Witam wszystkich w Nowym Roku, choć z pewnym opóźnieniem 🙂
Wbrew przepowiedniom wyczytanym przez różnego rodzaju ekspertów z kalendarza Majów, końca świata nie było. Z podobnym losem spotyka się fundusz Rybińskiego Eurogeddon – końca euro nie było, a fundusz jak dotąd stracił 34% od momentu utworzenia w lutym ub. roku. A jeszcze pół roku temu Rybiński chwalił się najlepszymi wynikami po miesiącu, dwóch, trzech funkcjonowania…
Prawdopodobieństwo upadku euro jest takie samo jak upadku dolara i jak powiada baca: albo upadnie, albo się utrzyma. Jeśli halny nie przejdzie, to pewnie się utrzyma, ale jeśli przejdzie to pewnie upadnie. I tu kończy się użyteczność porównania bacy, bo halny wieje co roku a w naszej obecnej sytuacji ekonomicznej raczej należałoby mówić o uderzeniu komety, wybuchu jakiegoś uśpionego wulkanu, albo o innym finansowym Tsunami.
W końcówce roku wszyscy pasjonowali się amerykańskim klifem fiskalnym – zupełnie niepotrzebnie. Teoretycznie, zjawisko było bardzo groźne. Otóż, po przekroczeniu pewnego limitu zadłużenia, który zbliża się wielkimi krokami, USA powinno ogłosić niewypłacalność. Politycy amerykańscy w końcówce roku radzili jak tu na szybko zredukować wydatki, niewiele im zresztą z tego procedowania wyszło, a tu proszę – jest proste rozwiązanie.
Otóż w prawie amerykańskim jest możliwość emisji platynowych monet okolicznościowych o dowolnym nominale. Już ktoś mądry wpadł na pomysł, by wybić takie monety o wartości biliona dolarów każda (ang. one trillion). Monety FED złoży w depozycie, a jednocześnie dzięki temu USA będzie mogło zlikwidować swoje zadłużenie. I po sprawie.
PS. Ciekaw jestem kogo umieszczą na rewersie?
Już się zastanawiałem, co się z Tobą stało.
Sytuacja Euro i USD są zupełnie inne. Euro może upaść (deflacyjnie) podczas, gdy USD nie. Co najwyżej możliwa jest hiper-inflacja (która też w USA jest trudna do zrobienia).
W nowym roku moja szklana kula mówi coś takiego: spadek znacznia Middle East (gaz łupkowy !) oraz stopniowy powrót Japoni.
Sylwek, wszystkiego najlepszego na 2013 rok Ci życzę… Moja szklana kula coraz wyraziściej mi podpowiada co się wydarzy – problem jednak w tym, że nie mówi kiedy. Być może będzie to w tym roku, a może w przyszłym, a może jeszcze za lat kilka lub kilkanaście…
A nie ma mnie na blogu, bo muszę wymieniać maile z dziesiątkami ludzi z pewnej korporacji… wszyscy mają coś do powiedzenia, by udowodnić swoją przydatność, a w efekcie projekt staje się coraz gorszy i gorszy…
Nie cieszmy się przedwcześnie, dajmy majom jeszcze jedną szansę. A monet nie wybiją, bo Stany stracą autorytet, który jest wart więcej niż jakiś marny bilion (nawet i dolarów)
Chętnie bym napisał, co sądzę o profesorze Rybińskim, ale nie chcę tu żółci wylewać. W każdym razie te prognozy ‚dolar za 5zł’, ‚WIG20 trzycyfrowy’ są mocno nietrafione, ale to nie przeszkodzi mu byciem wciąż medialnym ekspertem.
Tęskniłem za tym blogiem.
U mnie 4Q12 był bardzo przełomowy, prawie jak koniec świata… dlatego też cicho było na blogu. Teraz się trochę ogarniam i mam nadzieję, że wrócę do regularnego komentowania rzeczywistości.
Pomysł z monetą za bilion dolarów jako żywo mi przypomina nieco inną sytuację – restrukturyzacji zadłużenia w banku. W Europie zastanawiamy się jak tu dopomóc dłużnikowi w opracowaniu planu naprawczego i restrukturyzacji zadłużenia, a w USA bankierzy się dziwią – o czym mowa? Dla nich problemu nie ma, jeśli widać że u dłużnika pojawią się problemy, to trzeba sprzedać jego zadłużenie, albo przynajmniej sprzedać kilka CDS-ów… Jelenie (zwłaszcza z Europy i Azji) zawsze się znajdą na takie produkty… I to jest ta istotna różnica w postrzeganiu rzeczywistości…