proszę o jakąś ogólną Pana refleksję. Ja jestem jakoś pomiędzy, jeszcze formują się moje poglądy, ale gdzieś w środku jest niezadowolenie i przeczucie, że nie jest sprawiedliwie, kiedy bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni biednieją. Oto cytaty:

    Klucz do zrozumienia cen leży w zrozumieniu, że produkcja w kapitalizmie ma jako swój „jedyny cel. . . zwiększanie zysków kapitalisty” [Piotr Kropotkin, Wspomnienia rewolucjonisty]. Mówiąc inaczej, zysk jest siłą napędową kapitalizmu.

    Niektórzy uznają, że zysk to „wkład” kapitalisty do wartości towaru. Jednak, jak wyjaśnia David Schweickart, „‚dostarczanie kapitału’ nie oznacza niczego więcej niż ‚pozwalania na jego używanie’. Ale akt zagwarantowania pozwolenia sam w sobie nie jest działalnością produkcyjną. Jeśli robotnicy przestaną pracować, produkcja ustanie w każdym społeczeństwie. Ale jeżeli właściciele przestaną dawać pozwolenie, produkcja zostanie dotknięta dopiero jeśli ich władza nad środkami produkcji będzie przestrzegana.”

    Ponieważ kapitał sam z siebie nie jest produktywny i jest wytworem ludzkiej pracy (umysłowej i fizycznej), anarchiści odrzucają koncepcję, że dostarczanie kapitału to akt produkcyjny. Jak to przedstawił Proudhon, „Kapitał, narzędzia i sprzęt są tak samo bezproduktywne. . . Właściciel, który domaga się nagrody za użytkowanie narzędzi lub za urodzajność swojej ziemi, z góry zatem zakłada coś, co jest całkowicie fałszywe; mianowicie, że kapitał produkuje przy pomocy swojego własnego wysiłku – i pobierając opłatę za ten urojony produkt, otrzymuje dosłownie coś za nic.”

    „Ten [robotnik], który wytwarza coś dla farmera albo reperuje jego narzędzia, otrzymuje swe wynagrodzenie raz jeden – albo w chwili spełnienia usługi, albo w kilku ratach; a odkąd ta suma zostanie raz zapłacona wytwórcy, narzędzia, których dostarczył farmerowi, już więcej do robotnika nie należą. Nie może on nigdy żądać dwukrotnej zapłaty za to samo narzędzie czy za tę samą naprawę. Jeśli corocznie ma swój udział w plonach farmera, jest to zasługą faktu, że corocznie coś robi dla niego. Właściciel, przeciwnie, nie oddaje swego sprzętu; wiecznie dostaje za niego zapłatę, wiecznie go zatrzymuje przy sobie” [Op. Cit.].” Dlatego dostarczanie kapitału nie jest aktem produkcyjnym, a zatrzymywanie zysków, które zostają wytworzone przez naprawdę wykorzystujących kapitał to akt kradzieży.

    A o ile zacytowanie Karola Marksa nie będzie zanadto nie na miejscu, to odkryjemy, że wcale nie uważał on własności za tożsamą z kapitalizmem. „Historyczne uwarunkowania istnienia [kapitału] nie są w żaden sposób stwarzane przez zwykły obieg pieniędzy i towarów. Rodzi się on dopiero wtedy, gdy posiadacz środków utrzymania i produkcji znajduje wolnych pracowników dostępnych na rynku jako sprzedawcy swojej własnej siły roboczej”. To praca najemna jest tym niezbędnym warunkiem wstępnym zaistnienia kapitalizmu, nie zaś „własność prywatna” jako taka. Dlatego też produkcja chłopów i rzemieślników nie jest kapitalizmem, gdyż „środki produkcji i utrzymania, chociaż pozostają własnością bezpośredniego wytwórcy, nie są kapitałem. Stają się nim dopiero w okolicznościach, w których zaczynają służyć jednocześnie jako środek wyzysku i panowania nad robotnikiem” [Capital (Kapitał), t. 1, s. 264 i s. 938]. Cytujemy Marksa po prostu dlatego, że jeśli chodzi o autorytety w dziedzinie socjalizmu, to Marks jest tym, którego prawicowi libertarianie nie mogą odrzucić ani pominąć (marksiści zresztą też, nawiasem mówiąc). Nie trzeba zresztą przypominać, że Marks w istocie powtórzył rozróżnienie między własnością a mieniem dokonane przez Proudhona. Ta pierwsza jest kradzieżą i despotyzmem, to drugie jest wolnością.

  3. Jako dyletant w dziedzinie finansów poproszę o zwięzłe wytłumaczenie mechanizmów tych narzędzi, które premier Bielecki niedawno zrozumiał 😉 Pytam zupełnie poważnie, bo za zmianą optyki byłego premiera kryje się chyba także głębsza refleksja natury moralnej. Dziękuję!
    ps: czy już wpadamy w spiskową teorię dziejów? 😉

    1. To dość stary wpis i trzeba byłoby się cofnąć w czasie do momentu, gdy prezes jednego z największych banków w Polsce powiedział, że wszystkiemu są winni spekulanci, którzy stosują tzw. „sprzedaż krótką”..

      Nie jest to instrument nowy, kiedyś stosowało się go nawet dość często, gdy transakcje giełdowe były rozliczane z pewnym opóźnieniem. Np. sprzedawałem 1000 akcji jakiejś firmy, na której był niewielki obrót, albo której akcje zniżkowały. Zanim transakcja ta została zaksięgowana na moim koncie, odkupywałem akcje po niższej cenie i na moje konto trafiała tylko różnica.

      Teraz transakcje rozliczane są w trybie rzeczywistym i nie można sprzedać czegoś czego się nie posiada na koncie. Ale można od kogoś te akcje pożyczyć (za opłatą) sprzedać, odkupić i oddać. Trochę trudniejsze do przeprowadzenia, a i opłata zmniejsza zyski. Tak więc wymyślono, że podobny skutek można uzyskać przy pomocy instrumentów pochodnych i rozwinął się dość dynamicznie rynek tymi instrumentami. Mamy opcje różnego rodzaju, forwardy, kontrakty futures, kontrakty na indeksy i całą gamę zmyślnych instrumentów.

      Podejrzewam, że tych instrumentów Pan prezes podczas wywiadu nie rozumiał jeszcze, ale zrozumiał podstawową zasadę – że można zyskać na spadkach cen akcji.

      Teorii spiskowej dziejów tu nie ma żadnej.. Chodzi o to, że w każdym momencie czasu na giełdzie dochodzi do transakcji. Ten który sprzedaje myśli że cena przedmiotu sprzedaży już nie urośnie, albo wręcz będzie spadać, a ten który kupuje myśli dokładnie odwrotnie.

      Instrumenty pochodne, to tak jakby zakłady bookmacherskie, gdzie nie musi dojść do fizycznej wymiany instrumentu. Jeden zakłada się, że cena będzie spadać, a drugi, że będzie rosnąć. Następnie w zależności od zmiany ceny (akcji bądź obligacji albo jakiegoś innego aktywa, albo nawet średniej temperatury w miesiącu) zakładający się wypłacają sobie różnicę. Co ciekawe, największymi zakładającymi się są banki. Ostatnio w JPMorgan była afera, bo jeden departament zakładał się z drugim, a że zakład był na tyle skomplikowany i jeden departament i drugi wykazywał zysk przed datą, gdy zakład wygasał.

      Mam nadzieję, że to w miarę jasno wytłumaczyłem mimo późnej godziny. Jeśli nie, to proszę o dodatkowe pytania i spróbuję wytłumaczyć to inaczej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s