Podczas tej nagłej i niezaplanowanej wizyty w Lublinie odwiedziliśmy ponownie irlandzki pub „U Szewca”
Gorąco polecam!
Nie dość, że piwo leją dobre z kija, ale i restauracja jest na najwyższym poziomie. Tym razem nie raczyliśmy się niczym wielkim – tylko pizza bread, jako przekąska do piwa, ale było to lepsze, niż w niejednej włoskiej pizzerii!
Stare miasto w Lublinie zachwyciło nas. Dobrze, że po latach zaniedbań, tętni życiem. Przypomniało mi się jak kilkanaście lat temu poszukiwaliśmy jakiejś restauracji, gdzie można byłoby się wieczorem posilić. Taksówkarz z postoju przy Krakowskim Przedmieściu myślał długo, naradził się z kolegami po fachu, po czym oświadczył: „Jedyna knajpa, gdzie o tej porze będzie jeszcze otwarte, to Panie, w Świdniku”
Zdjęcia pstryknięte na szybko, komórką i tylko przy pomocy lewej ręki nie oddają co prawda klimatu, światło jest nie takie, a i kadrowanie kiepskie – zamieszczam je tylko ku pamięci, że lubelska Starówka tętni życiem.
Ty skurczybyku!
Dlaczego nie powiedziałeś, że będziesz w Lublinie. Ładnie to tak ignorować przyjaciół za szkolnej ławki?
J.