Przyszłość prasy i rozwój blogosfery

Przyszłość prasyW sobotę ukazał się ostatni numer „Życia Warszawy”. Wydawca, spółka Presspublika, zdecydował, że „ŻW” będzie ukazywać się w formie dodatku do „Rzeczpospolitej” oraz w internecie. Od stycznia za dostęp internetowy do Rzepy trzeba też będzie płacić – tylko czy znajdą się chętni?

Tradycyjne gazety są w dobie internetu przeżytkiem. Konkurują nie tylko z telewizją i radiem, ale także z Internetem. W tej konkurencji przegrywają sromotnie, co widać po wynikach dystrybucji i po rachunkach wyników wydawców. Nakłady z roku na rok spadają. Od gazet odpływają też powoli reklamodawcy, a budżety reklamowe przechylają się w stronę innych kanałów.

Owszem, jest jeszcze spora część osób, która kupuje prasę z przyzwyczajenia. Tyle, że globalny kryzys powoduje cięcie wydatków w większości rodzinnych budżetów i rynek będzie się kurczył.

Europejska Izba Wydawców Prasy opublikowała niedawno raport „50 pomysłów na przyszłość prasy„.

Niestety, większość pomysłów pamiętam jeszcze z czasów, gdy robiliśmy warsztaty strategiczne dla Orkla Media jakieś 10 lat temu. W międzyczasie Orkla sprzedała Media, Orkla Media sprzedała tytuły prasowe i były to chyba najsensowniejsze decyzje strategiczne z perspektywy właściciela.

Cóż więc za pomysły serwują nam europejscy wydawcy?

1. Informacje o wysokiej jakości w skondensowanym formacie

Ten pomysł nie jest oryginalny. Już na początku lat 90-tych ub. wieku gazety zaczęły zmniejszać swoje formaty fizycznie – najpierw tygodniki, a potem dzienniki. Kondensacja treści też już nastąpiła – z braku dobrego polskiego określenia nazwę to z angielska – tabloidyzacją prasy. Niestety w tym procesie ucierpiała też i jakość. Liczy się nagłówek i zajawka – treści i tak już mało kto czyta.

Główny problem z tym pomysłem polega na tym, że większość czytelników nie jest gotowa płacić za jakość codziennych informacji. Jakość informacji jest ważna, ale na rynkach niszowych – Bloomberg i Reuters mogą być tu dobrym przykładem, ale trzeba też zauważyć, że informacje te nie idą do druku, tylko są rozpowszechniane cyfrowo. Tu niestety nośnikiem jakości są inne media. Pomysł jest mało użyteczny.

2. Codzienna gazeta dla dzieci

Patrząc jak dzieci pozyskują informacje z Interenetu, nie wydaje mi się, by ten pomysł przyjął się globalnie. Jeszcze 10 lat temu pomysł był dobry. Kilka tytułów prasowych na tym skorzystało. Niestety, polski dwutygodnik „Miś” wydawany od 1957 roku najpierw zamienił się na miesięcznik, a w czerwcu 2010 roku przestał być wydawany. Dzieci nie chcą czytać prasy – wolą Facebook i SMS-y.

3. Siostrzana publikacja dla innej grupy docelowej

Tu gazety eksperymentowały już dostatecznie – pomysł raczej nie sprawdza się w praktyce, chyba że w formie bloga. Tak zakończyła cytowana w raporcie publikacja nrc.next. Wśród cytowanych eksperymentów jest jeden, który mi się podoba – czytelnicy zrzucają się na określony temat i gdy uzbiera się wystarczająca suma pieniędzy, gazeta wysyła korespondenta by temat opisał. Ale trzeba też przyznać, że nie jest to rozwiązanie komercyjnie uzasadnione.

4. Interaktywny suplement

W gazecie drukowane są kody QR i przy pomocy smarfona możemy obejrzeć dodatkowe, interaktywne treści. Osobiście wydaje mi się to ciekawszym pomysłem na opakowanie produktu, a nie na gazetę. Testowałem zresztą kod QR na blogu i zeskanowało go mniej niż 0,01% czytelników. Nie tędy droga

5. Wydania na tablety

Mieliśmy już wojnę wydań na iPada – jakoś nikt nie odtrąbił sukcesu. Podczas, gdy grupa docelowa jest bardzo atrakcyjna, wedle danych brytyjskich i amerykańskich duży procent osób czyta treści na tabletach dłużej niż 45 minut dziennie, a dochody gospodarstwa domowego czytelników są znacząco wyższe niż średnie
to wydawcom trudno jest znaleźć dobry patent na zarabianie.

Myślę, że temat warty jest zainteresowania i chyba ten segment będzie wzrostowy przez najbliższe lata – trzeba będzie znaleźć tylko najlepszy współczynnik ceny do wolumenu.

6. Wydania jako aplikacje

To niemalże to samo co punkt 5 powyżej, przy czym wydawcy będą musieli dzielić się przychodami ze sklepem Apple albo Google. W tym roku osiągnięto jakieś porozumienia, więc zapewne aplikacje będą nam rosły w siłę.

7. HTML5

W lecie tego roku Financial Times przebudował swój portal na aplikację webową zbudowaną na HTML5. We wrześniu FT chwalił się, że już 700 tys. osób korzysta z tego rozwiązania. Zauważcie proszę, że tu dystrybucja informacji odbywa się głównie drogą elektroniczną. HTML 5 daje nowe możliwości, a FT chyba radzi sobie całkiem nieźle na swoim rynku niszowym. Tu mamy ciekawe połączenie wysokiej jakości informacji, nowych technologii i elastycznych planów cenowych. Prenumerata gazety umożliwia nam jednocześnie korzystanie z aplikacji webowej – dostajemy dwa w jednym i to się chyba sprawdza.

8. Płatne gazety Internetowe

Jak udowodniły wyniki gazet Ruperta Murdocha, samo wstawienie paywalla bardzo negatywnie odbija się na wynikach finansowych. Jeśli płacę to nie chcę reklam, a jeśli toleruję reklamy to raczej nie chcę płacić. Brytyjski „The Times” stracił 2/3 ruchu po wprowadzeniu opłat. Jego kosztem „The Telegraph” i „The Guardian” pozyskały czytelników, a tym samym zwiększyła się atrakcyjność darmowych wydań interentowych tych dwóch tytułów dla reklamodawców. Podobnie dzieje się zresztą w innych internetowych gazetach, które próbują pobierać opłaty za dostęp. Marnie w tym kontekście widzę perspektywy dla Rzepy i dla Parkietu. Ciekaw jestem jak finansowo opłaca się to „Przekrojowi”. Nie tędy chyba droga – zresztą piszę o tym często na blogu.

9. Częściowo płatne gazety Internetowe

Tu znów można wrócić do przykładu FT i od niedawna NYT – dostęp do treści jest częściowo ograniczony, tzn. za darmo możemy przeczytać tylko limitowaną ilość artykułów. Jeśli chcemy czytać więcej, to musimy wykupić dostęp. To rozwiązanie o głowę bije pkt. 8 powyżej, choć nie wiem, czy czytelnicy en masse będą się do niego przekonywać.

10. Live-blogi napędzają czytelników

To pomysł niezmiernie ciekawy i zresztą dobrze sprawdzający się w praktyce. Reporterzy blogują na żywo, relacjonując na bieżąco interesujące wydarzenia, a portal gazety wyświetla ogłoszenia. W czasie zamieszek w Wielkiej Brytanii reporterzy Echo i Daily Post blogowali na żywo 24 godziny na dobę, a strona gazety na której umieszczano wpisy notowała rekordowe ilości odwiedzin. To samo obserwowałem w trakcie premiery nowych produktów Apple – Live-blogi trzymały czytelników w napięciu podczas gdy z boku wyświetlały się reklamy konkurencji – bardzo skuteczne rozwiązanie.

***

W raporcie macie jeszcze 40 dodatkowych pomysłów. Nie sądzę, by wynikła z nich jakaś rewolucja.

Natomiast jestem głęboko przekonany, że zaobserwujemy dalszy rozwój blogosfery (włączając w to Twittera). Łatwość robienia zdjęć albo filmów przy pomocy komórek, oprogramowanie do konwersji mowy na tekst (i odwrotnie) przyczynią się do lawinowego wzrostu treści rozpowszechnianych przez Internet.

Wyłapanie wartościowych informacji delegować będziemy na znajomych i na odpowiednio ustawione czytniki RSS. Po sobie widzę, że ilość wyszukiwań w Google spadła u mnie drastycznie, odkąd grupa moich znajomych publikuje ciekawe treści na Facebooku i na Twitterze. Zamiast sprawdzać wszystkie portale darmowych gazet w Internecie spoglądam teraz na aplikację Twittera na komórce i na swoją stronę FB i dzięki wspaniałym znajomym mogę być na 90% pewien, że nic ważnego mi nie umknie. Grunt to mieć dobrych znajomych, a dzięki pisaniu bloga ta grupa mi się znacząco poszerzyła.

Wszystkim Wam za to dziękuję.

***

I jeszcze na koniec drobna reklama. Dzięki jednemu z czytelników mogę Wam śmiało polecić stronę z adresami najlepszych w jego ocenie blogów ekonomiczno-finansowych. Linki znajdziecie tutaj. Życzę Wam miłej darmowej lektury 🙂

I jeszcze jedno historyczne odkrycie – obejrzyjcie koniecznie film z 1994 roku, w którym temat przyszłości prasy jest poruszany – czy coś Was w nim nie uderza?

7 myśli na temat “Przyszłość prasy i rozwój blogosfery”

  1. Mirku, ale tygodnik opinii to nie kartofle. Albo obie strony zyskują, albo obie tracą. Jeżli coś jest złe dla czytelników, to dla wydarwnictwa też jest złe. Mi podoba się koncepcja tygodnika opini, wyrosłego z gazet codziennych. Wyrosłego z codziiennej analizy zjawisk i wychwytywania tych ważnych, a nie opartego na wojnie ideologii. Bardzo podba(ł) mi się WSJ, gdzie opinie wynikają z ich bardzo bogatej bazy danych. Rozdzielenie redakcji dobrze URz nie zrobi – i nie tylko ze względu na koszty, ale właśnie na utratę efektu synergii.

    Co do spółek. Niestety muszę się zupdatować. Pekao SA mi cały czas po głowie chodzi jako spółka pół-państwowa (niedawno szefem był JKB ?). Półpaństwowy przestał być też Polkomtel. Myślę, że najwięcej reklamuje się PZU, PKO BP i PKO SA. Nie wliczam sponsoringu (kluby sportowe). Muszę powiedzieć uczciwie, że nie wiem 😦 Mam ad-blocka w przeglądarce.

    PS. Dzisja chciałem sobie coś ściągnąć z eGazet i qurw…. można dostać. Moja ocena aplikacji jest faktycznie skrzywiona w stronę Polskich produkcji.

  2. PS. Zapomniałem napisać.

    Pewnym fenomenem jest Uwarzam Rze, ktore szybko stało się nr 1. Ludzie chcą kupić tygodnik, zapłacić za niego, ale pod warunkiem, że coś ciekawego zaproponuje. To chyba największy sukces wydawniczy ostatnich lat.

    1. Wiesz, tytuł jest ukierunkowany na określoną grupę docelową… Ale to już nie to samo, gdy w 1990 roku drukowaliśmy nakład 300 tys. Tygodnika Gdańskiego, a ludzie dzwonili z pytaniami dlaczego nie mogą dostać. Czasy się zmieniły. Owszem, w pierwszych miesiącach mieli podobne nakłady, ale już w sierpniu raportowana przez ZKDP sprzedaż wyniosła 141 tys. Prawdopodobnie też ten tygodnik nie jest zbyt rentowny – danych nie ma, bo wydawca nie raportuje, ale przy niższej cenie od pozostałych tygodników opinii ma też zdecydowanie mniej reklam. Poczekajmy, zobaczymy. Za pierwsze półrocze mieli 5,4 mln zł przychodów z reklamy, podczas gdy Przekrój, wydawany w niższym nakładzie miał dwa razy większe przychody z tego tytułu. Taki wielki sukces to chyba jednak nie jest.

      1. Jeżeli w tygodniku opinie nie ma reklam to lepiej – żyje z oppini „szczerych” a nie „sponsorowanych”. Trudno odmówić sukcesu tygodnikowi, który odnalazł niszę, i jest obecnie praktycznie nr 1 czy 2 tygodnikow opinii. Ciekawa jest struktura biznesowa, czyli synergia z dziennikiem, dzięki czemu tygodnik był zrobiony prawie „bezkosztowo”.

        PS. Oczywiście w Uważam Rze reklam nie ma, bo żadna pół-państwowa spółka się tam nie będzie reklamować, a inni też wolą unikać problemow.

      2. Sylwek, owszem że lepiej – ale dla czytelnika a nie dla wydawcy! Co do tych synergii, których upatrujesz, nie byłbym taki przekonany. Słyszałem, że tytuł ma być wydzielony do odrębnej spółki i wtedy co najwyżej pojawią się dodatkowe koszty pt. „k. ogólnego zarządu”. A tytuł nadal ma niższą cenę okładkową niż konkurencja, więc łatwo nie będzie.

        I wreszcie chciałbym zadać Ci pytanie, na które bardzo jestem ciekaw odpowiedzi. Ile znasz spółek „pół-państwowych”, które mają duże budżety reklamowe? I czy mógłbyś je wymienić?

  3. Komentarz odnośnie punku 5.
    Większość wydań gazet na tablety jest dokumentnie spartaczona. Widzałem może ze dwa magazyny (bardzo, bardzo niszewe i do tego IT) które zrobiły to dobrze. Przeniesienie PDFa na iPda to jeszcze nie strategia tabletowa. Swoją drogą zadziwia mnie, jak tej strategii brakuje dużym grupom medialnym.

    1. Sylwek, zobacz NYT na iPada i Bloomberg. Zobacz app BBC, gdzie bezpośrednio z aplikacji możesz też słuchać radia, przeglądając wiadomości i oglądać klipy wideo. Nie, nie zgodzę się z Tobą, że aplikacje są kiepskie. W mojej ocenie są bardzo dobre!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s