Wczoraj wieczorem wszyscy pisali o dwóch rzeczach:
- o premierze iPada 2 który jeszcze w tym miesiącu dostępny będzie w dużych wolumenach
- o pojawieniu się Steva Jobsa na prezentacji
Nie będę się więc powtarzał. Zamiast tego chciałbym natomiast napisać o czymś innym.
Steve Jobs zaczął od podsumowania ubiegłorocznych sukcesów firmy sygnowanej jabłuszkiem.
W ciągu niecałego roku od uruchomienia przez Apple księgarni e-booków, użytkownicy ściągnęli ponad 100 milionów książek. Oznacza to, że ludzie jednak czytają, a na iPadzie czyta się łatwo i przyjemnie.
Jobs ogłosił też, że Random House, jeden z pięciu największych domów wydawniczych na świecie, wprowadzi 17 tys. tytułów do iBooks i dołączy do grona 2500 wydawców publikujących na tej platformie.
Wygląda na to, że Apple przekroczyło punkt krytyczny. Może teraz narzucać warunki współpracy wydawcom, a nie prosić ich o obecność w iBooks. Będzie to olbrzymie źródło dochodów dla Apple. Widać to już zresztą w ich sprawozdaniu finansowym za 2010 rok.
W ciągu ostatnich 30 lat Apple przekształciło się z producenta komputerów, w producenta urządzeń muzycznych (iPod), telefonów (iPhone), tabletów (iPad) w największy internetowy hipermarket.
iBooks jest jednym z trzech sklepów internetowych Apple, obok iTunes i App Store. Wszystkie są zintegrowane wokół AppleID, do którego dołączony jest numer karty kredytowej. We wszystkich trzech sklepach kupuje się łatwo – za pomocą jednego kliknięcia. Kluczem do sukcesu Apple jest liczba zarejestrowanych użytkowników, dla których firma posiada dane umożliwiające łatwy zakup – jest ich obecnie ponad 200 milionów. Taką ilością zarejestrowanych numerów kart kredytowych nie może się nawet pochwalić amazon.com.
W trakcie prezentacji Steve Jobs pochwalił się też, że programistom sprzedającym swoje aplikacje przez App Store wypłacili w ubiegłym roku ponad dwa miliardy dolarów. Oznacza to nie tylko doskonałe zyski dla sklepu, ale także napędzać będzie klientów na sprzedaż iPhonów, iPadów, iPodów i innych gadżetów, które Apple zapewne wymyśli.
Na samej sprzedaży iPadów od kwietnia do grudnia 2010 roku Apple zarobił 9.5 miliardów dolarów. A ponieważ w tym okresie sprzedali 15 milionów urządzeń średnia cena sprzedaży wynosi ok. 633 dolary. Jest tylko jedno wytłumaczenie takiego wyniku – Apple sprzedaje dużo w sprzedaży bezpośredniej, bez dużych upustów dla pośredników i raczej w większości topowe modele. Zakres cenowy zawiera się bowiem w przedziale od 499 do 899 dolarów w zależności od specyfikacji. To naprawdę radosna sytuacja dla każdego dyrektora finansowego i szefa marketingu.
Mówiąc o sprzedaży iPada Steve Jobs użył słowa, które musiałem sprawdzić w słowniku. Stwierdził: „Our competitors were just flummoxed”. To bardzo silne słowo, a polski odpowiednik nie od razu przychodzi na myśl. Opisowo można je przetłumaczyć jako zaskoczony, zmieszany, zdziwiony, zakłopotany, zdezorientowany. W języku potocznym najlepszym równoważnikiem stwierdzenia Jobsa będzie – „Konkurencję po prostu zatkało”.
Kilka dni temu umieściłem wpis obrazkowy o cyklu życia firmy. Widoczna jest tam firma Apple, która w swojej historii kilka razy gotowa była do śmierci. Działo się tak jednak tylko wtedy, gdy firmą rządzili technokraci i gdy brakowało wizjonera, jakim jest Steve Jobs. Nie na darmo samo pojawienie się Jobsa na scenie spowodowało, że wartość firmy na giełdzie urosła w kilka minut o 3 miliardy dolarów. Inwestorzy boją się bowiem, że firma pozostawiona zwykłym menedżerom przestanie tworzyć błękitne oceany i podąży śladem innych firm zarządzanych przez pryzmat tabelek i kwartalnego wyniku
Jeden komentarz na temat “Apple keynote”