Mor Karbasi zaczarowała mnie swoim głosem. Szkoda tylko, że nie mogłem kupić jej płyty. Wedle konferansjera, wszystkie płyty sprzedały się na piątkowym koncercie w Szczecinie.

Oprócz wspaniałej muzyki w pamięci pozostanę mi jeszcze dwie rzeczy, o których Mor mówiła pomiędzy piosenkami – jej mama, o której tak ciepło się wyrażała i jej pierwsza wizyta w Polsce, gdy jeszcze jako uczennica odwiedziła obóz w Oświęcimiu.
Mamę Mor podziwiam za pasję, jaką zaszczepiła w tej młodej wokalistce. Pasję, która się udziela – która zmusiła mnie do googlowania historii sefardyjskich Żydów i genezy języka ladino. Pasję, która w trakcie koncertu przeniosła mnie do Andaluzji, Maroka i Izraela.
Jest też jedna refleksja po koncercie – najwartościowsze rzeczy powstają w tyglu kultur. Matka urodzona w Maroku, rodzina ojca pochodzi z Persji, Mor urodzona w Izraelu i mieszkająca w Londynie.
W takim razie polecam takie cos:
—
pozdr.czes;-)
Oj dziękuję… Aż odleciałem – ale Mor Karbasi ładniejsza i bardziej ekspresyjna 🙂