WordPress przysłał mi dziś maila z informacją, że właśnie mija 5 lat odkąd zacząłem blogowanie. Niby pół dekady, a jednak czas minął prawie niezauważenie – jak z bicza strzelił! (końcówka bicza ponoć porusza się z prędkością ponaddźwiękową)
Refleksje na 5-lecie?
Nadal przedszkole, nadal eksperyment, nadal flirty z innymi platformami i brak pewności którą wybrać… Brak mi już trochę radości z odkrywania, która towarzyszyła mi na początku eksperymentu. Wiedza pozyskana w trakcie niekoniecznie przyjemna dla ducha; największa popularność możliwa do uzyskania poprzez publikację „śmieci”, wpisy ważne często pozostają bez komentarzy.
Najpopularniejsze posty?
Wynalazki 20 wieku
Model 5 sił Portera
Dlaczego przegrywamy
Słowo o ratingach i agencjach ratingowych
Największa konkurencja dla bloga?
Facebook – największy odzew i dyskusje, choć często w prywatnych wiadomościach
YouTube – widać, że jest znacznie łatwiejsze w odbiorze, więc pewnie w tym kierunku przeniesie się blogowanie w przyszłości
Twitter – coraz bardziej się przyjmuje, w pewnych kręgach przejmuje prawie całą dyskusję, ale mnie jakoś trudno się przyzwyczaić do sms-owych komunikatów
Wnioski z eksperymentu?
Blogowanie wkroczyło w fazę dojrzałą, a przy obecnie skracających się cyklach życia produktu, może nawet w fazę schyłkową. Nadal rosnąca liczba blogerów powoduje, że zmienia się rozkład sił i środka ciężkości. Jest kilkadziesiąt blogów, które czytam stale. Coraz trudniej jest znaleźć coś świeżego, z nową perspektywą spojrzenia. Coraz trudniej blogom przebić się przez algorytmy Google… Te które się przebijają, z reguły nie są tego warte. Dobre SEM i SEO w większości przypadków ma negatywny wpływ na „content”. Google co prawda algorytmy zmienia, ale subiektywnie nie widzę wielkiej różnicy w jakości…