Od kilku miesięcy realizuję pewien projekt związany z innowacyjnością. Z której strony by go nie atakować, walę głową o beton!
W zasadzie jedyną rekomendację dla mojego klienta, powinno być stwierdzenie, by rozpoczął realizację projektu w USA.
Jako uzasadnienie, mógłbym całą książkę napisać. Tu ograniczę się tylko do kilku haseł. Przykre to, ale Polska przegrywa na wszystkich frontach.
1. Oryginalny pomysł
Polacy mają duży problem z kreatywnością, która potrzebna jest w innowacyjnym projekcie. Moja hipoteza na wyjaśnienie tego problemu jest dość prosta – system edukacji, który od dziecka uczy nas wkuwania na pamięć i bezmyślnego odtwarzania mądrości podanych przez uznane autorytety.
Jest jeszcze jedna gorsza przywara naszego systemu edukacji – to ciche akceptowanie ściągania, zarówno przez nauczycieli, jak i przez rodziców. Jak to się potem przenosi na umysły młodych ludzi powinien ktoś pracę doktorską napisać. Ja tylko stwierdzam moją obserwację i pozostawiam czytelnikom ku refleksji.
By coś nowego stworzyć, trzeba nauczyć się kwestionować dotychczasową wiedzę, a to w naszych szkołach jest generalnie karane. Innowacyjne podejście do problemów nie jest też premiowane na polskich uniwersytetach, więc jeśli już trafią się jakieś kreatywne jednostki, to albo emigrują albo zostają wtłoczone w formę „mierny ale wierny”, „siedź cicho i się nie wychylaj”, „zakuj, zdaj, zapomnij”. Dodajmy do tego programy nauczania i efekt jest taki, że większość absolwentów polskich uczelni, ma może bardzo szeroką wiedzę ogólną, ale en masse niezdolna jest do kreatywnego myślenia. A nasz najlepszy uniwersytet znajduje się dopiero w czwartej setce światowych rankingów.
Jeśli już zdarzą się jednostki generujące nowe pomysły, to z reguły brakuje im drugiej umiejętności, która niezbędna jest w każdym innowacyjnym projekcie.
2. Praca zespołowa
O budowaniu skutecznych zespołów teoretycznie wiemy wszystko. W wielu książkach to opisano i na różne sposoby. Jest wiele firm szkoleniowych pomagających budować zespoły i mimo wspaniałych warsztatów, eventów i projektów – efekty są mizerne. Skutecznych zespołów jak na lekarstwo – czy to w sporcie, czy w firmach, czy w grupach badawczych.
Załóżmy jednak, że uda się nam obejść dwie pierwsze bariery. Znajdziemy grupę wybitnie kreatywnych osób, które będą w stanie stworzyć skuteczny zespół i tu napotykamy barierę trzecią.
3. Wizja przedsięwzięcia
Niby jesteśmy romantycznym narodem i praca organiczna nijak nam nie pasuje, a jednak – gdy przychodzi nam zmierzyć się ze słowami wieszcza: „Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”, polegamy! Nasz romantyzm przejawia się tylko w momentach – „Bagnet na broń, stań u drzwi”, gdy porywamy się z kawalerią na czołgi, sromotnie przegrywamy, budujemy ołtarzyki i nauczeni smutnym doświadczeniem, kontynuujemy nasze życie mierząc zamiar podług sił. Nazywa się to „realistyczną oceną sytuacji”. Kończymy jak Paweł Obarecki w Obrzydłówku.
Zamiast budować rakiety, produkujemy hulajnogi, bo przecież brakuje nam ludzi i kapitału. Uwielbiamy sobie przy tym ponarzekać, zwalać winę na innych i twierdzić, że budowanie rakiet to przecież poroniony pomysł.
4. Biznes plan
A przecież, wystarczyłoby ten pomysł przemyśleć strategicznie i operacyjnie, określić cele i bariery, rozpisać na zadania, oszacować konieczne zasoby, przeliczyć kosztorys, oszacować korzyści i z tak przygotowanym dokumentem wyruszyć w trasę w poszukiwanie finansowania.
5. Umiejętność sprzedaży
To kolejna umiejętność, której nas w szkołach nie uczą. Mając nawet najlepszy biznes plan, nie uda się nam pozyskać kapitału, jeśli naszego pomysłu nie będziemy potrafili sprzedać skutecznie. A przy sprzedaży forma czasem ważniejsza bywa niż treść, więc pewnie dlatego wiele wartościowych pomysłów trafia do szuflady w oczekiwaniu na lepsze czasy.
W procesie sprzedaży występują też inne nasze wady psychologiczno-narodowe. Znów wiele prac naukowych można byłoby na ten temat napisać. Ja tylko zajmę się tymi, które najbardziej nam życie utrudniają.
Brak wytrwałości, który być może wynika z naszych historycznych porażek, jest stosunkowo najłatwiejszy do naprawienia. Musimy sobie tylko uświadomić, że wytrwali nie zawsze kończą jak Stanisława Bozowska. Wytrwałość bywa wynagradzana i w życiu zdarza się to znacznie częściej niż sugerowałyby to dwie biegunowe postaci u Żeromskiego. Rozkład normalny w statystyce.
Brak empatii, który u nas widoczny jest w swej najgorszej odmianie jako tzw. syndrom „psa ogrodnika” – sam nie zjem, ale innemu też nie pozwolę. Brak empatii przejawia się u nas w całej skali – indywidualnie i społecznie. Począwszy od zbiórki na tacę w kościele, na ustawach sejmowych kończąc.
Brak zaufania do drugiej strony powoduje, że zbyt często prowadzimy proces sprzedaży jako wojnę. Wojna jak wiadomo jest bardzo wyniszczająca, szczególnie pozycyjna i prowadzona z okopanych pozycji.
Mógłbym tak jeszcze wyliczać…
6. Finansowanie projektu
Z powodów, które opisałem powyżej, trudno jest nam pozyskać początkowy kapitał.
Tutaj ograniczę się tylko do jednej cechy, która jest absolutnie niezbędna przy pozyskiwaniu finansowania, ale która ważna jest także przy zarządzaniu firmą, utrzymywaniu dobrych relacji z klientami, dostawcami, pracownikami, bankami itd. itp.
Jak mówi przysłowie, by coś zyskać trzeba najpierw dać. I nie chodzi tu o umiejętność dawania pod stołem, ale o umiejętność płacenia godziwej ceny! Tak jak nie sprawia nam radości płacenie wysokiej ceny za dobrze wykonany produkt czy usługę, tak nie potrafimy zrozumieć, że za ryzyko podjęte przez inwestora i za jego finansowanie powinniśmy godziwie zapłacić.
Bez kapitału trudno jest nam pozyskać zdolność kredytową. Trzeba zgromadzić więc odpowiednio wysoki kapitał i odpowiednio za niego zapłacić!
Na kiepską zdolność kredytową wpływa również nasza niechęć do płacenia podatków (znów brak empatii?), a więc tym samym do wykazywania zysku… Oszczędzamy na podatku, ale tym samym, nie potrafimy wygenerować zysku, który przekona bankowców do udzielenia nam kredytu. Koło nam się zamyka.
Jest jeszcze jeden ciekawy problem na który natknąłem się osobiście. Ten sam projekt, który został odrzucony w polskiej części międzynarodowego banku, uzyskał bez problemów finansowanie w tym samym banku! – tyle, że w Wielkiej Brytanii. Ten sam bank, te same procedury, te same kryteria przyznawania kredytu, ten sam pomysł, ten sam plan. W Polsce NIE, a w Londynie PROSZĘ BARDZO! Z czego to wynika?
Mógłbym dalej temat rozwijać, ale w obliczu tych wszystkich problemów przychodzi mi podjąć jakąś konkretną decyzję. A decyzja wiąże się z reguły z dylematem. Dylemat, to problem, na który nie ma jednego dobrego rozwiązania.
7. Dylemat
Wybór z jednej strony prosty, a z drugiej strony skomplikowany bardzo i wiążący się z konsekwencjami trudnymi do przewidzenia. Pracując nad projektem dla mojego klienta, sam stanąłem przed tym dylematem – spakować manatki i pojechać tam, gdzie biznes prowadzi się łatwiej, czy zostać tu i walczyć z wiatrakami?
Byłbym niezmiernie wdzięczny za dyskusję i pomoc w rozwiązaniu tego dylematu, który stawiam świadomy wszystkich naszych wad narodowych, a w szczególności, braku empatii. Pytanie stawiam wszystkim i tym, którzy mnie znają i nieznajomym, którzy na ten tekst się serendypijnie natknęli.
W tym wpisie uderzyleś w sedno i bardzo konkretnie opisałeś przyczyny „naszego przegrywania”. Brawo! Bardzo mi się podobało.
1. Oryginalny pomysł
Brak takowych to efekt pasma kolesiostwa w chociażby szkołach. Do pracy jako nauczyciel idą kobiety nie koniecznie zainteresowane w ogóle tego czym uczą, ot chcące mieć pracę rano, oraz dwumiesięczne wakacje. Większość stanowisko zajęta przez kompletnie nie nadających się do tego ludzi w dodatku „z polecenia”. Kuratoria „dbają” aby wszelkie wybitne jednostki zrównać do „programu nauczania” … a zanim dojdziemy do poziomu kuratorium, dyrektorzy szkół robią to znacznie lepiej. „Ślepcy” wiodą młodych – bo jak nazwać nauczycieli którzy mają po 58 – 60 kilka lat?! Przy tym tempie zmieniającej/akumulującej się wiedzy..? Nierealne!
2. Praca zespołowa
W celu osiągnięcia zrównoważonego zespołu … trzeba go „zrównoważyć” (zarobki). Niestety, chciwość ponad wszystko w polskim wykonaniu – tyle ile przyszły pracownik powiedział na rozmowie – i ani joty więcej. Tym, oraz tajemnicą wynagrodzenia, nie zrównoważymy zespołu.
Zrównoważony zespół to też osoby o podobnych kwalifikacjach. W ten sposób nie ma pracowników robiących za dwóch lub douczających innych. Niestety, nie ma wtedy też rozwoju młodych talentów oraz co ważniejsze dla pracodawców – zespół z samych fachowców to spory koszt. W polskich realiach do poniesienia chyba jedynie przez spółki akcyjne.
3. Wizja przedsięwzięcia.
Tu autorowi chyba chodziło o ambitne „rzucanie się na trudne projekty”. To wszystko pięknie, ale w Polsce specjalista zarabia ok 2500 – 3500 netto (średnio) z czego żeby być „nadal specjalistą” powinien się szkolić: 10 000 podyplomówka, 4000 – 9000 certyfikaty, same książki (helion.pl) to czasem do jednego tematu wydatek w okolicach 500PLN. Skrajni ludzie ściągają aktualne (nie przetłumaczone i nie wydane jeszcze w PL) książki z USA (np. nowy język programowania lub nowa jego iteracja i książka-klasyk, jedna taka książka z przesyłką czasem dobija do 300PLN). Ergo – wizję może mieć ktoś, kto ma „narzędzia do jej tworzenia” i dalej … ktoś kto sfinansował już swoje potrzeby (mieszkanie, samochód, podatki, media itd.)
4. Biznes plan
Paradoks polega na tym że Polacy dość dobrze potrafią ocenić sytuację (realnie aż do bólu). Dlatego też w jak już ktoś wspomniał w komentarzach – nowy produkt nie sprzeda się w PL szybko, bo ludzie są uważni. Nie mają możliwości kupić dwa razy smartfona za 2300 PLN, mogą kupić raz – więc takowy nie powinien mieć wad produkcyjnych, których dochodzenie w polskich serwisach gwarancyjnych zawsze kończy się „że to wina zalania przez użytkownika i gwarancja nie obejmuje”. Tą świadomość Polaka kształtują trudne warunki:
– oszukańczy serwis (polski serwis – dodajmy)
– brak środków (lub ograniczone)
5. Brak umiejętności sprzedaży
Znów prawdziwe, bierze się to stąd, że Polacy widząc „zainteresowanie” (ironicznie) nowinkami dookoła, utwierdzają się w przekonaniu, że to się nie przyjmie. To trochę tak jak z punktem 4, który wpływa na punkt 5.
6. Finansowanie projektu
Znów, 100% racji.Punkt 6 wynika z punktów 4 -> 5 -> i bezpośrednio wpływa na powstanie punktu 6. Skłonność do ryzyka, lub chęć dogłębnej analizy jego, możliwa jest wtedy kiedy mamy „czym ryzykować”.
7. Dylemat
Niestety, dla ogólnego postępu, lepiej aby innowacje powstały niż „ugrzęzły”.
Świetny tekst, zaraz po studiach miałem okazję podjąć pracę w pewnej państwowej instytucji(wysoce zbiurokratyzowanej). Jako człowiek pełen marzeń o zmienianiu świata postanowiłem zrobić dwa projekty które w znacznym stopniu ułatwiły by pracę ludzi tam pracujących. Udało się zrealizować(nie do końca) jeden(chyba tylko dlatego że wziąłem ich z zaskoczenia), potem opór materii był niemożliwy do przeskoczenia, i wszelkie pomysły utrącane u źródła. Kasy czy choćby dziękuję się nie doczekałem. Nie mogłem tworzyć projektów dla innych więc tworzyłem je dla siebie. Przeorganizowałem sobie pracę/narzędzia tak że realnie miałem coś do roboty może 2-3 godziny w tygodniu, pozostały czas spędzałem na czytaniu. W końcu się znudziłem(nabawiłem drobnej depresji) i przeszedłem do sektora prywatnego. Wszystko co piszesz jest w 100% prawdziwe, w dzisiejszych czasach mamy fantastyczne możliwości techniczne, jednak żeby z nich skorzystać potrzebna jest zgoda jednego(w najlepszym przypadku) lub więcej ludzi, a niestety z doświadczenia wiem że im wyższy stołek tym większy techniczny analfabeta i umiejętność „sprzedania” im swojego pomysłu ma tu niewielki wpływ(bo zawsze gdzieś po drodze znajdzie się jeden który poczuje się zagrożony/lub na wszelki wypadek powie nie). Co ciekawe, ludzie którzy znajdowali się na dole hierarchii często byli świetnymi fachowcami od których można było czerpać wiedzę garściami. Dlatego nie ma jednoznacznej odpowiedzi na twoje pytanie, gdyż z jednej strony możesz robić coś co lubisz i czerpać ogromną satysfakcję kiedy jednak uda ci się z wiatrakiem wygrać, lub odpuścić, cieszyć się życiem i gdy pewnego dnia gdy przyjdzie do ciebie jakiś młody z marzeniami by świat zmieniać, zrobić wszystko by nie odpuścił. Świat można zmienić, trzeba być tylko bardzo, bardzo upartym.
Na czym polega ten projekt?
Z moich obserwacji wręcz przeciwnie, ludzie są bardzo kreatywni.
Może źle szukasz, albo projekt wymaga zbyt dużo ciężkiej pracy. Ciężko pracujący ludzie rzadko są kreatywni. Kreatywni ludzie są generalnie leniwi.
O projekcie nie mogę pisać, bo nadal obejmuje mnie klauzula poufności – było to co prawda 2 lata temu i teraz funkcjonuje bardzo poprawnie, choć w ramach amerykańskiej korporacji.
Ale ogólnie, jeśli spojrzymy na Polskę, to takich projektów mogłyby być tysiące – niestety nie ma. To co się pojawia i przyjmuje można uznać za granicę błędu statystycznego.
Co do kreatywności i lenistwa,
Einstein powiedział kiedyś, że „creativity is the residue of wasted time”, czyli kreatywność jest pozostałością zmarnotrawionego czasu – jest to jeden z moich ulubionych cytatów, ale nie chodzi tu o lenistwo. – Teraz nie mogę na szybko dalej rozwinąć myśli, ale zapisałem sobie hasło i może w najbliższym czasie popełnię jakiś artykuł na blogu..
Ja bym jeszcze dodał jeden ważny czynnik: nasze opóźnione technologiczne społeczeństwo. Jeżeli chcę stworzyć jakiś innowacyjny produkt, to głównie muszę celować w zagraniczne rynki których konsumenci szybciej załapują nowinki technologiczne i nie boją się nowych rzeczy.
Chciałem od razu odpisać, że nie masz racji, ale gdy przemyślałem Twój komentarz, to tylko zmieniłbym w nim pierwsze zdanie. Społeczeństwo nie jest opóźnione technologicznie – zobacz choćby na wskaźniki adopcji smartfonów – nie jest tak źle… Ale masz absolutną rację w drugiej części komentarza – znacznie łatwiej jest wypuścić nowość na rynku zagranicznym i gdy tam już osiągnie sukces, to wtedy przyjmuje się i w Polsce. Mamy jakiś społeczny „chip on the shoulder” (brakuje mi na to polskiego określenia) – jakiś brak wiary w nasze umiejętności i możliwości i być może dlatego łatwiej się przebić zagranicą.
Polacy są bardzo kreatywni, ot choćby ten przykład: http://www.eostroleka.pl/zlodziej-ukrywal-sie-w-paczce-wyslal-go-kolega,art23145.html
Sitwa, dlatego.
Olek, to nie sitwa! Odpowiedź jest w nas samych. Poszukiwanie zewnętrznych powodów to tylko wymówka.
Jeden z miliarderów, choć nie pamiętam już który, powiedział niedawno – „Boże, chroń nas od pomocy państwa. Niech tylko nam nie przeszkadza, a my już sobie sami poradzimy”. Powiedział to w kontekście ratowania „systemowo ważnych banków”.
„W Polsce NIE, a w Londynie PROSZĘ BARDZO! Z czego to wynika?”
to proste w londynie maja od cholery kasy ktora u siebie nie idzie spożytkowawszy, to samo w niemczech i swego czasu rozdawali kredyty grecji, hiszpanii, wlochom … i co mamy … syf” w polsce kredyt dostac ciezko ale dzieki temu banki sa zdrowe zlych kredytow malo …. gorzej oddziely zachodnich bankow zabieraja nasz zysk by ratowac te u siebie”
na 100 cienkich innowacji 1 wypali … a kto za te 99zlych kredytow zaplaci ?
Do dwóch rzeczy muszę się odnieść – po przejęciu Polbanku przez Reiffeisena nie mamy w Polsce praktycznie żadnych oddziałów banków zagranicznych, które by mogły wypompowywać kasę. Mamy natomiast polskie banki, które są własnością banków zagranicznych i te rzeczywiście ratują się na różne sposoby.
Opisany przypadek miał miejsce w polskim banku, który jest częścią innego globalnego banku. W obu działają dokładnie takie same procedury kredytowe. W banku polskim, szef ryzyka nie potrafił zrozumieć ryzyka projektu – ryzyko to potrafił zrozumieć starszy oficer ryzyka w banku w Londynie. Dwa lata po fakcie, firma została przejęta przez firmę amerykańską za bardzo konkretne pieniądze, kredyt został spłacony i teraz rozwija się, choć niestety nie w Polsce.
I teraz druga rzecz, do której chciałem się odnieść – banki z reguły nie finansują startupów – tu projekt był już w nieco dojrzalszej fazie i ryzyko upadku było naprawdę mało istotne. O rozkładzie normalnym w nowych przedsięwzięciach pisałem w innych miejscach i tu Twój przykład nie miał raczej zastosowania.
Na zachodzie nie mają takiego problemu z inwestowaniem w innowacyjne pomysły. Jest tam mnóstwo otwartych na ryzyko inwestorów, same instytucje, banki też inaczej podchodzą do tematu. Nasi inwestorzy zastanawiają się tysiąc razy przez wejściem w dany projekt z kapitałem i po prostu preferują inwestycje o mniejszej stopie zwrotu, ale pewniejsze.
W Stanach chociażby podejmuje się znacznie większe ryzyko, którego dużo start-upów wymaga. Z tego powodu u nas powstają często kopie zachodnich pomysłów, bo te mają już sprawdzone modele biznesowe, zarabiają, więc są raczej pewnymi inwestycjami.
Szymon, mają nieco inne problemy – http://www.kauffman.org/uploadedFiles/vc-enemy-is-us-report.pdf. Nie zmienia to jednak faktu, że uzyskanie finansowania poza Polską jest zdecydowanie łatwiejsze. Najłatwiej zdobyć je w USA…
Dziś kolega podpowiedział mi by poszukać na youtube filmu o pewnym człowieku. Jako, że w tym temacie, polecam obejrzenie:
Przyznam się od razu, że nie przeczytałam całego tekstu, tylko nagłówki, bo szkoda mi było czasu. Po samych nagłówkach z grubsza wiem co w środku…
🙂
Dlaczego przegrywają? (Ja nie przegrywam).
To źle postawione pytanie. Nie idziesz najkrótszą drogą z możliwych.
Otóż: założenie pierwsze – można przegrać lub wygrać.
Założenie dwa: stanie w miejscu/czyli remis – to też przegrana. Tak więc – założenie pierwsze: można przegrać albo wygrać 🙂
Jak można wygrać? Generalnie rzecz biorąc są ściśle określone sposoby na wygraną życiową – określone przez psychologów, ekonomistów, może lekarzy, specjalistów od rozwoju osobistego itp.
Przykład ogólny życiowy: optymista wygrywa – pesymista przegrywa.
Jakby nie patrzeć – sposobów na wygraną/na drogę ku szczęściu jest mniej niż sposobów na przegraną.
Tak więc, jeśli chcesz znać odpowiedź na pytanie: dlaczego przegrywają? – zastanów się najpierw nad tym dlaczego wygrywają?
Odpowiedź na pytanie: ,,Dlaczego przegrywają” jest zbiorem, w którym mieszczą się wszystkie zachowania/zaniechania, które nie prowadzą do wygranej. I tyle 🙂
Nie zwalajmy na edukację itp., nie marudźmy., nie przejmujmy się co inni pomyślą – RÓBMY tylko, to na co mamy ochotę…
Dziękuję wszystkim za komentarze, zarówno tym którzy odważyli się komentować na blogu, jak i tym, którzy dyskutowali ze mną przez GL albo bezpośrednio przez maile.
Na razie dylemat nadal pozostaje dylematem, bo w Gdańsku wczoraj było prawie lato – spędziliśmy więc większą część dnia na rowerach pomiędzy Gdańskiem a Gdynią, wygrzewając się na słońcu – a słońce dziwnie jakoś pozytywnie nastraja i motywuje…
Z drugiej strony dostałem m.in. taki tekst i trochę mi się humor pogorszył:
Brak kreatywności, umiejętności tworzenia zespołów i pracy zespołowej, wizji, umiejętności tworzenia biznesplanów, umiejętności sprzedażowach, wytrwałości, empatii, zaufania, kapitału…
Wg mnie, brzmi jak marudzenie i narzekanie nieudacznika, któremu nic nie wychodzi. Naczelny maruda przejawia postawę: wszystko jest złe, wszystko dookoła i to jest powodem czemu mi się nie udaje.
Nie kupuję tego.
Jeśli brakuje jakichś kompetencji, to trzeba je zdobyć, np. szukając odpowiednich współpracowników. Sposób, a nie powód.
Miłego 🙂
PS. Mam na myśli zachowanie, a nie osobę, więc to nic personalnego, jeśli to urazi autora.
Trochę to nie tak… Po prostu prawo zachowania energii! Po co nadmiernie wydatkować energię, jeśli w innym kraju można osiągnąć to łatwiej?
I teraz komentarz do „mojego nieudacznictwa” – podchodząc statystycznie, ot choćby na bazie danych podatkowych, gdyby wszystkim nie-udawało się tak jak mnie, to polskie GDP byłoby wielokrotnie wyższe 🙂
Bzdura. W pełni zgadzam się natomiast z wpisem Mirka. Przedsiębiorczość kuleje u większości Polaków, bo nie są jej nauczeni. Nasze szkoły uczą od początku pracy na etacie, a nie tworzenia własnych biznesów – nawet na lekcjach Podstaw Przedsiębiorczości w szkołach średnich. Raczej niewielu wyłamuje się ze schematu i staje się przedsiębiorcami z prawdziwego zdarzenia. Bo wielu bez zmysłu przedsiębiorczego zakłada firmy, które szybko upadają – ich przedsiębiorcami nie nazywam.
O braku myślenia z poziomu przedsiębiorcy świadczy chociażby opowiadanie się za konkretnymi partiami politycznymi. Większość Polaków chce dla siebie jak najwięcej pomocy ze strony państwa. To, że na przedsiębiorców nakłada się coraz większe podatki, to już nikogo nie obchodzi. Przeciętny Polak nie potrafi zrozumieć, że to od kondycji przedsiębiorców zależy to, czy będzie miał pracę i jakie będzie za nią dostawał wynagrodzenie.
Bo przedsiębiorca nie zasługuje na żadne ulgi, wszak to ten zły krwiopijca, który nie chce mi dać podwyżki. Niestety wciąż widoczne jest podejście znane z PRL – czy się stoi, czy się leży, się należy.
Mam nadzieję (chociaż to podobno matka głupich), że coś się w końcu zmieni. Bo póki co, nasza narodowa mentalność, także młodszego pokolenia, utknęła gdzieś w czasach PRL, kiedy to tłumiło się wszelką inicjatywę. Jak piszesz, szkoły wciąż to tłumią, przez co generowane są tłumy posłusznych wyrobników. A młodzi przedsiębiorcy zabijani są relatywnie wysokim ZUSem. Co prawda przez dwa lata jest preferencyjny, ale jeśli firma się nie rozkręci, to po dwóch latach przyjdzie ją zamknąć.
Na szczęście jest coraz więcej ludzi gotowych podjąć ryzyko ruszenia z własnym biznesem. I w związku z tym życzę wszystkim, żeby nadeszły wreszcie zmiany, bo paradoksów w naszym kraju jest coraz więcej.
http://demotywatory.pl/601517/Jesli-placicie-ludziom-za-to-ze-nie-pracuja
Andrzej, ten cytat z Friedmana to kolejny dylemat! Jeszcze 20 lat temu bym się pod tym podpisał bez namysłu. Teraz nie jestem pewien, czy można życie odbierać poprzez pryzmat czarno-białej fotografii zrobionej na bardzo czułym filmie, ale wywołanej w marnym wywoływaczu, który nie oddał skali szarości a tylko dwa kontrastowe kolory – czerń i biel
Jeżeli pomysł jest inowacyjny to istnieje już całkiem sporo (w porównaniu do pięciu lat temu) możliwości dotacji i zarazem pożyczek z UE. Jak wiesz, kiedy byłem w Gdańsku to obracałem się wśród bardziej kreatywnych środowisk, niektórzy całkiem nieźle na tym skorzystali..
Dodatkowo coraz częściej słyszę o aniołach biznesu, i jak to jakiś szalony pomysł został wprowadzony w życie.. Potrzeba tylko czasu
temat rzeka…..:) nie zgadzam się z tytułem „dlaczego przegrywamy”, takiego pytania nie powinny stawiać osoby kreatywne.Nie ma przegranych.Czy sportowiec osiągający drugą, piątą czy dalszą lokatę powinien czuć się przegrany jeśli osiąga sukcesy na miarę swoich możliwości?Czy brak możliwości zrealizowania projektu w Polsce ale możliwość zrealizowania go w innym kraju można traktować jako przegraną Polski? Hasło „przegrana” kończy mecz a życie i ewolucja to nie mecz.Myślę,że Polska nie przegrywa na wszystkich frontach jak to określono na wstępie. Owszem opisane hasła we wszystkich 7 punktach są prawdziwe i takie są.Tym większe wyzwanie dla osób kreatywnych jeśli chcą w tym środowisku coś zrealizować a nie zastanawiać się czy uciec ;-).Historii Polski nie zmienimy, mentalność tak ale to dłuższa dyskusja na temat szkolnictwa, które do tej pory nie zdecydowało się jakiego chce wychować Polaka ( co wybory to nowa koncepcja ;-)) a do tego potrzeba wytrwałości i determinacji , o której wyżej napisano.Nie zgodzę się też z pkt 2 o pracy zespołowej. Jeżeli udałoby się stworzyć wybitny zespół bariera 2 nie stanowi problemu w przeciwnym wypadku nie jest to wybitny zespół ( wizja jest celem i każdy odegrałby w niej swoją rolę kierując się wizją).Reasumując, to,że ta sama firma zrealizuje projekt jeżeli będziemy ubiegać się poza granicami Polski nie stawia naszego kraju na przegranej i nie jest dziwne.Poza ogólnymi procedurami każdej korporacji stosowane są również procedury lokalne.Czy wszystkie produkty Tesco dostępne w Warszawie są również dostępne np. w Dobrym Mieście ? Kończąc swój wywód na temat dylematu autora dyskusji ” czy spakować manatki i pojechać tam, gdzie biznes prowadzi się łatwiej, czy zostać tu i walczyć z wiatrakami?” – zrób to co uważasz za słuszne i nie patrz na standardy, które nauczono Cię w polskiej szkole ;-))
Krysia, dzięki za tak przemyślaną odpowiedź… Wiele jest w niej racji i dalszego przemyślenia wymaga… tylko czy tak łatwo oderwać się od materii, która nas ukształtowała?
Pytanie czy wyjechać czy zostać – jasne, że wyjechać. To, że urodziliśmy się w Polsce nie znaczy, że mamy dla zasady i tradycji rujnować sobie życie i taplać się w bagnie (delikatnie mówiąc), mamy pełne prawo kształtować swoje życie. A skoro się w Polsce nie da, a za granicą nie ma problemów, to jak najbardziej się pakować i uciekać.
..widzialem kiedys program przedstawiajacy fakty odnosnie wielu polskich wynalazkow, ktore w poczatkowym stadium prac nie dostaja wystarczajacego dofinansowania aby je kontynuowac i zostaja przyslowiowo mowiac” wrzucone do szafy”- taka jest polska rzeczywistosc: ogromny potencjal, talent drzemiacy w Polakach jest wykorzystywany wszedzie na swiecie z wyjatkiem Polski….rozgladajac sie dookola czy to w sferze ksztalcenia, polityki czy kazdej innej mozemy zobaczyc jakie slady pozostawil w nas PRL…zyjemy caly czas nim przesiaknieci i dopoki nie nastapi calkowita zmiana pokolen na kazdym kroku bedziemy doswiadczani przez wyrastajace „bariery”..
Moim zdaniem decyzja jest jedyna i sluszna– a na pewno daleka od „pojscia na latwize”, mianowicie zabrac manatki i tworzyc „cos” w sprzyjajacych warunkach..
Niestety, ale trzeba się z tak postawioną sprawą zgodzić. Polnische wirtschaft – nabrało co prawda nowego znaczenia w świetle kryzysu, ale wynika to z zupełnie innych przesłanek niż może się wydawać. Dlaczego w Polsce kryzys się nie udał? Według „Frankfurter Allgemeine Zeitung” jednym z powodów względnie stabilnej sytuacji w Polsce jest także „nietypowe” i „staromodne” zachowanie gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw, które zadłużają się o wiele mniej niż w innych krajach, przez co banki ponoszą mniej ciężarów w czasie kryzysu, a prywatna konsumpcja nie ucierpiała tak jak gdzie indziej.
PS. A mój wpis na blogu, o naszym polskim lenistwie wywołał burzę. A tu? Spokojnie 🙂
Ja napiszę, że gdybym miał jakiś innowacyjny pomysł, co do którego miałbym przekonanie i determinację, aby go wdrożyć, to nie zastanawiałbym sie długo i udał sie tam, gdzie mógłbym pomysł zrealizować. Nie moge w Polsce, to jechałbym do Czech, Niemiec, GB, USA czy Chin.
Gdybym tylko miał taki pomysł.
Mniejsze projekty, które zależą tylko ode mnie – realizuję sam i na swój koszt.
Myślę sobie, że dopiero pewna masa krytyczna zrealizowanych marzeń daje ludziom do myślenia – jeśli okaże się, że mnóstwo twórczych pomysłów odrzuconych w Polsce uzyskalo wdrożenie gdzie indziej – to może pojawi sie rodzaj determinacji aby i u nas cos niezwykłego zrealizować
Swoja drogą zgadzam sie z Toba Mirku i pozostałymi osobami, które zauważają pewna niechęc w naszym kraju do niestandardowych pomysłów. Na pewno nie jesteśmy narodem innowatorów choć osób z niezwykle ciekawymi pomysłami nie brakuje.
Jacek
Super tekst! 🙂 Edukacja w Polsce kuleje od lat i od lat jest piętą achillesową nie wzbudzającą zainteresowania decydentów – brak wizji. Ja obecnie chyba będę w tym przypadku pesymistą. Jeśli autor projektu nie jest zapalonym patriotą i nie ma czasu na namiętne szukanie ludzi kreatywnych (z pewnością z czasem by znalazł) lub „wykształcenie” ich samemu, to Polska jest niestety pomyłką. Jeśli US to trochę „za daleko” to lepiej to wszystko zlokalizować np. u skandynawów (przede wszystkim Szwecja http://www.isa.se ), nawet u Niemców czy Holendrów. Czasem kwestia jest jeszcze podatkowa, szczególnie związana z technologią/patentami, wtedy zdaje się Szwajcaria jest czołowym kierunkiem.
Smutne jest to Mirku co piszesz, ale chyba dość prawdziwe. Być może właśnie dlatego tak wiele osób w moim wieku wyjeżdża do Anglii czy Irlandii
Walczyć, walczyć i raz jeszcze walczyć!!!