O Wikileaks pisałem już wcześniej na blogu. Ostatnim razem w lipcu. Nie pamiętam już co wtedy ujawnili – być może TED opublikował po prostu prezentację Juliana Assange na swoich stronach?
Założycielem tej organizacji interesowałem się już od dość dawna. Interesują mnie bowiem różnego rodzaju spiskowe teorie dziejów. Czy będą to książki Umberto Eco, Dana Browna, czy też afery typu świńska grypa – spiskowe teorie oferują wartościową rozrywkę intelektualną. Powodują umacnianie się umiejętności kwestionowania docierających do nas informacji.
Tym razem Wikileaks ujawniła tysiące depesz dyplomatycznych. Prawdę mówiąc, temat olałem – nie miałem czasu na czytanie ile razy jakiś prezydent puścił bąka przy stole, czy że Osborn miał zbyt wysoki ton głosu, czy też ile razy chiński przywódca sprawdzał swoje nazwisko w Google. Okazało się, że w dotychczas przeanalizowanych przez prasę depeszach nie ma żadnych rewelacji.
Wybuchła dziś jednak inna bomba, która może mieć bezpośrednie przełożenie na moją pracę, ale i na ogólną sytuację gospodarczą, a na system finansowy w szczególności.
Andy Greenberg i Forbes opublikowali wywiad z twórcą całego ambarasu, w którym zapowiedział, że na widelec pójdzie teraz tysiące dokumentów z jednego z amerykańskich banków – czy będzie to Citi, czy też Bank of America, czy może Goldman Sachs, nie zdradził. Ale konsekwencje tej publikacji mogą być bardzo drastyczne. Rynek finansowy i tak już ledwie dyszy w obliczu europejskiego kryzysu i sprzecznych informacji o kolejnych krajach w kolejce do europejskiej pomocy.
Assange zapowiedział atak na banki na styczeń 2011. Zacząłem się zastanawiać czy tym razem nie przesadził przypadkiem w stopniowym budowaniu napięcia. Jest już ścigany listem gończym, jego osoba znalazła się na czerwonej liście Interpolu. Amerykanie mają na pewno wystarczające technologie by go namierzyć. W Szwecji wytoczono mu proces o gwałt, a tu nasz bohater daje się sfotografować w londyńskim mieszkaniu i sprawia wrażenie, że nie czuje się zbyt zagrożony.
Zacząłem węszyć podstęp – i w mojej wyobraźni zaczęły tworzyć się rozmaite scenariusze spiskowych teorii świata.
Być może Julian Assange jest sterowany – świadomie bądź nieświadomie – przez amerykańskie służby wywiadowcze. Być może te afery z publikacją tajnych dokumentów mają służyć innemu celowi. Być może to tylko przykrywka, by odciągnąć naszą uwagę od innych wydarzeń. A może to przygrywka do innych działań.
Odgrzebałem z półki niemalże natychmiast książkę SunTzu „Sztuka Wojny” i pomyślałem, że takie działania byłyby według tego stratega nie tylko pożądane ale nawet jak najbardziej zalecane.
Wojna polega na wprowadzaniu w błąd.
Jeśli możesz udawaj, że nie możesz;
jeśli dasz znać, ze chcesz wykonać jakiś ruch, nie wykonuj go;
jeśli jesteś blisko, udawaj, żeś daleko;
jeśli wróg jest łasy na małe korzyści, zwabiaj go;
jeśli w jego szeregach dostrzegasz zamieszanie, uderzaj;
jeśli jego pozycja jest stabilna, umocnij i swoją;
jeśli jest silny, unikaj go;
jeśli jest cholerykiem, rozwścieczaj go;
jeśli jest nieśmiały, spraw by nabrał pychy;
jeśli jego wojska są skupione, rozprosz je.
Uderzaj, gdy nie jest przygotowany;
zjawiaj się tam, gdzie się tego nie spodziewa.
Cóż, mam kolejny materiał do wypełnienia czasu wolnego – jeśli taki pojawi się w moim kalendarzu
A dla zwolenników spiskowych teorii dziejów polecam jeszcze lekturę Johna Perkinsa „Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” więcej
albo obejrzenie tego filmu dokumentalnego: